piątek, 21 października 2016

Rozdział 18

BILL

Ugh... dawno nie byłem tak wkurzony i smutny jednocześnie. Ostatnio właśnie wtedy, kiedy mnie olał dla Rii w dzień przed porwaniem. Wtedy myślałem, że go zabiję a jednocześnie popłacze się jak małe dziecko. Ale no... On już od dawna był dla mnie wszystkim.

Wróciłem do swojego pokoju i zacząłem pakować wszystko do walizek i plecaków. Muszę czymś zająć ręce i postarać się niczego nie zniszczyć. Jak tej lampy, która wypadła mi z rąk.

Brawo, Bill. Nie jesz, dajesz się porwać, zamartwiasz brata i zmuszasz go do różnych rzeczy i jeszcze rozpierdalasz lampę. Po prostu jesteś zajebisty, Bill! Nie dziwota że wszyscy cię kochają!

Bliźniak po chwili wpadł do mojego pokoju w samych bokserkach. Rozejrzał się po pokoju i gdy ujrzał lampę odetchnął, a potem zobaczył walizki i z nieznanych mi przyczyn wpadł w histerie. Dopadł mnie i mocno przytulając prosił, żebym nie odjeżdżał, bym nie zostawiał go samego. Zaczął płakać. Płakał i błagał, żebym go nie zostawiał, mówił że pojedziemy do LA dam mu tydzień i będzie tylko mój!

Gdy tak mnie tulił, czekałem na odpowiedni moment aby wciąć się w jego gadkę.

-Jeden warunek.

Oprócz tego że pakuje się właśnie na wyjazd do LA który mamy jutro.

-Nigdy więcej nie powiesz, że powinieneś być na moim miejscu w tamtych dniach.

-Billy, przepraszam. Ja się czuje po prostu winny. Nie zasłużyłeś na to co cię spotkało. Nigdy więcej tego nie powiem.

Powiedział, wciąż płacząc. Przytuliłem się mocno do niego.

-To dobrze. A teraz chodź się pakować, bo potem nie zdążymy.

Poprosiłem i pocałowałem go w policzek.

-Yhm.

Zamruczał i pokiwał głową. Skierował się do wyjścia ale jednak został i odwrócił się do mnie.

-Pomogę ci się spakować, będzie szybciej.

Zerknąłem na niego.

-A co z twoimi rzeczami?

Rzuciłem mu do rąk bluzkę. Jak się uparł, żeby mi pomóc, to i tak to zrobi i tak, a pomoc się przyda.
Zaczął mnie pakować.

-Mam o wiele mniej rzeczy niż ty.

Stwierdził, a ja pokiwałem głową, przyznając mu rację.

-Też racja.

Odparłem i poszedłem do garderoby, spakować ubrania. I... no właśnie.

-Tom, co ja mam ubrać na podróż?

Spytałem.

-Skarpetki, buty, spodnie, stringi, bluzkę i sweter.

Wywróciłem oczami i wróciłem do niego.

-Dwie rzeczy: nie wiem dalej, w co się ubrać, no i nie mam stringów.

-No to pożyczę ci moje.

Skwitował i momentalnie poczerwieniał, a ja o mało nie padłem na podłogę.

-Nie mówiłem tego.

Mruknął cicho. 

-Zejdę przy tobie kiedyś na zawał.

Stwierdziłem  i wróciłem do garderoby, z której po kilkunastu minutach wyniosłem dwie pełne walizki.

-No, to część już mamy.

-Część czyli ile jeszcze?  

Spytał przerażony.

-Trzeba ci będzie kupić stringi. Czarne czy czerwone? A może białe? Będziesz wyglądał, jak dziewica.... Z koronką czy bez?  A może ze sznurowadłami?

Mruczał do siebie myśląc, że go nie słyszę.

-Przecież on nie może nie mieć stringów! Z takim tyłkiem! W ogóle to będę musiał go zaprowadzić do sex shopu... może jeszcze dzisiaj? Jutro wyjeżdżamy...

Mruczał dalej.

-Ostatnio widziałem takie fajne monster dildo... może jeszcze będzie? A dla Bila wersja mini.... i taki fajny strój pokojówki był... tylko dla mnie czy dla niego? Chyba na nim lepiej by wyglądało... a strój pielęgniarki kupie mu na urodziny! O! Mamy je za ponad miesiąc... um, a może przed wyjazdem ogolę sobie jeszcze nogi?...

On na prawdę myśli, że jestem głuchy?

-Tom, błagam, o czym ty myślisz? Ja do seks shopu nie idę, ludzie mnie zjedzą. I potrzebne mi jeszcze ze dwie trzy walizki na garderobę.

-Em... Billy.... ale zawsze możesz powiedzieć, że masz dziewczynę i to dla niej! Albo że dla chłopaka! Po za tym mam taki sex shop co do niego już... nie pamiętam ile ja tam razu byłem! Spodoba ci się!  

Zrobił te swoje kocie oczka, a ja... nie umiem im się oprzeć. Westchnąłem.

-Pójdę tam tylko ze względu na ciebie, ale jak mnie zostawisz z kimkolwiek, to tego pasa nie ściągniesz przez miesiąc. 

Zastrzegłem sobie. Nie mam ochoty mierzyć się z moimi lękami.

-Oki! Kupimy sobie takie podwójne dildo... 

Rozmarzył się, a ja próbowałem skończyć pakowanie.

-A ja myślałem, że strój pokojówki... 

Mruknąłem pod nosem.

-Czym szybciej mnie i siebie spakujesz, tym szybciej tam pójdziemy. 

Obiecałem.

-Strój pokojówki też! 

Stwierdził i zamyślił się na chwilę.

-Chodź coś ci pokarze.

Powiedział i pociągnął mnie do swojego pokoju. Tam stanęliśmy przed regałem i pociągnął za jedną z płyt, a wtedy ukazał się ukryty pokój, w którym było mnóstwo zabawek. Pokój był tak wielki jak moja garderoba.

TOM

Billy stał tak przez chwilę przed moją skrytką, milcząc.

-BożeczemujanicotymniewiemkimtyjesteśigdziejestTom? 

Wyrzucił jednym tchem i zaczął wszystko oglądać.

-Jak "50 twarzy Graya"... chcesz to na mnie wypróbować?   

Spytał zaskoczony i chyba trochę przestraszony.

-Jeżeli ty będziesz chciał... większość już wypróbowałem... A to... um ... jak chcesz to mogę no... je wyrzucić...

 -Co to? Mogę to wypróbować, ale tylko z tobą.

-Czyli mnie też kochasz? Czy tamtego Toma?

-Jakiego tamtego Toma?

-Tego, co nie używał zabawek i nie był taki... taki nijaki i był hetero.  

-Nie. Kocham cię takiego.

-Czyli jak wrócimy z sex shopu to pomożesz ogolić mi nogi?

Westchnął cicho.

-Jasne.

-Kocham cię! Pooglądaj sobie, a ja się szybko spakuje i pójdziemy pakować cię dalej.

Na mojej twarzy wykwitł taki banan taki full happy. A mój Billy... Został w tym dziwnym pomieszczeniu i znając go to ogląda, bierze do łapek i myśli, jakby to było, gdybym tego na nim użył, przez co jest czerwony jak buraczek. O!
Gdy spakowałem ubrania i szedłem do łazienki, wszedłem do Pokoju Boga (nad drzwiami od wewnętrznej strony wisi podpis...) i otworzyłem szafkę z napisem ' hardcor' i nie patrząc na Billa poszedłem spakować kosmetyczkę.

-Czemu tam pisze hardocre? 

Spytał mnie brat.

-Zaglądnij.

Ja już sobie ogląda to niech wie... uch może mnie nie wydziedziczy? W ogóle brat może wydziedziczać? Jego reakcja? 

-CO TO JEST? 

-Hardcor Monster Big Dildo... 

Wyszeptałem i schowałem się w toalecie. Billy! Nie bij...

-Miałeś to w sobie? Boże, mnie by to na pół chyba rozerwało.

-Trzeba porządnie rozciągnąć i tak.

Napisałem na kartce, złożyłem z niej samolot i rzuciłem Billowi

-Jak ci się to kiedyś ze mną uda to będziesz wielki... ja to nie umiałem na początku rozciągnąć się na tyle, żeby moje dildo włożyć..

-Jak chcesz to mogę ci te dildo włożyć nawet jutro wieczorem jak będziemy w LA .

Mam nadzieję, że doleciała do niego kartka... Uch... Billy... mój Billy wypięty w moją stronę jęczący... To.. to musi być wspaniałe! A ty Tommy siad!

-A czemu nie mówisz ze mną normalnie? I możesz spróbować.

-Bo się wstydzę, a jak się zgadzasz to czeka cię rozciąganie dzisiaj wieczorem i jutro rano i po południu.... 

Nie odezwałem się tylko znowu wysłałem mu samolocik... Wszedłem głębiej w łazienkę i spojrzałem w lustro... Nie ma mowy żebym wyszedł z tej łazienki z taką czerwoną facjatą!

-Ale musisz do mnie mówić! 

Usłyszałem jego żądanie. Dobrze wiem, że lubi mój głos. Gdy byliśmy mali, często prosił mnie, żebym mu śpiewał.

-Ok, to pakujemy cie czy rozciągamy?

Zapytałem lekko zażenowany, wciąż nie wychodząc z łazienki.

  -A co wolisz?

-A jak myślisz?

-Rozciąganie.

-To ściągasz majtki? 

Wyszedłem z łazienki i wróciłem do pokoju, chwytając korek i żel intymny i ciągnąc bliźniaka na łóżko.

-Sam to zrób. 


A to szczwana bestia! Prowokuje mnie! Popchnąłem go, by się położył i ściągnąłem mu bokserki.

-um... mogę cie popieścić? 

No, w końcu co z naszym zakładem.

-Rób co chcesz... zaczniemy od jutra. 

Westchnął, patrząc na mnie. Założę się, że pragnął mojego dotyku nie mniej, niż ja jego.

-Tylko mnie przytul, okey? 

Rzuciłem się na Bill'a jak wygłodniały hanibal i zacząłem go całować, ssać, lizać, dotykać, głaskać miętosić.... miała być taka wersja ale tuli-tuli fajniejsze...

-Dobrze Billy...

Przytuliłem go i pocałowałem w policzek.

-Zaraz w policzki mogę całować, tak? 

-Tylko w policzki.

Szepnął, chociaż czułem, że chciał powiedzieć co innego.

 -Yhy.

Złożyłem pocałunek na jego policzku.

- Możesz się wypiąć na czworaka? Za sekundke wracam.

Gdy Bill wykonywał moje polecenie, ja podszedłem do biurka i wziąłem zmazywalny marker, by zaraz klęknąć za bliźniakiem i zacząć rysować po jego tyłku.

-tu oczko... tu nosek... a ty buźka. 

Po chwili tyłek Billa był jego drugą twarzą, a te drugie policzki zostały obsypane całusami. Moimi, oczywiście! A bliźniak poczerwieniał i schował twarz w poduszce, całe szczęście, że również się rozluźnił nieco, więc nalałem mu żelu i jednym palcem masowałem dziurkę między jego "policzkami", powoli wkładając w niego palec i dalej całując jego drugą twarz. Co jakiś czas z jego słodkich usteczek wyrywały się jęki.

-Tom... Tom..

Włożyłem drugi palec i zacząłem nimi poruszać, czując, że Bill już dość się rozluźnił.

-Ach... T-tom... 

Jęknął i zacisnął dłonie na pościeli.

- Hmm? Co, Billy? 

Dołożyłem też czwarty i nim zacząłem nimi ruszać. W tył w przód w tył w przód....a Bill jęknął głośniej.

-P-podniecasz mnie

 -A ty myślisz że ja ze stali? Tommy już by stał na baczność. Wkładam piąty, Billy.

-N-nie! Wejdź we mnie..  proszę... Tom... zrób to... 

Prosił mnie tak ładnie... na prawdę chciałem to zrobić.

-Bill... ja mam zakaz seksu przez tydzień i pas cnoty założony... klucz jest w twoim pokoju...

Włożyłem ostatni palec, a co za tym idzie - całą rękę.

-Błagam... idź po niego i wejdź we mnie... chcę tego... 

Prosił, wijąc się pode mną a po policzkach pociekły mu łzy.

-To jest takie duże... 

Mówił przez ściśnięte gardło.

-Billy... teraz Tommego to ty nie będziesz czuć...

Scałowałem jego łzy, wsłuchując się w opuszczające jego usta jęki.

-Pomóż... mi dojść... proszę... 

Wzdrygnął się, uciekając od mojej ręki i jęknął znów. Muzyka dla moich uszu, przysięgam.

-Bill... Billy odwróć się na plecy...

- Jak? Twoja ręka jest we mnie...

Spytał cicho, ciężko oddychając, więc wyjąłem rękę, na co jęknął głośniej i opadł na łóżko, obracając się na plecy.

-Dziwne to... uczucie.. 

Spojrzał na mnie lekko zagubionym wzrokiem.

-Wyobraź sobie że ja przechodziłem to samo...wiem te uczucie pustki, nie? 

Uśmiechnąłem się i włożyłem mu całą rękę w dziurkę, a Billy'ego wziąłem w usta, robiąc mu loda.

-Tom! 
 

Krzyknął, czując to wszystko i wygiął się w łuk. Jego oddech stał się szybszy a penis momentalnie stwardniał do granic możliwości.

-Tom... Tom... mocniej... szybciej... 

Przyspieszyłem ruchy ręki oraz głowy, a mój bliźniak praktycznie nie może złapać tchu, ciągle powtarzając moje imię. Czując, że Bill zaraz dojdzie, przyssałem się na jego członku jeszcze bardziej, wyjąłem rękę i zamiast niej włożyłem troszeczkę większy korek, na co jęknął głośno moje imię i doszedł obficie.

-Boże... Tom... jak ten zakład się skończy... i wciąż będziesz mnie chciał... chcę mieć z tobą najbardziej zboczone, sado-masochistyczne i odjechane stosunki, jakie będziemy w stanie wymyślić...

Poprosił, ledwo dysząc.

 -Bily... ty nie wiesz co mówisz....


-Niby czemu?

Widziałem, jak próbuje przyzwyczaić się do korka i uspokoić przyspieszony oddech.

- Bo jak dla mnie to świetny pomysł... Ty i ja...w różnych sytuacjach... ból i podniecenie... nieziemska przyjemność...

-Ty... ty nie wiesz jaką rozwiniętą w tym kierunku mam wyobraźnie... tylko, Billy, mnie nie podnieca twoje cierpienie, ale znam parę rzeczy, pozycji, zabawek które spodobają się nam obojgu.

Wplątał palce w moje włosy i przyciągnął moją twarz do swojej.

-Po prostu czasem zrób to mocniej... ugryź mnie, pociągnij za włosy... i spełnij swoje pragnienia, dobrze? 

Spytał i mnie pocałował.

-Dobrze.... kurczę.... jestem pantoflarzem...

Odparłem, oddając pocałunek.

-Niby czemu?  


Spytał, znów mnie całując.

-Nie wiem, jak wytrzymam ten tydzień...

-Ech nie ważne.... 

Pocałowałem go.

-Będę ci pożyczał dilda... 

czwartek, 13 października 2016

Rozdział 17

BILL

Tom zwariował. Co ja mam robić, co robić, co robić... siedzę w tym szpitalu już ze dwie godziny a oni wciąż go badają i szyją a ja płaczę i płaczę i każą mi się uspokoić ale ja nie potrafię i ta pielęgniarka chce mi dać coś na uspokojenie a ja nie i wtedy zaczynam znów ryczeć jeszcze bardziej i bardziej... cholera. Wyciągnąłem w końcu telefon i drżącą dłonią, po kilkunastu minutach wahania i decydowaniu, że jednak nie, zadzwoniłem do Gustava. Odebrał po dwóch sygnałach.

-No co tam, Bill, potrzebna pomoc w pakowaniu?

Zapytał, a ja po prostu znów się rozpłakałem.

-Bill, co jest?

Wyraźnie zaniepokoił go mój płacz. Uspokoiłem się trochę.

-Je..jesteśmy w szpitalu... Tom... głowa...

Chciałem. Na prawdę chciałem i starałem się mówić pełnymi zdaniami, ale one więzły mi w gardle.

-Spokojnie, Bill, będzie dobrze, Tom jest twardy...

Próbował mnie uspokoić, ale coś mu nie szło.

-Co się stało?

Usłyszałem inny znajomy głos i skuliłem się jeszcze bardziej na moim krzesełku.

-Tom miał wypadek.

Goerg. To z nim jest Gus... Dlatego tam jest Geo.

-Bill, jesteś na głośnomówiącym. Co się stało?

Przez kilka długich sekund nic nie potrafiłem powiedzieć, aż w końcu jakoś mi się udało wymamrotać.

-Wy...wywalił się... rozciął głowę... krew... miał omamy.

Mówiłem bardzo cicho, ale chyba mnie zrozumieli.

-Stary, będzie dobrze. Nie takie rzeczy go spotykały i nic mu nie jest. Nie możemy przyjechać, bo zabraliśmy nasze dziewczyny do Paryża, ale... jesteśmy z wami.

Mówił Geo, a ja rozłączyłem się, bo właśnie z sali Tom'a wyszedł lekarz i podszedł do mnie.

-Pański brat...

Zawahał się przy tym słowie, ale zaraz kontynuował.

-Rozciął sobie głowę, co już zszyliśmy i ma lekki wstrząs mózgu, ale to mu niedługo minie. Ma zaskakująco wysoki poziom endorfin i testosteronu, co tłumaczy jego... ciągłe śmiechy.

Wyjaśnił, a ja poczułem, jak coś spada mi z serca. Uczucie ulgi jest wspaniałe. Skuliłem się trochę, drapiąc po ramieniu.

-Dziękuję.

-Proszę go zabrać, uspokoić i dbać. Nie może uprawiać żadnej większej aktywności fizycznej przez minimum tydzień.

Wyjaśnił i odszedł, a po chwili z sali wyszedł Tom. Spojrzał na mnie roześmiany, ale gdy zauważył mój wyraz twarzy, jego mina zrzedła i podbiegł do mnie szybko.

-Wszystko dobrze?

Zapytał zdenerwowany i zaczął oglądać mnie ze wszystkich stron. Przytuliłem się do niego. Szczęściem mieli w rzeczach znalezionych jakieś ciuchy i nie musiał wracać w bokserkach do domu. Objął mnie mocno.

-Nie. Bałem się.

Szepnąłem.

-Przepraszam.

Jęknął.

-Już więcej tego nie zrobię! Przysięgam!

Skinąłem głową.

-Wiem, bo załatwiłeś sobie tydzień bez seksu.

Westchnąłem, w końcu to też aktywność fizyczna a ja na górze nie będę... no a nie będzie kazał mi się na niego nabijać, nie? Czy tak?

 -Co!?! Żartujesz, nie? Powiedz, że żartujesz! 

Zapytał z autentycznym przerażeniem na twarzy. Pokręciłem głową.

-Lekarz powiedział, że przez tydzień masz zakaz większych aktywności fizycznych.

Odpowiedziałem, kuląc się, bo jakiś ratownik przechodził obok nas i się na nas patrzył. 

-Nawet na jeźdźca? 

Zapytał z nadzieją, a ja zaczerwieniłem się i zamarłem.

-Uhm...

Mruknąłem.

-Czyli...czyli co będzie? Ja chyba nie wytrzymam. 

Przyznał. lekko przerażony, szeptem.

-A dilda? 

Zapytał po chwili równie cicho, a ja w tej chwili nie wytrzymałem.

-Cicho! Na razie masz obiecany sriptiz, ale jak coś takiego mówisz, to najwyraźniej nic ci nie jest.

Odwróciłem się i skierowałem do wyjścia. Po chwili dobiegł do mnie.

-Czyli mogę zrobić ci ten striptiz?

Zapytał, szeptając mi do ucha. Aż przystanąłem i spojrzałem na niego zdziwiony.

-To nie ja miałem go zrobić?

Spytałem.

-A nie możemy zrobić razem?

Zapytał od razu, a ja się zarumieniłem.

-Może najpierw wrócimy do domu?

Zaproponowałem.

-Chyba masz racje...

Na parking dotarliśmy w akompaniamencie jego śpiewu "Hej sokoły". Odetchnąłem i pociągnąłem go w stronę jednej z taksówek, po czym podałem adres. Przynajmniej mam pewność, że nie zrobimy tego w samochodzie...

Szybko dojechaliśmy do domu. Za szybko. Nigdy nie wiem, czego się spodziewać po bracie. Idziemy spać, kochać się, oglądać film, jeść?

-Pójdziemy popływać w basenie?

Spytał a ja skinąłem głową.

-Idę się przebrać.

Skierowałem się na schody. Wszedłem do pokoju a mój bliźniak za mną i zaczął nas obu rozbierać, a raczej rozbieraliśmy się nawzajem. 

-Poczekaj chwilę.

Wyszedł z pokoju i po chwili wrócił, wciąż goły, z pasem cnoty w dłoniach.

-Idziemy?

Patrzyłem to na niego, to na pas.

-Nago? A to po co?

Spytałem zaskoczony.

-No idziemy się pływać + moje marzenie o seksie w basenie = prawdopodobny sex, a, że mam zakaz na sex... Kluczyk wrzuciłem do twojej garderoby, soo..

Ja. Mam. Mega. Bałagan. W. Garderobie. I teraz nie wiem, co robić. Z jednej strony ta wizja, co Tom mi podsunął jest taka kusząca, a z drugiej się stresuję... co ja mam zrobić? Chyba się rumienię, ale jak mam wizje bliźniaka z naszego seksu i dodam kropelki wody, to mi się to podoba... Cholera.

-A...acha. To chyba wiecznie będziesz w tym chodził...

-Nie.

Pokręcił głową, a ja uniosłem lekko brew.

-Pamiętam mniej więcej, gdzie go rzuciłem.

Westchnąłem.

-Nasz ostatni dzień w domu i będziemy pływać i szukać klucza...


-... i pakować się. Po za tym ja go szukać nie będę. Będzie mnie kusił. 

Poprawił mnie i wszedł do basenu.

-Po za tym ta kulka jest całkiem przyjemna.

Wszedłem za nim.

-Czyli rozumiem, że nigdy więcej nie zamierzasz uprawiać seksu? 

Zapytałem. 

 -... Pomogę ci ale ty go przetrzymujesz... 

Zaczął pływać z lekko obrażoną miną. Ja jednak po prostu oparłem się o brzeg.

-Kurczę ten hak to dobry pomysł...

Uniosłem w górę jedną brew.

-Jaki hak?

Mój brat dziwnie mocno się zaczerwienił i spojrzał na mnie.

-Bo... to no... Można doczepić... ten no... hak.

-I co on robi?

Dopytałem zdezorientowany. Odetchnął głęboko, nim odpowiedział.

-Do pasa można doczepiać hak który jest zakończony kulką, którą się wkłada do tyłka.

Powiedział szybko i zanurkował, chyba po to, żeby pozbyć się czerwieni ze swojej twarzy. Trochę mnie zamurowało ale w końcu westchnąłem i czekałem, aż mój bliźniak wynurzy się spod tafli wody.

-Uhm.

Mruknąłem i zacząłem pływać wzdłuż basenu.


TOM

Billy, się chyba na mnie fochnął... Ej! Ja nie chcę żeby się na mnie fochał!
Podpłynąłem cicho do niego i wynurzyłem się zaraz przed jego twarzą i pocałowałem go namiętnie w usta.

-Billy... Nie gniewaj się. Chciałem dobrze... Jak bym cię zgwałcił w basenie pewnie miałbyś traumę!

Spojrzał na mnie zaskoczonymi patrzałami.

-Nie focham się. Po prostu dam ci to, czego chcesz.

-Ale ja nie wiem sam czego chce! Jestem zagubiony.


To prawda.Przytuliłem go. Wiem na sto procent:
-że jestem gejem,
-że kocham Billa,
-że lubię zabawki
Ale, jednak się w tym wszystkim gubię. To jest dla mnie chyba trochę za szybko.

-Billy, ja chyba nie mogę się z tego otrząsnąć. Trzy tygodnie temu byłem hetero z dziewczyną którą myślałem, że kocham, a teraz jestem homo, myśl o hetero seksie mnie obrzydza i całym sobą cię kocham. To jest dla mnie szok. Przepraszam, Billy.

Skrzywił się lekko ale zaraz wrócił ze swoją pokerową twarzą


-Więc załóż się ze mną.

KOCHAM ZAKŁADY!

-O co? Jak? Gdzie? Kiedy?
 

Uśmiechnął się lekko.

-Przez tydzień nie zbliżymy się do siebie bardziej, niż za czasów tras. Zero pocałunków, pieszczenia, seksu... jak bracia. Jak kiedyś. Jeśli to, co powiedziałeś dzisiaj się nie zmieni... to nie zmieni się nic między nami. Będę cały twój. Wchodzisz w to?

 -Czyli tak: 1.Zero seksu, buziaków i mizianka przez tydzień. 2.Możemy razem spać, przytulać się. 3.Jeżeli dalej będę sobą to co jest podpunkcie pierwszym będzie dostępne... Coś pominąłem?


-Nie. Doskonale to ująłeś. I... Tom... to nie jest, że ja cię nie kocham czy coś, tylko... zaskakuje mnie twoje podejście do tego wszystkiego. Boję się, że za jakiś czas ci się odwidzi i stwierdzisz, że to była chwilowa fascynacja. A jeśli tak, to wolę to zakończyć teraz... no i nie chcę, żebyś mnie zdradzał potem na prawo i lewo z pannami bo jednak nie jesteś gejem ale nie chcesz mnie ranić...

Bawił się palcami i nie patrzył mi w oczy.

-Rozumiem, masz prawo myśleć, że mogę ci zdradzać.

Nie powiem. Zabolało mnie to, ale Bill ma rację, a po za tym sam wyrobiłem sobie opinie skaczącego z kwiatka na kwiatek, ale... kocham go i zrobię dla niego wszystko.

-Billy, zgadzam się na wszystko. Jeżeli chcesz możesz mnie trzymać bez seksu nawet z rok! Jeżeli nie będziesz mieć dzięki temu żadnych wątpliwości to nawet dwa lata! Tylko mam trzy pytania.
 
-Przepraszam...

Trochę się zmieszał.

-Jakie?

-Nie masz za co przepraszać. To hmm... Mogę używać dild czy dildów? Jak to się nazywa w liczbie mnogiej...

 Pokręcił głową.


-Ranię cie i ja to czuje.

Położył sobie dłoń na serduszku.

-Jeśli chcesz to możesz

-Ale, ja raniłem cię bardziej i jak to mówi stare przysłowie: "oko za ząb, ząb za ucho, a nuttela za gofry".

Położyłem dłoń na jego rączce i splotłem nasze palce.

Zgłupiał.

-Nuttella za... Nie ważne, ale przecież mnie nie raniłeś.

Spojrzał na wasze splecione palce.

-Jakie jest drugie pytanie?

-Raniłem, raniłem i nie zaprzeczaj. Um, drugie to takie czy mogę zadać jeszcze trzy?

Zaśmiał się.

-Możesz zadać do woli. I jak mam nie zaprzeczać? Nie czuję się zraniony.

Odpowiedział ale chyba sobie coś przypomniał, bo zaczął bawić się kolczykiem w języku.

-Taak... Na pewno... Ech, to trzecie i czwarte. Czy za tydzień mnie rozdziewiczysz? I Czy przez ten tydzień jako dziewica muszę ubierać się na biało?

Nie chcę ubierać białych sukienek! Ani habitów i chodzić na szczudłach jak w takim jakimś polskim filmie o lesbijkach, którego nazwy nie pamiętam!

Na chwilę go zamurowało. Spojrzał na ciebie dziwnie.

-Eee... na trzecie pytanie nie znam odpowiedzi, jeśli mam być z tobą szczery to się boję, z kolei jeśli chodzi o czwarte... Nie? Skąd w ogóle ten pomysł? I tak, na pewno!

Uparł się żeby nie przyznać, że kiedykolwiek go zraniłem.
 -Czyli będę dziewicą do końca życia...

Bosze ja nie chcę!! Ech... Najwyżej kupię sobie sex-maszynę i z nią stracę cnotę i zrzucę swój wianek... a chciałem go dać Billowi...

-No bo dziewicę ubierają się na biało, nie? I zraniłem cię! O! Pamiętasz jak się pobiliśmy? Rozwaliłem ci nos!

Inaczej go nie przekonam, a jeżeli mi nie uwierzy to zabiorę go do konowałów żeby mu pokazali jego kartotekę.

-Sam się o to prosiłem. Sprowokowałem cie do tej walki. Czy ja się do tej pory ubierałem na biało?

Spytał retorycznie. Zamknął oczka i westchnął.

-Zrobię to, tylko daj mi czas.

Poprosił i wyszedł z basenu, rzucając się na leżak.

-Nie ubierałeś się na biało, ale to zupełnie inna sytuacja! I to, że mnie prowokowałeś nie ma nic do rzeczy. Najważniejszy jest fakt, że cię zraniłem.

Wyszedłem z basenu i kucnąłem mu przed twarzą

- I ostatnie pytanie. Dostanę ostatniego buziaka przed tym tygodniem?

Zrobiłem kocie oczka, więc musi podziałać, nie?

-Dobrze wiesz, że z tym wyrazem twarzy ugrasz u mnie wszystko...

Westchnął teatralnie i pocałował cię długo.

-Co nie zmienia faktu że nigdy nie zraniłeś mnie celowo.

Udaje że nie pamięta takich sytuacji.  Mój kochany Billy!

Klapnąłem na podłogę. Wygrać czy przegrać?

-Bill pamiętasz jak mama upiekła kiedyś sernik, a ja ci powiedziałem, że się zepsuł?

-Tak. No i?

Siedzi po turecku.

-Skłamałem. Billy... Przepraszam... Ja go zjadłem... Cały...

Spuściłem głowę i czekałem na wyrok. Teraz mnie znienawidzi!

Zaczął się śmiać.

-Wiem o tym, głupku. Widziałem cię potem w kuchni jak go jadłeś. Jeśli to miał być przykład, że kiedyś mnie zraniłeś, to nie przekonałeś mnie.

-Ale jak ci to powiedziałem to się rozpłakałeś!

No przecież dobrze pamiętam!

-No... tak. Bo było mi przykro, że się zepsuł. Ale w sumie to i tak nie miałem do ciebie pretensji a potem zabrałem ci czekoladę, więc no. Poza tym od kiedy ja jem dużo?

Zapytał ciekawie.

-Jakieś inne przykłady? Coś co mnie przekonać?

-Odbiłem ci dziewczynę w podstawówce!

To musi go przekonać!

-Tak... no i?

Nie ruszyło go to.

-Tom, dobrze wiesz, że cała szkoła to dla mnie zamknięty rozdział.

Dodał.

-Jak wiozła nas karetka powiedziałem, że jesteś gejem.

Wywrócił oczami.

-Byłeś jak naćpany. Poza tym siebie też wkopałeś.

Dalej nie przekonany.

-To.. mmm... a...to... W tedy gdy cię uderzyłem w Billy'ego? Nie prowokowałeś mnie.

-Nawet o tym nie pamiętam.

-A, jak zemdlałeś przed porwaniem?

Zagryzł wargę.

-Byłem zazdrosny o Rię. Masz prawo do własnych wyjść. Była dla ciebie wszystkim.

Zamilkł.

-Ale, zawsze jeździliśmy razem i tuż przed wyjazdem powiedziałem ci że cię nie biorę. Mogłem przynajmniej powiedzieć ci o tym wcześniej! Plus nie przypilnowałem cię z jedzeniem!

-Jezu, Tom, przestań się obwiniać o coś, co nie ma znaczenia! Ona była dla ciebie wszystkim i to zrozumiałe, że tak robiłeś. Ile razy dla mnie z czegoś zrezygnowałeś, nawet wystawiłeś kumpli? A o jedzenie powinienem się troszczyć sam a nie zwalać to na ciebie.

Zdenerwował się trochę bo na prawdę nie lubi czasu kiedy byłem z Rią.
  
-Ale, ja jestem beznadziejny! Rozumiesz?! Jestem kompletnym idiotom i dupkiem, a bratem jestem takim, że mnie można pożałować! To ja powinienem zostać porwany, a nie ty! Nie zasłużyłeś sobie na to w przeciwieństwie do mnie!

Ja nie mogę! Wychodzę stąd. Bill miał się nigdy nie dowiedzieć o moich wyrzutach sumienia. Przez nie jestem słaby i Billy nie będzie miał we mnie oparcia bo będzie się bał, że będę mieć je jeszcze większe! Kurwa skąd ja biorę tą logikę!

-Tom!

Krzyknął za tobą.

-Gdyby był wybór, czy pójdę tam drugi raz czy wezmą ciebie, to poszedłbym ja! Nie pozwoliłbym ci tam iść, choćbyś był moim największym wrogiem, a tak się składa, że nim nie jesteś!

Wrzasnął za tobą i pobiegł do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.

Poszedłem do pokoju i trzasnąłem drzwiami. Znalazłem wolny kawałek ściany i zacząłem o nią walić głową.
 
-Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa!

I oto mamy potwierdzenie, że jestem beznadziejny! Kurde no! Zabiję się!

Billy wparował do mojego pokoju i położył na komodzie kluczyk.

-Daję ci wolną rękę. Rób, co chcesz, ale nigdy więcej nie mów, że powinieneś zostać porwany, bo to w tobie się zakochałem i nie dałbym cie skrzywdzić.

Powiedział i wyszedł.

 

czwartek, 6 października 2016

Rozdział 16

BILL

Obudziłem się czując coś twardego wbijającego się w mój pośladek. Zamarłem. O matko o matko o matko o matko. I co ja mam zrobić? Co co co co co ja mam zrobić? Jak się ruszę to on się obudzi a jak się nie ruszę to będzie mi się wbijać...

Bosze Bosze Bosze muszę coś zrobić. O! Wiem! Wstanę... ale... ale on mnie obejmuje... o luju... dobra. Łapka w łapkę. Odchylamy Odchylamy Odchylamy... poruszył się! Zamarłem...
Tom się budzi?

Śpiii.... 

Dobra, jednak śpi. Uff... okey... odchylamy łapkę... jest! Prawie jestem wolny! Jeszcze tylko druga ręka... yay! Udało się! Okey, wstajemy i... jęknąłem. Bosz... tyłek mnie boli.... ale to taki fajny ból.... 

Tom momentalnie walnął się na moją połówkę łóżka i schował twarz w mojej poduszce. Rozczuliło mnie to. Na palcach podszedłem do wyjścia z pokoju i zarzuciłem na siebie za duży t-shirt Toma, który znalazłem po drodze a idealne zakrywał mnie aż do kolan. Wyszedłem z pokoju i zszedłem po cichu na dół, zobaczyć, co też upichcił.

Zobaczyłem gofry i się rozczuliłem. Zrobił mi gofry! Postanowiłem zaparzyć kawę. Co, że niby jest 22? Bez kawy to ja zasnę! I Tom pewnie też... no, wiec robię kawę... kawa, kawa, kaaaaaawaaaaaaa~. Zacząłem nucić kawę do rytmu jakiejś piosenki. Idę się leczyć. 

-Cześć. 

Usłyszałem kroki i po chwili głos bliźniaka dotarł do moich uszu. 

-Hej 

Uśmiechnąłem się, nalałem kawę do kubków i odwróciłem się do brata, a jak zobaczyłem, że siedzi przy stole nagi, to się zmieszałem i myślałem, że padnę trupem, szczególnie, że Toma przyjaciel.... stoi. W końcu jednak się ogarnąłem i postawiłem kubki na stole.

 -Dzięki, misiu.... 

Mruknął mój bliźniak i zaczął pić zaparzony przeze mnie napój, a ja zacząłem jeść gofra  i popijać go tą istną ambrozją.  

-Te gofry są dobre. 

-No bo ja je zrobiłem 

Wyszczerzył się jak głupi do sera, a ja się zaśmiałem. 

-Racja. 

Moją twarz przyozdobił radosny uśmiech, który mój braciszek oddał, zajadając się goframi, próbując powstrzymać jęki i mrucząc... takiego go jeszcze nie widziałem. 

-Mocne, nie? 

Spytałem, mając na myśli oczywiście urządzenie w jego ciele. 

-Bardzo, obiecałem sobie, że dzisiaj nie dojdę i nie wyciągnę tych kulek.  

Prawie spadłem z krzesła, gdy to usłyszałem.   

-Zostały dwie godziny do końca dnia... jesteś pewien, że dasz radę? 

Nie powiem... zaskoczył mnie. A nawet zszokował. 

-Myślałem, że będziesz chciał go włożyć... 

Mruknąłem bardziej do siebie, ale jestem pewien, że usłyszał.  

-Hmm? Myślałem, że jest później, a teraz to kwestia honoru. 

Wyprostował się i dumnie wypiął pierś.

-Dam radę.

-Skoro tak wolisz.

Skinąłem głową. Nie wątpię, że sobie poradzi, jest do tego zdolny. 

-I jak dotrwasz do północy, to co wtedy?

-Wtedy dojdę i uratuje honor rodziny. 

Zaśmiałem się. Jego wyobraźnia mnie rozwala.

-No, to została ci godzina i 57 minut.

-Wytrzymam! 

Wrzasnął, jakby w domu nie było absolutnej ciszy. 

-Wiem.

Pokiwałem głową, dając znak, że nie mam wątpliwości.

-Jesteś do tego zdolny. 

Pokiwał głową, chełpiąc się pochwałami.

-To co robimy?

Spytał ciekawie.

-A na co masz ochotę?

-Na dojście.

Zajęczał. Prawie zacząłem się śmiać.

-Może nie będę się zbliżać przez te 2 godziny. 

Uśmiechnąłem się. 

-Będę wdzięczny. Może oglądniemy jakiś film?

Pokiwałem głową, wpatrując się w jego uśmiech.

-Możemy. Jaki? 

Nałożyłem sobie na osobny talerz jeszcze trochę gofrów i nalałem soku do szklanki.
 
-Dwu godzinny...

Jęknął, a ja zacząłem się śmiać. Tom, błagam cię...


-Ja się pytam o gatunek.

-Aaa..

Pokiwał głową, jakby teraz odkrył, że Ziemia jednak jest okrągła a niebo niebieskie.

-Wiem! Obejrzymy obie części "Titanica"! To będą ponad 3 godziny. 

Zaproponowałem. 

-Ale tam jest sex! 

Zrobił tak przerażoną minę, że aż mi się go żal zrobiło... 

-Hm... to może to też zostawimy na inna okazję... film bez scen erotycznych... Iluzja?

Przeszedłem do salonu i usadowiłem się na fotelu, pozostawiając bratu wolną kanapę, na której położył się tak, by nie drażnić wiadomych miejsc.

-Nie kojarzę tego filmu.

-Czwórka iluzjonistów jest członkami pewnej organizacji. Prześladuje ich jednak pewien człowiek i szef organizacji, którego nie znają, każe im go unikać, ale on się na nich uwziął, wiec są zmuszeni wykorzystać swoje zdolności iluzji do walki by oczyścić swoje imię.

Wyjaśniłem. Wspominałem, że jak spotykał się z Rią miałem dużo wolnego czasu? 

-Chyba tego nie oglądałem...puszczaj...

Wyjęczał, trochę muląc. Biedaczek. 

-Kupiłem jakiś czas temu. 

Wziąłem płytę i puściłem, wracając na fotel.

-Czekam aż druga część będzie na cd.

-A może w LA będzie szybciej... 

Stwierdził, skupiając się na filmie. 

-Może.

Przyznałem mu rację i również zacząłem oglądać, jednocześnie jedząc gofry. 




-Już. po północy.

Uświadomiłem go, gdy zaczęły się napisy końcowe. Od jakiegoś czasu coraz częściej jęczał, a gdy usłyszał moje słowa, zerwał się jak oparzony do ubikacji, gdzie po chwili usłyszałem dłuuuuugi jęk satysfakcji i głośny huk. Skierowałem się do łazienki i stanąłem w progu, przyglądając się leżącemu bliźniakowi.

-A byłem pewien, że to we mnie sobie ulżysz. 

Skomentowałem. Tom leżał na podłodze nie ruchomo, ale żył, tylko pewnie sobie wszystko potłukł jak się znowu wywalił.

-Nie chciałem, żebyś pomyślał, że cię wykorzystuję.

-Pfff... głupek. Jakbym miał to o tobie kiedyś pomyśleć.  

Kucnąłem przy bliźniaku.

-Nic ci nie jest?

Spytałem zaniepokojony tym, że nie wstaje.

-Głowa mnie boli.

Wyjęczał żałośnie, a ja klęknąłem obok i pogłaskałem go po głowie.


-Przykro mi.



TOM

Wszystko zamazane! I tak ciemno się robi...

-Billy... zimno mi... nie chcę umierać!

Chyba coś ciepłego czuję na tyle głowy...

-Boże, Tom!

Wyszedł z łazienki, a mi się tak zimno zrobiło...Po chwili wrócił z chyba telefonem...

-Tom, błagam, nie zasypiaj, już dzwonię po pomoc.

Coś tam zaczął stukać, a mi zimno! Mógłby się bratem umierającym zająć! Wysłuchać jego ostatnich słów, prośby by opowiedział ludziom jak Bóg Sexu umarł po jednym z najlepszych orgazmów swego życia...

-Zimno...

Zaczął płakać i zdjął koszulkę którą mnie przykrył.

-Tom? Błagam cię, nie zamykaj oczu. Tom, patrz na mnie...Halo?

Położył dłoń na moim policzku, um ciepła...

-Mój brat... Nie wiem... upadł...

Podał adres naszego domu i się rozłączył.

-Tom ja cię błagam...

Rozpłakał się.... Przeze mnie... Znowu... Jestem beznadziejny...

-Nie płacz... obiecałem, że nigdy nie będziesz przeze mnie płakał... Po za tym, ubierz się, bo tylko ja mogę cię takiego widzieć....

Zawahał się chwilę, ale wstał i pobiegł się ubrać, a po chwili wrócił i się mój misio przytulił.

-Tom? Tom, mów do mnie, proszę .

I dalej płacze i mnie tuli delikatnie, żeby mnie jeszcze coś nie bolało... słodziak...

-Przyniosłem ci bokserki.

Dodał i pomógł mi je ubrać, a mnie olśniło...

-Billy... Możesz wyłączyć kulki? I tak mi już stoi...

-Za chwilę będzie tu pogotowi.

Otarł swoje łezki i spojrzał mi w twarz.

-Nie mogę.

-Um... wiesz trochę byłoby to krępujące jakbym doszedł przy tych wszystkich lekarzach...

-Pomogę ci...

Chwycił Tommy'ego... Boże jak przyjemnie...

-...a, potem wyjmę ci kulki.

-Ale, ja chcę mieć kulki... tylko je wyłącz... Ale, tej łapki z Tommy'ego nie bierz... On cię bardzo lubi...

-Ale lekarze je znajdą. Tom, jesteś osobą publiczną.

Mruknął i zaczął mnie masturbować, patrząc mi w twarz... I on mówi, że jestem zboczony...

-Ale... ach... obowiązuje ich...mmm... tajemnicaaaaaa.... lekarska...mmmmm...

-Nie możemy tak ryzykować.

Mruknął cicho i zagryzł wargę, zaciskając mocniej palce na moim przyrodzeniu, który rósł w oczach...

-Umm...w tyłku... mrr... nie będą... ach... mi grzeeebać..ach...

-Jak chcesz... tylko że zaraz tu będą.

Mruknął nie przerywając.

-Jak zaraz nie dojdziesz to mój Billy też stanie i nie będę mógł z tobą jechać.

Ten szantażysta mruknął mi do ucha. Szczęście, że już nie płakał, a szantaż pomógł...

-Billyyyyyy...

Boże, co to był za orgazm... Szkoda, że zaraz tu będą...

-To lepiej szybko wyłącz te kulki bo zaraz Tommy zacznie się łasić, tylko ich nie wyciągaj...

Rozsunął mi nogi i lekko jedną podnosząc wyłączył wibrację na co odetchnąłem z ulgą, zaraz znowu by mi stanął! Usłyszeliśmy karetkę. Billy umył łapkę, podciągnął mi bokserki i poszedł otworzyć. Przyprowadził tych ludzi na górę, ale zakrył swoją twarzyczkę włosami. Cicho odpowiadał na pytania głównego ratownika i płaczem wymusił na nich, by jechał ze mną karetka, a ja sobie podśpiewywałem przeboje lata... Gdy przenosili mnie na nosze, zbladł. Chyba nie widział, że krwawię... Przerwałem nucenie.

-Co się stało, Billy?

Mógł się też źle poczuć...

-Może lepiej ty się połóż... Jesteś strasznie blady....

-Nic mi nie jest.

Stwierdził cicho i poszedł za sanitariuszami do karetki

-Tobie też nic nie będzie. Prawda?

Spytał ratownika prawie płacząc. Jaki on słodki, gdy się martwi...

-Nic mi nie będzie, braciszku...

Świat wiruje... to karuzela..la la la...

-Tylko mi przypomnij, żeby następnym razem nie walił z kulkami...

Przekręciłem się na drugi bok... Um te łóżko jest nawet wygodne...

-Tom?

Zbladł jeszcze bardziej i się rozpłakał na nowo. Czy ja coś takiego powiedziałem? W karetce chwycił moją dłoń.

-O czym ty bredzisz? Tom?

-No o tych twoich kulkach analnych...

Zakrył twarz dłońmi i wciąż płacząc już nic nie mówił. Nagle poczułem jego zrezygnowanie i strach...Gdy usłyszałem głos jednego z ratowników...

-Spokojnie, nic nikomu nie powiemy. Sam jestem gejem, ten za kierowcą to mój chłopak, a tamten obok to bi i żyje w trójkącie.

-WoW... geje... wszędzie widzę geje... Mark i Damon to też geje... są żołnierzami..

No tak nagle mi się rozjaśniło i zacząłem opowiadać.

-I są małżeństwem! Raz prawie ich nakryłem na bara bara. A, ojciec ich wygonił do lasu jak chcieli zrobić to na stole, bo Mark dał szlaban Damonowi na sprawy łóżkowe! O! I raz się dobierali na parkingu... Jost jest tranns... Cały czas chodzi w ciąży! Krzyczy i w ogóle... Raz zarządził dziesięć godzin próby z jedną przerwą! I powiedział, że jak Billa porwano to się mu oświadczyłem, wiesz? A, Billy dostał od Gusa kulki... Mocne strasznie..

W przypływie wany zacząłem opowiadać o moich przygodach i doświadczeniach z gejami, a ratownik okazał się fajnym kolesiem. Bill zrobił wielkiego, pięknego faceplam'a i czerwony jak burak zakrył twarz włosami.

-Tom, błagam, cicho bądź.

-Ale, te kulki serio są mocne... Przecież nawet teraz je mam!

-Tom, błagam, przestań już. Zrobię co zechcesz, tylko nic już nie mów...

Prosił cicho.

-Jej, zrobisz striptiz?

-Jak wrócimy do domu...

Obiecał cicho, szeptając mi do ucha.

-Ale, ja chcę teraz...

Wyjęczałem... Nie moja wina, że mam chcice, no!

-Teraz to my jesteśmy w szpitalu

Mruknął. Czyli striptizu nie będzie? Zrobiłem smutne oczy. Jak to nie będzie? Nawet nic w zamian. Jak? Dlaczego? Dlaczego ja się pytam?! A oczy mi się zaszkliły. Zaraz ryczeć będę.

-Mogę dać ci buzi.
 

A, jednak! Billy mój ma w swoim serduszku miejsce na buziaka dla mnie! Jestem w niebie! Nastawiłem się, czekając, aż Mój kochany braciszek da mi całusa.

-Chcę, ale takiego wielkiego! I...i... um... przytul mnie tak mocno, a... a później... hmm... napiłbym się gorącej czekolady....

Kocie oczka i musi się zgodzić no! Ale, striptiz też chcę... mu zrobić... przecież umiem tańczyć no! Włączę Bang Bang Bang –BigBang i będę do tego tańczyć! O! Jestem geniuszem... wielbcie mnie...