czwartek, 21 lipca 2016

Rozdział 5

BILL

Gdy znów się ocknąłem, leżałem już z powrotem na swoim miejscu, a obok mnie stał talerz z kanapką i butelką wody. Pulsujący ból głowy sprawiał, że miałem ochotę rozwalić sobie czaszkę. Na moje szczęście nie miałem na to sił. Wypiłem wodę i sprawdziłem, z czym ta kanapka. Oczywiście z ich kolejnym specjałem. Tak strasznie burczy mi w brzuchu!

Oparłem się o ścianę i przymknąłem oczy. Chłód cegieł przyjemnie uśmierzał ból wywołany wcześniejszym uderzeniem w głowę. Pomyślałem o Tom'ie. Pewnie pierwsze nagranie już otrzymał a drugie właśnie do niego idzie. Będzie cierpiał... mam nadzieję, że Ria skutecznie zajmie moje miejsce.

Westchnąłem cicho. Miałem dużo mniej nadziei, niż kiedy pierwszy raz się tu obudziłem, a minęły raptem trzy dni. Zacząłem wspominać chwile spędzone z bliźniakiem. Nigdy więcej go nie zobaczę....  nigdy więcej go nie przytulę, nie poczuję zapachu jego perfum, nie poczuję silnych ramion oplatających mnie w bezpiecznym uścisku, nie zobaczę jego wspaniałego uśmiechu, nie dotknę jego gorącej skóry, nie skosztuję przygotowanych przez niego dań, nie obejrzę z nim żadnego filmu, nie napiszemy razem już żadnej piosenki, nie powygłupiamy się razem, nie usłyszę bicia jego serca...

Sam nie wiem, kiedy zacząłem płakać, ale to wszystko mnie przytłaczało. Błagałem go w myślach, by olał to nagranie, chociaż wiedziałem, że tak nie zrobi. Modliłem się, by Ria kazała mu o mnie zapomnieć i by jej posłuchał. Nie chcę, żeby cierpiał, za bardzo mi na nim zależy. Przestanie cierpieć gdy o mnie zapomni lu gdy umrę. może tak by było lepiej? To śmieszne... zawsze tak bardzo chciałem żyć, a teraz z taką łatwością stwierdzam, że może powinienem umrzeć. Ale tu chodzi o dobro mojego bliźniaka, a dla niego jestem w stanie skoczyć w paszczę lwa.

Po kilkudziesięciu minutach z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Ochroniarze znów związali mi jakąś szmatkę na oczach i wyprowadzili z celi. Cały drżałem na myśl, co też ten psychol może wymyślić. Nigdy nie czułem aż takiego strachu, a mimo to bardziej martwiłem się o brata niż o siebie.

W sali tortur popchnięto mnie na podłogę i zdjęto materiał z oczu. Obok Staruszka, który oczywiście już mnie filmował, stał jakiś mężczyzna.

-To on?

Zapytał nieznajomy, a ja aż przełknąłem gulę w gardle. Miałem złe przeczucia.

-Tak. Na te kilka minut jest cały twój.

Usłyszałem a nieznajomy uśmiechnął się sadystycznie i podszedł do mnie. Moje oczy rozszerzyły się z niemego strachu, ale z gardła nie wyrwał się ani jeden dźwięk.

-Śliczny... dziewica?

Spytał, a ja znów zadrżałem i skuliłem się bardziej.

-Z tyłu.

Odparł staruszek. Mężczyzna, dobrze po 40, zaczął zdejmować swój krawat. Spojrzał na mnie i po chwili chwycił mocno moje włosy, na co aż jęknąłem. Pociągnąłem mnie do ściany, gdzie przykuł mi ręce do wiszących kajdan. Zauważyłem kątem oka, że Staruszek przesunął się z kamerą by mieć lepszy widok.

Wszystko potoczyło się szybko a jednocześnie zbyt wolno.

Nieznajomy mężczyzna zerwał ze mnie spodnie i bieliznę. Zdjął te części garderoby także z siebie i z przerażeniem zauważyłem, że jest już mocno podniecony. Od razu złapał mnie za biodra i wszedł we mnie cały, a jego penis był duży, szczególnie dla mnie. Nigdy nie pieprzył mnie facet.

 Ból i uczucie rozrywania rozeszły się nagle po moim ciele, atakując z całej siły. Krzyknąłem, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Mężczyzna niemal od razu zaczął się we mnie brutalnie i głęboko poruszać. Czułem jedynie narastający ból i ciepłą ciesz na udach. Nie, mężczyzna jeszcze nie skończył. Słone łzy spływały mi po policzkach a z ust wydobywały się co rusz krzyki bólu. Wreszcie skończył we mnie i wyszedł.

Miałem nadzieję, że to już koniec, ale nie.

Odwrócił mnie tyłem do ściany i dopiero wtedy zobaczyłem, że Staruszek robił zbliżenie na moją twarz, a teraz się oddala, by widzieć w obiektywie całą moją sylwetkę. Mężczyzna znów we mnie wszedł i się poruszał. Znów doszedł. A potem znowu. Następny wytrysk był suchy.

Nie wiem, ile jeszcze mnie tak gwałcił, bo nim zdołał dojść po raz kolejny - zemdlałem, z ulgą oddając się ciemności.

TOM 

Wygoniłem Josta do domu, żeby się spakował. No bo sam to ja raczej nie pojadę, nie? Ktoś przed zabiciem porywaczy musi mnie stopować, nie? 

No dobra trzeba się spakować! Poszedłem do swojego pokoju, wywaliłem wszystkie ciuchy, wyciągnąłem spod łóżka walizkę i... i co ja mam zabrać? Weźmy na to, że jadę na tydzień. Ok? Ok. To tak. Siedem bluzek, oczywiście wszystkie od Bill'iego. Siedem spodni... może mniej? Mogę zawsze chodzić dwa dni w jednych spodniach... Ale, nie. Jak zejdzie dłużej to wtedy będę ubierać jeszcze raz. To siedem spodni, tyle samo bielizny, skarpetek, trzy paski do spodni... i chyba tyle, nie? Spakuje jeszcze Billa i jedziemy, a no i laptop i komórka moja jedyna... Nie! Mylicie się moją ukochaną też biorę! Tak! Moją czapkę ukochaną zaraz po Billu, moją jedyną prawdziwą miłość życia mego śmiertelnego i pośmiertelnego... Nie, nie przesadzam. xD 

Przeszedłem pokój w z dłuż i w szerz i chyba tyle. Skierowałem się ze sportową torbą do pokoju Billa. Miał pokój ze białymi ścianami, podłoga i meble były zrobione z czarnego dębu. Dobrze, że garderobę ma jako osobny pokój, bo za pięć lat pewnie byś my się nie wypłacili. Jak się w chodzi to po lewej stronie jest 12 metrowa ściana z drzwiami do garderoby i łazienki, naprzeciwko znajduje się łóżko z baldachimem, nasze wspólne dziecięce marzenie, w rogu komoda. Sześć metrów od drzwi znajdował się na całą szerokość pokoju schodek w dół, gdzie Billy urządził coś na gust saloniku. Kanapa, stolik, fotele, fotel-worek, a zamiast ściany równoległej do drzwi była szyba, którą można przyciemniać. Skierowałem się do garderoby, przechodząc przez milutki kawowy dywan, by poczuć go między moimi gołymi palcami. Ech, to się nazywa prawdziwa rozkosz. Tak, więc wszedłem do garderoby. Wziąłem pierwsze lepsze osiem bluzek, spodni i skierowałem się do szuflady z bielizną. Z siedem bokserek, skarpetek, dildo, dwa paski... Zaraz dildo ?! Że, co? Hehehe, bardzo śmieszne. Naprawdę... Pewnie wsadza dziewczynom... 

Boże, przecież on jest prawiczkiem!! Tylko mi nie mówcie, że to Billa!! Dildo ma nie więcej niż piętnaście centymetrów, więc może to tylko tak dla żartu, albo z ciekawości... Albo, żeby się nim pieprzyć. 

Klapnąłem na podłogę z szoku. Mówił, że podobają mu się dziewczyny, a mnie nie okłamałby, więc albo ma specjalne upodobania, albo... jest w 50% gejem. 

WoW. O.K. 

Włożyłem dildo do kieszeni by zaraz potem po szybkim zgarnięciu kosmetyków Billa, udać się z powrotem do swojego pokoju. Ten to dopiero marzenie. Na przeciwko drzwi były cztery okna ułożone w rzędzie, a pomiędzy nimi wejście na taras-balkon, który leży na garażu. Po lewej stronie od drzwi ściana była pokryta kolorowym napisem w stylu graffiti „Carpie diem” mojego wykonania z drobną pomocą mojego braciszka. W tejże ścianie znajdowały się dwoje drzwi(też pokryte farbą). Jedne do łazienki drugie na basen do którego można się dostać też przez drzwi z Młodego łazienki. Po prawej stronie ściany punktu wyjścia stała komoda i w rogu szafa. Ściana równoległa do okien (przy której stała owa komoda) miała kolor pomarańczowy, przy oknach była czarna, zaś pozostała ściana była niebieska. Nasze pokoje mają bardzo podobny układ i też mniej więcej w środku pokoju przez szerokość przebiegał schodek. Na środku, przy stopniu niższej części pokoju stało identyczne łoże co u Billa. Na środku jasnej podłogi (tej wyżej) leżało futro (sztuczne oczywiście). Pod oknem w rogu ściany z napisem stało biurko z różnymi pierdołami. Skoczyłem szybko jeszcze po kosmetyczkę i już gdy schodziłem usłyszałem dzwonek do drzwi. Em, przecież Jost miał przyjechać za jakieś dziesięć minut. 

Wziąłem jeszcze bułkę i otworzyłem drzwi, gdzie stała Ria. 

-Cześć, skarbie. O, gdzie się beze mnie wybierasz?! 

To już wyjechać bez ciebie nie mogę? Po mojego Billa, jadę! 

-Hej, Ria. Jadę do Berlina. Billy został porwany... o ! Już przyjechał Jost muszę lecieć. 

Szybko cofnąłem się po torby i omijając ją. Drzwiami się nie przejmowałem, zapewne Saki się nimi zajmie. Zawsze ja to robiłem, ale nie mam teraz do tego głowy. 

Ria dalej stałe pod drzwiami... i teraz znowu mogę stwierdzić, że nie rozumiem kobiet. Po chuja tam stoi! Przecież dom jest pusty. 

Włożyłem torby do bagażnika i już miałem wsiąść do samochodu upadłem z krzykiem na kolana. Boże, Billy! Co się dzieje? Brzuch bolał mnie nie miłosiernie, wyciskając z oczy łzy, a z gardła krzyk. Byłem przerażony. Nagle zrobiło mi się niedobrze i zwymiotowałem na środku chodnika. Zarejestrowałem jeszcze ból z tyłu głowy i zatraciłem się w ciemności. 

***

Boże, jestem w pokoju Billa? Tak tu biało... Nie, stop! Bill ma wygodniejsze łóżko...

Zerknąłem na ścianę boczną. Też biała, ale zdecydowanie nie Młodego. Bliźniak nigdy by tak nie wybrudził ściany, prędzej ja... No chyba, że byłaby bitwa na jedzenie. Billy ma gorszego cela i pół wylądowałoby na ścianie. Ech, ale i tak by pewnie wygrał... 

Otworzyłem oczy i mogłem stwierdzić iż znajduje w sali szpitalnej, a nade mną, jak katy stoją Jost i Ria, kłócąc się znowu o jakieś gówno. Kiedy oni przestaną zachowywać się jak dzieci?! I co ja tu robię, do cholery?! Bill mnie potrzebuje, a ja się wyleguje! Scheiße! 

Zerwałem się z łóżka jak oparzony, a oni przynajmniej przestali się kłócić. 

-Gdzie są moje ubrania! Mieliśmy jechać, do cholery! 

-Tom! Uspokój się! Jak się odzywasz przy kobietach! 

A, ta znowu swoje zaczyna! Boże, najlepiej to być gejem i od kobiet trzymać się na kilometr! 

-Odzywam się tak jak chce! Do cholery! 

-Tom, twoje rzeczy są w szafce. Źle się poczułeś, albo zjadłeś coś i zwymiotowałeś na chodnik krzycząc z bólu... Co się stało? Wrzeszczałeś, jakby cię obdzierali ze skóry nawet, jak straciłeś przytomność. 

Co jest? Serio?! Nie czułem wiesz? Kolumb z ciebie Jost! Zwymiotowałem bo miałem takie kaprycho... Pff... 

-Coś z Billem. On bardzo cierpi i ja to czuje. Czuje tylko cząstkę tego co on, … 

-Przestań pieprzyć, Tom! Nic tylko „Bill to... Bill tamto...” mam tego dość! Pewnie uciekł gdzieś i dobrze, a ty od razu się nad nim trzęsiesz! Jak zdechnie to nad jego grobem zatańczę! Nikt po nim płakać nie będzie. To tylko drący się i na kilometr cuchnący pedalstwem, cwel! Co cię on obchodzi?! Jesteś mój! Nie jego. O, nie. On i tak prędzej czy później zginie. Pff. Nie zdziwiłabym się, gdyby miał zamiast ptaka cipę! Nie, sorry... Nawet kobiety mają większe jaja od niego. Zachowujesz się, jakby to on był twoją dziewczyną, a nie ja! Ta suka, nadaje się tylko do pierdolenia! Do kochania masz mnie…! 

Nie, nie mogłem już wytrzymać. Wstałem i uderzyłem ją z liścia w twarz. Nikt, do cholery (to pomyślane z naciskiem), nie będzie obrażał mojego brata!! 

-Nie, należę do ciebie, ani do nikogo! A od ciebie nawet menel jest więcej wart, dziwko! Dałabyś każdemu i każdej byle być bogata! Bill to osoba, która jest dla wielu bezcenna. Wielu ludzi podziwia jego prace, piosenki nawet sam styl. Ma więcej godności niż my troje razem wzięci. Dąży do swego celu, tak by nikomu nie zaszkodzić i nikt na tym nie stracił, a tym bardziej on, w przeciwieństwie do ciebie, nikogo nie wykorzystuje. 

Musiałem na chwilę przerwać i wziąć pierwszy głębszy wdech od początku tej wypowiedzi, a przy okazji trochę się uspokoić. 

-Ria, z nami koniec. Panowie... – tu zwróciłem się do ochroniarzy, którzy właśnie przyszli zwabieni krzykami - … proszę wyprowadzić tą panią i trzymać ją ode mnie z dale... Aaa!! 

Znowu ten przerażający ból, przeszył moje ciało, najbardziej dając o sobie znać w okolicach pośladków i, jak zwykle, brzucha. Zwinąłem się na łóżku w kłębek próbując choć trochę zminimalizować ból, ale na nic się to zdało. Czułem się, jakbym był w wodzie, prawie nic nie było słychać, wszystko rozmazane i nie mogłem złapać oddechu. Boże Billy, co ty prze ze mnie musisz przeżywać? 

Ból powoli przechodził. Powoli. Bardzo. Nadal czułem wielki dyskomfort w różnych partiach ciała, ale już dało się zauważyć iż ból nie jest mój, tylko Młodego. Billy, wkrótce cię znajdę, przysięgam. I własnymi rękoma zabije tych skurwieli. 

Powoli wracając do rzeczywistości usłyszałem lekarza głos, jak w piosence „Jak anioła głos” 

 -Musi pozostać w szpitalu co najmniej tydzień. Chcemy mieć go na oku jeżeli ataki by się powtarzały. 

 -Będą się powtarzały dopóki nie znajdę Billa, konowale. 

Wychrypiałem. Nie jest dobrze. Czuję, jakbym miał zasnąć. A ja muszę znaleźć Młodego. Nie mogę go stracić. 

Nie mogę.

5 komentarzy:

  1. Boże...biedny Bill biedny Tom. Co za skurwiele z nich. Jak można tak traktować człowieka. Jakbym ich dopadła to nie przeżyli by spotkania ze mną. Bardzo dobrze Tom zrobił że zerwał z Rią. Ja na jego miejscu za to co powiedziała o Billu to bym ją pociągnęła za włosy i waliła tym pustym łbem o ścianę. Ale i tak dobrze że chociaż jej przywalił. No nie mogę tego czytać bo mnie kurwica bierze jak czytam o tym co oni robią Billowi. Ugh muszę się uspokoić bo źle się to skończy. Pozdrawiam was i całuję kochane!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, przepraszam! Nie chciałam Cię aż tak zdenerwować ani nic :cccc Ale cieszę się, że się podoba :)
      Pozdrawiam~

      Usuń
  2. Witam was, kobitki! :)
    Cóż, rozdział jak zwykle świetny, jak i jego treść, przesłanie, sposób pisania i wszystko zajebiste! (Za przeproszeniem) ^^
    Chyba wole nie pisać, co bym zrobiła tym .... co biednego Billa tak traktują!
    Za dużo przekleństw by wtedy było..
    a trzeba być kulturalna^^ :D
    Chociaż zgadzam się z osobą wyżej!
    Mam nadzieję, że Tommy dokopie jeszcze tej primadonnie Rii! :D
    a no i tym barbarzyńcom!
    Pozdrawiam, ściskam, buziole. <3
    \\~ Lauri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię, Lauri :)
      Jakim przeproszeniem? Wolność słowa :p
      Haha, myślę, że nie ty jedna ;)
      Primadonna... nieźle powiedziane xd
      Pozdrawiam~

      Usuń
  3. Jeszcze gorzej! Jak się pokomplikowało! Niby w jaki sposób teraz Tom dostanie taśmy?! oOo Gwałcom mi Billa *lenny face* *ona ma właśnie złe myśli* Idę czytać dalej .-.
    Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń