BILL
Tom momentalnie walnął się na moją połówkę łóżka i schował twarz w mojej poduszce. Rozczuliło mnie to. Na palcach podszedłem do wyjścia z pokoju i zarzuciłem na siebie za duży t-shirt Toma, który znalazłem po drodze a idealne zakrywał mnie aż do kolan. Wyszedłem z pokoju i zszedłem po cichu na dół, zobaczyć, co też upichcił.
Zobaczyłem gofry i się rozczuliłem. Zrobił mi gofry! Postanowiłem zaparzyć kawę. Co, że niby jest 22? Bez kawy to ja zasnę! I Tom pewnie też... no, wiec robię kawę... kawa, kawa, kaaaaaawaaaaaaa~. Zacząłem nucić kawę do rytmu jakiejś piosenki. Idę się leczyć.
-Cześć.
Usłyszałem kroki i po chwili głos bliźniaka dotarł do moich uszu.
-Hej
Uśmiechnąłem się, nalałem kawę do kubków i odwróciłem się do brata, a jak zobaczyłem, że siedzi przy stole nagi, to się zmieszałem i myślałem, że padnę trupem, szczególnie, że Toma przyjaciel.... stoi. W końcu jednak się ogarnąłem i postawiłem kubki na stole.
-Dzięki, misiu....
Mruknął mój bliźniak i zaczął pić zaparzony przeze mnie napój, a ja zacząłem jeść gofra i popijać go tą istną ambrozją.
-Te gofry są dobre.
-No bo ja je zrobiłem
Wyszczerzył się jak głupi do sera, a ja się zaśmiałem.
-Racja.
Moją twarz przyozdobił radosny uśmiech, który mój braciszek oddał, zajadając się goframi, próbując powstrzymać jęki i mrucząc... takiego go jeszcze nie widziałem.
-Mocne, nie?
Spytałem, mając na myśli oczywiście urządzenie w jego ciele.
-Bardzo, obiecałem sobie, że dzisiaj nie dojdę i nie wyciągnę tych kulek.
Prawie spadłem z krzesła, gdy to usłyszałem.
-Zostały dwie godziny do końca dnia... jesteś pewien, że dasz radę?
Nie powiem... zaskoczył mnie. A nawet zszokował.
-Myślałem, że będziesz chciał go włożyć...
Mruknąłem bardziej do siebie, ale jestem pewien, że usłyszał.
-Hmm? Myślałem, że jest później, a teraz to kwestia honoru.
Wyprostował się i dumnie wypiął pierś.
-Dam radę.
-Skoro tak wolisz.
Skinąłem głową. Nie wątpię, że sobie poradzi, jest do tego zdolny.
-I jak dotrwasz do północy, to co wtedy?
-Wtedy dojdę i uratuje honor rodziny.
Zaśmiałem się. Jego wyobraźnia mnie rozwala.
-No, to została ci godzina i 57 minut.
-Wytrzymam!
Wrzasnął, jakby w domu nie było absolutnej ciszy.
-Wiem.
Pokiwałem głową, dając znak, że nie mam wątpliwości.
-Jesteś do tego zdolny.
Pokiwał głową, chełpiąc się pochwałami.
-To co robimy?
Spytał ciekawie.
-A na co masz ochotę?
Jęknął, a ja zacząłem się śmiać. Tom, błagam cię...
-Ja się pytam o gatunek.
Pokiwał głową, jakby teraz odkrył, że Ziemia jednak jest okrągła a niebo niebieskie.
-Kupiłem jakiś czas temu.
Wziąłem płytę i puściłem, wracając na fotel.
-Czekam aż druga część będzie na cd.
-Może.
Przyznałem mu rację i również zacząłem oglądać, jednocześnie jedząc gofry.
-Już. po północy.
-Przykro mi.
TOM
Obudziłem
się czując coś twardego wbijającego się w mój pośladek.
Zamarłem. O matko o matko o matko o matko. I co ja mam zrobić? Co
co co co co ja mam zrobić? Jak się ruszę to on się obudzi a jak
się nie ruszę to będzie mi się wbijać...
Bosze
Bosze Bosze muszę coś zrobić. O! Wiem! Wstanę... ale... ale on
mnie obejmuje... o luju... dobra. Łapka w łapkę. Odchylamy
Odchylamy Odchylamy... poruszył się! Zamarłem...
Tom
się budzi?
Śpiii....
Dobra, jednak śpi. Uff... okey... odchylamy łapkę... jest! Prawie jestem wolny! Jeszcze tylko druga ręka... yay! Udało się! Okey, wstajemy i... jęknąłem. Bosz... tyłek mnie boli.... ale to taki fajny ból....
Dobra, jednak śpi. Uff... okey... odchylamy łapkę... jest! Prawie jestem wolny! Jeszcze tylko druga ręka... yay! Udało się! Okey, wstajemy i... jęknąłem. Bosz... tyłek mnie boli.... ale to taki fajny ból....
Tom momentalnie walnął się na moją połówkę łóżka i schował twarz w mojej poduszce. Rozczuliło mnie to. Na palcach podszedłem do wyjścia z pokoju i zarzuciłem na siebie za duży t-shirt Toma, który znalazłem po drodze a idealne zakrywał mnie aż do kolan. Wyszedłem z pokoju i zszedłem po cichu na dół, zobaczyć, co też upichcił.
Zobaczyłem gofry i się rozczuliłem. Zrobił mi gofry! Postanowiłem zaparzyć kawę. Co, że niby jest 22? Bez kawy to ja zasnę! I Tom pewnie też... no, wiec robię kawę... kawa, kawa, kaaaaaawaaaaaaa~. Zacząłem nucić kawę do rytmu jakiejś piosenki. Idę się leczyć.
-Cześć.
Usłyszałem kroki i po chwili głos bliźniaka dotarł do moich uszu.
-Hej
Uśmiechnąłem się, nalałem kawę do kubków i odwróciłem się do brata, a jak zobaczyłem, że siedzi przy stole nagi, to się zmieszałem i myślałem, że padnę trupem, szczególnie, że Toma przyjaciel.... stoi. W końcu jednak się ogarnąłem i postawiłem kubki na stole.
-Dzięki, misiu....
Mruknął mój bliźniak i zaczął pić zaparzony przeze mnie napój, a ja zacząłem jeść gofra i popijać go tą istną ambrozją.
-Te gofry są dobre.
-No bo ja je zrobiłem
Wyszczerzył się jak głupi do sera, a ja się zaśmiałem.
-Racja.
Moją twarz przyozdobił radosny uśmiech, który mój braciszek oddał, zajadając się goframi, próbując powstrzymać jęki i mrucząc... takiego go jeszcze nie widziałem.
-Mocne, nie?
Spytałem, mając na myśli oczywiście urządzenie w jego ciele.
-Bardzo, obiecałem sobie, że dzisiaj nie dojdę i nie wyciągnę tych kulek.
Prawie spadłem z krzesła, gdy to usłyszałem.
-Zostały dwie godziny do końca dnia... jesteś pewien, że dasz radę?
Nie powiem... zaskoczył mnie. A nawet zszokował.
-Myślałem, że będziesz chciał go włożyć...
Mruknąłem bardziej do siebie, ale jestem pewien, że usłyszał.
-Hmm? Myślałem, że jest później, a teraz to kwestia honoru.
Wyprostował się i dumnie wypiął pierś.
-Dam radę.
-Skoro tak wolisz.
Skinąłem głową. Nie wątpię, że sobie poradzi, jest do tego zdolny.
-I jak dotrwasz do północy, to co wtedy?
-Wtedy dojdę i uratuje honor rodziny.
Zaśmiałem się. Jego wyobraźnia mnie rozwala.
-No, to została ci godzina i 57 minut.
-Wytrzymam!
Wrzasnął, jakby w domu nie było absolutnej ciszy.
-Wiem.
Pokiwałem głową, dając znak, że nie mam wątpliwości.
-Jesteś do tego zdolny.
Pokiwał głową, chełpiąc się pochwałami.
-To co robimy?
Spytał ciekawie.
-A na co masz ochotę?
-Na
dojście.
Zajęczał. Prawie zacząłem się śmiać.
-Może nie będę się zbliżać przez te 2 godziny.
Uśmiechnąłem się.
-Może nie będę się zbliżać przez te 2 godziny.
Uśmiechnąłem się.
-Będę
wdzięczny. Może oglądniemy jakiś
film?
Pokiwałem głową, wpatrując się w jego uśmiech.
-Możemy. Jaki?
Nałożyłem sobie na osobny talerz jeszcze trochę gofrów i nalałem soku do szklanki.
-Możemy. Jaki?
Nałożyłem sobie na osobny talerz jeszcze trochę gofrów i nalałem soku do szklanki.
-Dwu
godzinny...
Jęknął, a ja zacząłem się śmiać. Tom, błagam cię...
-Ja się pytam o gatunek.
-Aaa..
Pokiwał głową, jakby teraz odkrył, że Ziemia jednak jest okrągła a niebo niebieskie.
-Wiem!
Obejrzymy obie części "Titanica"! To będą ponad 3
godziny.
Zaproponowałem.
Zaproponowałem.
-Ale
tam jest sex!
Zrobił tak przerażoną minę, że aż mi się go żal zrobiło...
Zrobił tak przerażoną minę, że aż mi się go żal zrobiło...
-Hm...
to może to też zostawimy na inna okazję... film bez scen
erotycznych... Iluzja?
Przeszedłem do salonu i usadowiłem się na fotelu, pozostawiając bratu wolną kanapę, na której położył się tak, by nie drażnić wiadomych miejsc.
-Nie kojarzę tego filmu.
-Nie kojarzę tego filmu.
-Czwórka
iluzjonistów jest członkami pewnej organizacji. Prześladuje ich
jednak pewien człowiek i szef organizacji, którego nie znają, każe
im go unikać, ale on się na nich uwziął, wiec są zmuszeni
wykorzystać swoje zdolności iluzji do walki by
oczyścić swoje imię.
Wyjaśniłem. Wspominałem, że jak spotykał się z Rią miałem dużo wolnego czasu?
Wyjaśniłem. Wspominałem, że jak spotykał się z Rią miałem dużo wolnego czasu?
-Chyba tego nie oglądałem...puszczaj...
Wyjęczał, trochę muląc. Biedaczek.
Wyjęczał, trochę muląc. Biedaczek.
-Kupiłem jakiś czas temu.
Wziąłem płytę i puściłem, wracając na fotel.
-Czekam aż druga część będzie na cd.
-A
może w LA będzie szybciej...
Stwierdził, skupiając się na filmie.
Stwierdził, skupiając się na filmie.
-Może.
Przyznałem mu rację i również zacząłem oglądać, jednocześnie jedząc gofry.
-Już. po północy.
Uświadomiłem go, gdy zaczęły się napisy końcowe. Od jakiegoś czasu coraz częściej jęczał, a gdy usłyszał moje słowa, zerwał
się jak oparzony do ubikacji, gdzie po chwili usłyszałem dłuuuuugi
jęk satysfakcji i głośny huk. Skierowałem się do łazienki i stanąłem w progu, przyglądając się leżącemu bliźniakowi.
-A byłem pewien, że to we
mnie sobie ulżysz.
Skomentowałem. Tom leżał na podłodze nie ruchomo, ale żył, tylko pewnie sobie wszystko potłukł jak się znowu wywalił.
-Nie chciałem, żebyś pomyślał, że cię wykorzystuję.
Skomentowałem. Tom leżał na podłodze nie ruchomo, ale żył, tylko pewnie sobie wszystko potłukł jak się znowu wywalił.
-Nie chciałem, żebyś pomyślał, że cię wykorzystuję.
-Pfff...
głupek. Jakbym miał to o tobie kiedyś pomyśleć.
Kucnąłem przy bliźniaku.
-Nic ci nie jest?
Kucnąłem przy bliźniaku.
-Nic ci nie jest?
Spytałem zaniepokojony tym, że nie wstaje.
-Głowa mnie boli.
Wyjęczał żałośnie, a ja klęknąłem obok i pogłaskałem go po głowie.
-Głowa mnie boli.
Wyjęczał żałośnie, a ja klęknąłem obok i pogłaskałem go po głowie.
-Przykro mi.
TOM
Wszystko
zamazane! I tak ciemno się robi...
-Billy...
zimno mi... nie chcę umierać!
Chyba
coś ciepłego czuję na tyle głowy...
-Boże,
Tom!
Wyszedł
z łazienki, a mi się tak zimno zrobiło...Po chwili wrócił z
chyba telefonem...
-Tom,
błagam, nie zasypiaj, już dzwonię po pomoc.
Coś
tam zaczął stukać, a mi zimno! Mógłby się bratem umierającym
zająć! Wysłuchać jego ostatnich słów, prośby by opowiedział
ludziom jak Bóg Sexu umarł po jednym z najlepszych orgazmów swego
życia...
-Zimno...
Zaczął
płakać i zdjął koszulkę którą mnie przykrył.
-Tom?
Błagam cię, nie zamykaj oczu. Tom, patrz na mnie...Halo?
Położył
dłoń na moim policzku, um ciepła...
-Mój
brat... Nie wiem... upadł...
Podał
adres naszego domu i się rozłączył.
-Tom
ja cię błagam...
Rozpłakał
się.... Przeze mnie... Znowu... Jestem beznadziejny...
-Nie
płacz... obiecałem, że nigdy nie będziesz przeze mnie płakał...
Po za tym, ubierz się, bo tylko ja mogę cię takiego widzieć....
Zawahał
się chwilę, ale wstał i pobiegł się ubrać, a po chwili wrócił
i się mój misio przytulił.
-Tom?
Tom, mów do mnie, proszę .
I
dalej płacze i mnie tuli delikatnie, żeby mnie jeszcze coś nie
bolało... słodziak...
-Przyniosłem
ci bokserki.
Dodał
i pomógł mi je ubrać, a mnie olśniło...
-Billy...
Możesz wyłączyć kulki? I tak mi już stoi...
-Za
chwilę będzie tu pogotowi.
Otarł
swoje łezki i spojrzał mi w twarz.
-Nie
mogę.
-Um...
wiesz trochę byłoby to krępujące jakbym doszedł przy tych
wszystkich lekarzach...
-Pomogę
ci...
Chwycił
Tommy'ego... Boże jak przyjemnie...
-...a,
potem wyjmę ci kulki.
-Ale,
ja chcę mieć kulki... tylko je wyłącz... Ale, tej łapki z
Tommy'ego nie bierz... On cię bardzo lubi...
-Ale
lekarze je znajdą. Tom, jesteś osobą publiczną.
Mruknął
i zaczął mnie masturbować, patrząc mi w twarz... I on mówi, że
jestem zboczony...
-Ale...
ach... obowiązuje ich...mmm... tajemnicaaaaaa....
lekarska...mmmmm...
-Nie
możemy tak ryzykować.
Mruknął
cicho i zagryzł wargę, zaciskając mocniej palce na moim
przyrodzeniu, który rósł w oczach...
-Umm...w tyłku... mrr... nie będą... ach... mi grzeeebać..ach...
-Jak chcesz... tylko że zaraz tu będą.
Mruknął
nie przerywając.
-Jak
zaraz nie dojdziesz to mój Billy też stanie i nie będę mógł z
tobą jechać.
Ten
szantażysta mruknął mi do ucha. Szczęście, że już nie płakał,
a szantaż pomógł...
-Billyyyyyy...
Boże,
co to był za orgazm... Szkoda, że zaraz tu będą...
-To
lepiej szybko wyłącz te kulki bo zaraz Tommy zacznie się łasić,
tylko ich nie wyciągaj...
Rozsunął
mi nogi i lekko jedną podnosząc wyłączył wibrację na co
odetchnąłem z ulgą, zaraz znowu by mi stanął! Usłyszeliśmy
karetkę. Billy umył łapkę, podciągnął mi bokserki i poszedł
otworzyć. Przyprowadził
tych ludzi na górę, ale zakrył swoją twarzyczkę włosami. Cicho
odpowiadał na pytania głównego ratownika i płaczem wymusił na
nich, by jechał ze mną karetka, a ja sobie podśpiewywałem przeboje
lata... Gdy przenosili mnie na nosze, zbladł. Chyba nie widział, że
krwawię... Przerwałem nucenie.
-Co się stało, Billy?
Mógł się też źle poczuć...
-Może lepiej ty się połóż... Jesteś strasznie blady....
-Co się stało, Billy?
Mógł się też źle poczuć...
-Może lepiej ty się połóż... Jesteś strasznie blady....
-Nic
mi nie jest.
Stwierdził
cicho i poszedł za sanitariuszami do karetki
-Tobie
też nic nie będzie. Prawda?
Spytał
ratownika prawie płacząc. Jaki
on słodki, gdy się martwi...
-Nic
mi nie będzie, braciszku...
Świat
wiruje... to karuzela..la la la...
-Tylko
mi przypomnij, żeby następnym razem nie walił z kulkami...
Przekręciłem
się na drugi bok... Um te łóżko jest nawet wygodne...
-Tom?
Zbladł
jeszcze bardziej i się rozpłakał na nowo. Czy ja coś takiego
powiedziałem? W karetce chwycił moją dłoń.
-O
czym ty bredzisz? Tom?
-No o tych twoich kulkach analnych...
-No o tych twoich kulkach analnych...
Zakrył
twarz dłońmi i wciąż płacząc już nic nie mówił. Nagle
poczułem jego zrezygnowanie i strach...Gdy usłyszałem głos
jednego z ratowników...
-Spokojnie, nic nikomu nie powiemy. Sam jestem gejem, ten za kierowcą to mój chłopak, a tamten obok to bi i żyje w trójkącie.
-WoW... geje... wszędzie widzę geje... Mark i Damon to też geje... są żołnierzami..
No tak nagle mi się rozjaśniło i zacząłem opowiadać.
-I są małżeństwem! Raz prawie ich nakryłem na bara bara. A, ojciec ich wygonił do lasu jak chcieli zrobić to na stole, bo Mark dał szlaban Damonowi na sprawy łóżkowe! O! I raz się dobierali na parkingu... Jost jest tranns... Cały czas chodzi w ciąży! Krzyczy i w ogóle... Raz zarządził dziesięć godzin próby z jedną przerwą! I powiedział, że jak Billa porwano to się mu oświadczyłem, wiesz? A, Billy dostał od Gusa kulki... Mocne strasznie..
W przypływie wany zacząłem opowiadać o moich przygodach i doświadczeniach z gejami, a ratownik okazał się fajnym kolesiem. Bill zrobił wielkiego, pięknego faceplam'a i czerwony jak burak zakrył twarz włosami.
-Tom, błagam, cicho bądź.
-Ale, te kulki serio są mocne... Przecież nawet teraz je mam!
-Spokojnie, nic nikomu nie powiemy. Sam jestem gejem, ten za kierowcą to mój chłopak, a tamten obok to bi i żyje w trójkącie.
-WoW... geje... wszędzie widzę geje... Mark i Damon to też geje... są żołnierzami..
No tak nagle mi się rozjaśniło i zacząłem opowiadać.
-I są małżeństwem! Raz prawie ich nakryłem na bara bara. A, ojciec ich wygonił do lasu jak chcieli zrobić to na stole, bo Mark dał szlaban Damonowi na sprawy łóżkowe! O! I raz się dobierali na parkingu... Jost jest tranns... Cały czas chodzi w ciąży! Krzyczy i w ogóle... Raz zarządził dziesięć godzin próby z jedną przerwą! I powiedział, że jak Billa porwano to się mu oświadczyłem, wiesz? A, Billy dostał od Gusa kulki... Mocne strasznie..
W przypływie wany zacząłem opowiadać o moich przygodach i doświadczeniach z gejami, a ratownik okazał się fajnym kolesiem. Bill zrobił wielkiego, pięknego faceplam'a i czerwony jak burak zakrył twarz włosami.
-Tom, błagam, cicho bądź.
-Ale, te kulki serio są mocne... Przecież nawet teraz je mam!
-Tom,
błagam, przestań już. Zrobię co zechcesz, tylko nic już nie
mów...
Prosił
cicho.
-Jej, zrobisz striptiz?
-Jej, zrobisz striptiz?
-Jak
wrócimy do domu...
Obiecał
cicho, szeptając mi do ucha.
-Ale, ja chcę teraz...
Wyjęczałem... Nie moja wina, że mam chcice, no!
-Ale, ja chcę teraz...
Wyjęczałem... Nie moja wina, że mam chcice, no!
-Teraz
to my jesteśmy w szpitalu
Mruknął.
Czyli striptizu nie będzie? Zrobiłem smutne oczy. Jak to nie
będzie? Nawet nic w zamian. Jak? Dlaczego? Dlaczego ja się pytam?!
A oczy mi się zaszkliły. Zaraz ryczeć będę.
-Mogę dać ci buzi.
A, jednak! Billy mój ma w swoim serduszku miejsce na buziaka dla mnie! Jestem w niebie! Nastawiłem się, czekając, aż Mój kochany braciszek da mi całusa.
-Mogę dać ci buzi.
A, jednak! Billy mój ma w swoim serduszku miejsce na buziaka dla mnie! Jestem w niebie! Nastawiłem się, czekając, aż Mój kochany braciszek da mi całusa.
-Chcę,
ale takiego wielkiego! I...i... um... przytul mnie tak mocno, a... a
później... hmm... napiłbym się gorącej czekolady....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz