wtorek, 19 lipca 2016

Rozdział 2

BILL

Siedziałem na lotnisku i ocierałem wciąż płynące po policzkach łzy. Nie mogłem się uspokoić. Nigdy nie chciałem rozstawać się z bratem… Mam szczęście, że nie ma tu zbyt wielu ludzi. Gdyby ktoś mnie rozpoznał, nie byłbym w stanie uśmiechać się do zdjęć.

Miałem jeszcze masę czasu do odlotu, więc żeby odgonić jakoś natrętne myśli, chodziłem po sklepach i kupiłem parę rzeczy. Żeby nie zasłabnąć już w samolocie i nie robić więcej problemu, poszedłem jeszcze do McDonalda, i kupiłem sałatkę, bo czułem, że nic innego nie przełknę, a nie uśmiechało mi się zwracanie hamburgera w ciasnej toalecie samolotu. Mimo, że na dworze już jakiś czas temu zapadł mrok, nie zdejmowałem okularów przeciwsłonecznych, które zasłaniały mi pół twarzy i, oprócz dobrego kamuflażu przed fanami, pozwalały mi też ukryć zaczerwienione od płaczu oczy.

Szwendałem się po lotnisku, nie wiedząc, co z sobą zrobić. Prowizorycznie kupiłem w jednym ze sklepów butelkę Coca-Coli i Aviomarin, od razu zażywając tabletkę. Nie czuję się najlepiej, a nie chciałbym zwymiotować w trakcie lotu… na prawdę, bycie w ciasnym pomieszczeniu w objęciach z metalową muszlą w cale nie były szczytem moich marzeń.

W końcu usiadłem na ławce i tak czekałem, aż oznajmią, gdzie mam się stawić do przejścia przez kontrolę a potem, do którego gate’u się kierować. Naraz poczułem, jak ktoś stuka mnie po ramieniu. Ujrzałem jakiegoś ciemnoskórego, niższego ode mnie mężczyznę, ale zdecydowanie lepiej zbudowanego. Miał czarne jak smoła włosy, przyprószone lekką siwizną i miły uśmiech, który jednak w cale nie zdawał mi się tak przyjazny, jak zapewne miał być. Dłonie miał splecione za plecami a jego nieprawdopodobnie jasne oczy świdrowały mnie spojrzeniem.

-Przepraszam, Bill Kaulitz?

Odezwał się, a ja skinąłem głową.

-Tak, o co chodzi?

Spytałem, na co jego uśmiech się poszerzył. Poczułem dreszcz na plecach.

-Przykro mi, ale nie dotrze pan dziś do samolotu.

Oznajmił, a ja nie bardzo wiedziałem, o co mu chodzi. Nagle poczułem, jak ktoś, będący za mną, chwyta mnie w pasie i przykłada mi do ust i nosa szmatkę nasączoną jakimś płynem. Szarpałem się, ale człowiek za mną był o wiele silniejszy. Powoli opuszczały mnie siły i zacząłem odpływać. Czułem, jak moje powieki coraz bardziej mi ciążą.

-Zabierz jego torbę, a ty go bierz do samochodu.

Usłyszałem jeszcze, nim zemdlałem.

***

Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Chciałem przyłożyć do niej dłoń i sprawdzić, czy nie mam przypadkiem temperatury, ale ze zdumieniem zdałem sobie sprawę, że nie mogę wykonać żadnego ruchu ręką. W jednej chwili wróciły do mnie wspomnienia z, jak przypuszczam, poprzedniego dnia.

Porwano mnie.

Szybko otworzyłem oczy i zobaczyłem ciemną celę, w całości wyłożoną szarym, zimnym kamieniem. Rozejrzałem się dookoła. Siedziałem pod ścianą naprzeciwko drzwi na jakimś obskurnym kocu, a moje ręce uniesione były do góry i przykute do kamiennej ściany. Nawet nie próbowałem wstać. Czułem, że moje ciało jest osłabione i nie zrobiłbym nawet kroku. To pewnie zasługa jakiegoś narkotyku, którym musieli mnie naszprycować.

Po kilkunastu minutach do pomieszczenia wszedł ten sam mężczyzna, co wczoraj. Uśmiechał się do mnie w tak samo pogodny sposób. Wykrzywiłem usta. Było mi na prawdę niedobrze.

-Widzę, że już się obudziłeś.

-Gdzie jestem?

Zaśmiał się, ale nie rozumiałem, co tu jest do śmiechu.

-Nie powiem.

-Po co mnie porwałeś?

Zadałem kolejne pytanie. Zatarł dłonie.

-Och, to proste. Chcę trochę potorturować ciebie i twoich bliskich, no i zażądać okupu, a potem skończyć z tobą, jak z niepotrzebnym nikomu, zapchlonym kundlem.

Cały czas się uśmiechał, a ja poczułem ucisk w sercu. Tom. Tylko o nim teraz myślałem. Zagryzłem dolną wargę. Wolałbym zginąć od razu, niż żyć z wiedzą, że będą go szantażować, a jemu przecież już na mnie nie zależy aż tak bardzo. No i, skoro wiedzą, kim jesteśmy, to na pewno zażądają wielkiej sumy okupu, a przecież Ria nie zgodzi się, by mój bliźniak przeznaczył tak wielką sumę na uratowanie mnie. Ale, czy zapłacą czy nie, i tak jestem zgubiony.

Przepraszam, Tommy.


TOM

Wróciłem do swojego pokoju biorąc świeżą koszulkę i bokserki. Jestem ciekaw, dlaczego większość osób uważa, że jak noszę szerokie spodnie to takie same noszę bokserki. ZAWSZE noszę bokserki przylegające do ciała, a spodnie wiszące.

Po szybkim prysznicu wróciłem do pokoju, od razu kierując się do szafy po spodnie, lecz zanim doszedłem zauważyłem na biurku białą kopertę z „Tommy” napisanym dobrze mi znanym pismem. To był Bill, ale kiedy on mi ją dał? Otworzyłem i zacząłem czytać.
 
Tom,
w cale nie chciałem wyjeżdżać, ale rozłąka to w tej chwili chyba najlepsze, co możemy zrobić. Boli mnie to, jak się między nami zmieniło, odkąd w naszym życiu pojawiła się Ria. Chociaż nie. Ono już nie jest nasze. Jest Twoje. Więc… odkąd w Twoim życiu pojawiła się Ria, nasze relacje się oziębiły. Miałem nadzieję, że to nigdy nie nastąpi, ale chyba powinniśmy na jakiś czas się rozstać. Nigdy tego nie chciałem. Zawsze byłeś obok i nie wiem, jak sobie poradzę. 20 lat razem… wyjeżdżam na dwa tygodnie do Grecji. Nie wyobrażam sobie tego, ale odpoczniemy od siebie i może, gdy wrócę, znów będzie normalne. Na drugiej stronie masz napisany numer lotu, hotel i wszystkie inne dane. Nigdy nie chciałem zniszczyć Ci związku i przepraszam, że tak to odebrałeś. Może w takim wypadku lepiej będzie, kiedy zniknę? Nieważne. Porozmawiamy o tym, jak wrócę.
Kocham Cię,
Bill

-JOST!!!! CHODŹ TU NATYCHMIAST, BO JAK CI WPIERDOLĘ, TO NIE BĘDZIE TAK CI, DO KURWY NĘDZY, WESOŁO!!!!

Czytając to stopniowo bladłem. Jak to? Ma mnie dość?

A kto na niego nawrzeszczał za coś, co nawet nie było jego winą? On cię kocha, a ty go potraktowałeś jak śmiecia.


Sławne sumienie?

Zanim David przybiegł odwróciłem kartkę i wystukałem numer do hotelu. Zgodnie z godzinami lotów, powinien już tam być. Przybiegł Jost.

-Tom, co się znowu stało?

Był zdenerwowany, ale dałem mu znak, żeby się nie odzywał, bo dzwonie.

-Dzień dobry, tu hotel „Słoneczna plaża”. W czym mogę służyć?

-Dzień dobry, Tom Kaulitz z tej strony. Czy meldował się dzisiaj u państwa Bill Kaulitz?

Odezwałem się najspokojniej jak w tym momencie potrafiłem. Mój brat przeze mnie uciekł!

-Proszę dać mi chwilkę, już sprawdzam…

Ciekawe, czy o nas nie słyszała, czy jest na tyle profesjonalna by nie zadawać pytań…

-Pański brat miał owszem rezerwację na dwa tygodnie, którą miał odebrać najpóźniej godzinę temu, ale się nie zjawił…

Co?! Jak to?! Chyba się tam nie zgubił?

Billy, gdzie jesteś?

1 komentarz:

  1. Łoooooo~ Drama tajm się nam odjebał! Boże, przepraszam .-. Im jest później, tym więcej przeklinam. Powinnam już dawno spać T____T Wracając.. Już wiem po co były Tomowi te dane :> Ty po prostu przewidziałeś, że cię porwą! oOo
    Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń