wtorek, 19 lipca 2016

Rozdział 1

BILL

Obudziłem się, słysząc jakieś głosy. Nie potrafiłem wyłapać pojedynczych słów ani czyj głos mówi które zdanie – one dobiegały z oddali, zlewały się w jedną całość. Miałem wrażenie, że dryfuję po lodowatej wodzie, która na wskroś przeszywała moje ciało, paraliżując mnie, ale jednocześnie koiła i pozwalała mi się rozluźnić. Nagle wszystko ucichło. Poczułem, jak coś ściska moją lewą dłoń. Z wielkim wysiłkiem uniosłem ciężkie, jakby ołowiane powieki i od razu oślepiło mnie rażące światło. Czułem się osłabiony, głowa mnie bolała a kończyny były ciężkie… W końcu, gdy wrócił mi wzrok, mogłem szerzej otworzyć oczy. Obróciłem głowę w lewo i spotkałem spojrzenie czekoladowych oczu. Nie byłem w stanie wyczytać z nich nic więcej, poza nieopisanym strachem.

-Billy? Jak się czujesz?

Usłyszałem lekko zachrypnięty głos bliźniaka. Jakby płakał… przeze mnie? Ścisnąłem lekko jego palce, na co on splótł nasze dłonie w uścisku. Od dziecka zawsze tak robiliśmy, gdy któryś był chory. Najwyraźniej znów tym „którymś” jestem ja. Uniosłem lekko kąciki ust a na twarzy mojego brata pojawił się pełen ulgi uśmiech.

-Przepraszam.

Mój głos brzmiał bardzo słabo, ale nie dbałem teraz o to. Twarz Dredziarza wyrażała niezrozumienie, na mojej z kolei nie widniał już nawet cień uśmiechu, który był na niej jeszcze chwilę temu.

-Zależy ci na niej, a ja znów komplikuje ci życie.

Wyszeptałem, a na twarzy mojego bliźniaka pojawił się lekki uśmiech. Już otwierał usta, by coś odpowiedzieć, gdy do pokoju wszedł lekarz.

-Widzę, że już się pan obudził, to dobrze. Muszę panu zadać kilka pytań. Pańskie wyniki nie są najlepsze, jeśli mam być szczery. Jest pan przemęczony i wygłodzony, z czym pański organizm sobie nie radzi zbyt dobrze, jak widać. Od jak dawna się pan głodzi?

Zapytał mężczyzna w kitlu, a ja przez chwilę nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Czy się głodzę? Raczej nie. Chociaż, jak się zastanowić, to ostatnio faktycznie niewiele jadam. Odkąd pamiętam zapominam o jedzeniu, ale zawsze był przy mnie Tom, który robiąc coś dla siebie, przygotowywał także porcję dla mnie. Jednak ostatnio coraz rzadziej bywa w domu, a ja nie pamiętam o posiłkach i nieraz nie jem nic przez cały dzień. Nie zwróciłem na to specjalnej uwagi, ale ostatni posiłek jadłem wczoraj rano, z bratem, przy kuchennym stole. Zerknąłem na bliźniaka i widziałem w jego oczach niepokój i jednocześnie złość.

-Ja… Nie głodzę się. Po prostu nie czuję głodu, więc mało jem.

Wyznałem, a lekarz zanotował to w papierach. Chciał chyba jeszcze o coś zapytać, ale przeszkodził mu krzyk blondyna.

-Miałeś pamiętać o jedzeniu! Ile razy, odkąd spotykam się z Rią, prosiłem cię, żebyś pamiętał o posiłkach? Ile razy prosiłem, byś nie siedział po nocach i się wysypiał? No ile?! Na prawdę nie możesz znieść tego, że jesteś sam i musisz każdym możliwym sposobem niszczyć mój związek?!

Wykrzyczałeś i wyszedłeś. Poczułem piekące łzy w oczach, a zaraz potem popłynęły mi po policzkach. Drzwi ponownie się otworzyły i weszła reszta zespołu, wraz z Jostem. Widząc moją twarz zalaną łzami i rozmazanym już pewnie makijażem, z ich twarzy zniknęły uśmiechy. Zaniosłem się płaczem i ukryłem twarz w dłoniach. Dostałem prawdziwej histerii. Chłopaki próbowali mnie pocieszyć i dowiedzieć się, o co chodzi, David w tym czasie wyprowadził medyka, a ja płakałem, nie mogąc opanować łez. Ja na prawdę nie chciałem niszczyć ci związku… Ja na prawdę nie robiłem tego specjalnie… Zależy mi na szczęściu Tom’a i nie chcę, żeby był nieszczęśliwy.

Czy ja mu przeszkadzam…?

Gdy w końcu choć trochę się uspokoiłem, chwyciłem telefon i zadzwoniłem do bliźniaka, ale nie odebrał. Ani za pierwszym, ani za drugim, ani za trzecim razem. Poczułem nieprzyjemny ucisk w sercu. Zrezygnowany włączyłem wyszukiwarkę i znalazłem najbliższy lot do Grecji. Ciepło, woda… może rozłąka dobrze nam zrobi? Nie byłem do tego zbyt szczególnie przekonany, ale… nie zawadzi spróbować. Zrobię wszystko, by odzyskać brata, choćbym miał zaprzedać duszę samemu Diabłu.

Wróciłem wkrótce do domu, wcześniej awanturując się, że chcę wyjść na żądanie. Dom stał pusty. Cisza przeszywała mnie na wskroś. Wybiegłem po schodach do pokoju i szybko się spakowałem. Byłem już w tym mistrzem. Coś kłuło mnie boleśnie w okolicach serca. Nie chciałem wyjeżdżać bez brata, całe życie był ze mną, ale tak chyba będzie lepiej…
Chwyciłem kartkę, długopis i zacząłem pisać.
 
Tom,
w cale nie chciałem wyjeżdżać, ale rozłąka to w tej chwili chyba najlepsze, co możemy zrobić. Boli mnie to, jak się między nami zmieniło, odkąd w naszym życiu pojawiła się Ria. Chociaż nie. Ono już nie jest nasze. Jest Twoje. Więc… odkąd w Twoim życiu pojawiła się Ria, nasze relacje się oziębiły. Miałem nadzieję, że to nigdy nie nastąpi, ale chyba powinniśmy na jakiś czas się rozstać. Nigdy tego nie chciałem. Zawsze byłeś obok i nie wiem, jak sobie poradzę. 20 lat razem… wyjeżdżam na dwa tygodnie do Grecji. Nie wyobrażam sobie tego, czuję, jakby to miała być wieczność, ale odpoczniemy od siebie i może, gdy wrócę, znów będzie normalne. Na drugiej stronie masz napisany numer lotu, hotel i wszystkie inne dane.
Nigdy nie chciałem zniszczyć Ci związku i przepraszam, że tak to odebrałeś. Może w takim wypadku lepiej będzie, kiedy zniknę? Nieważne. Porozmawiamy o tym, jak wrócę.
Kocham Cię,
Bill


Złożyłem kartkę na pół i tak, jak obiecałem, napisałem wszystkie dane odnośnie tego, gdzie będę. Wziąłem w dłoń kurtkę a w drugą walizkę i torbę podręczną, po czym zszedłem na dół. Zamówiona wcześniej taksówka już na mnie czekała. Odwróciłem się jeszcze w progu i obrzuciłem spojrzeniem wnętrze domu. Tego kochanego domu, który razem wybieraliśmy, przy którego urządzaniu mieliśmy tyle zabawy…

-Przepraszam…

Wyszeptałem i wyszedłem.


TOM

Wyszedłem i skierowałem się do windy, by wyjść z niej na podziemny parking. Po dziesięciu minutach błądzenia po ogromnym parkingu w końcu wsiadłem do mojego… Nie, do naszego auta. Kupiłem je razem z Billem. Że też on zawsze musi wszystko psuć! No!! Nie dość, iż nie da mi żyć, tylko w kółko „Tom to”, „Tom tamto”, 24 godziny na dobę, to jeszcze czasami mnie woła przez sen! Wnerwiające.
Wydałem z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, szarpnąłem samochodem i walnąłem ręką o kierownice. Ach! Boże! Boli!

Ale choć trochę się uspokoiłem. Przynajmniej na tyle, by bezpiecznie prowadzić. Jeszcze by brakowało, żebym ja też wylądował w szpitalu. Tylko gdzie ja chcę pojechać? Ria. Moja Ria.
Wyciągnąłem telefon, który szczęściem był połączony z samochodem i wybrałem jej numer.

-Cześć, kotek.

-Tom? Coś się stało? Mieliśmy parę godzin temu jechać na twoją próbę, a ciebie jak nie było tak nie ma.

Kobiety. Raz się trochę spóźnisz i ci jęczą nad uchem. Tylko że z innych powodów niż byś chciał. Czekaj, czekaj! Czyli że Jost jest kobietą? Czy ja o czymś nie wiem?! Czyżby nasz menadżer był trans? No bo jak inaczej wytłumaczyć jego zachowanie? Albo cały czas jest w ciąży, albo ma miesiączkę…. Ludzie!! Nie mogę, to dla mnie zbyt wiele!! Najlepiej to być, kurwa, gejem!

-TOM!! OGŁUCHŁEŚ?! Mówię do ciebie!!

-Tak? Przepraszam zamyśliłem się. Pytałaś o coś?

-Tak, Tom. Coś się stało?

-Bill zasłabł. On, jak to on, nic nie jadł bo go nie przypilnowałem. I jeszcze siedzi po nocach nad jakimiś projektami, czy piosenkami. Jest wycieńczony, wygłodzony i wybledzony.

-Przesadzasz, widziałeś zdjęcia z tych obozów z II wojny światowej? Tam ludzie byli wygłodzeni. Po za tym, „wybledzony”, co to niby za słowo?

-Normalne. Jak każde inne i widziałem te zdjęcia. Sęk w tym, że Bill wygląda jakby był właśnie z takiego obozu, a w niektórych przypadkach to jest nawet gorzej niż u tych ludzi.

-Tak, tak. Na pewno. Jedziesz do mnie?

Nie właśnie mnie wkurzyłaś i jadę się uchlać jak świnia. Bosz… Czemu te kobiety nie mogą się nigdy domyślić? Albo inaczej – czemu tylko Bill wie, kiedy odpuścić?

-Nie, skarbie, pojadę do domu. To był męczący dzień.

-Ech, ok i tak nie mam czasu. Idę z psiapsiułami na shoping. Wiesz, jakoś trzeba dbać o figurę.

Dbać o figurę? Robiąc zakupy? To ona chyba dba o to, by jej portfel zbytnio nie przytył. No cóż… Jak ktoś zrozumie kiedyś kobiety, to chyba go poproszę o lekcje, bo na prawdę, albo to ona działa nielogicznie, albo ja jestem idiotą.

-Oczywiście, to pa myszko.

-Na razie, Tommy.

Ile razy mam jej mówić, że tylko Bill może dodawać „my” do mojego imienia? Czy do niej to nie dociera? Ale, ok rozłączyłem się i skierowałem samochód do pierwszego lepszego baru.
Tylko piwo, albo drink i do domu.

Wszedłem do baru, usiadłem na tych wysokich krzesłach i zamówiłem polską wódkę. Tą najmocniejszą i najlepszą zarazem. I piłem, a wbrew oczekiwaniom mam słabą głowę, po tym jak się prawię uzależniłem koło siedemnastki. Taak, już w wieku siedemnastu lat miałem dostęp do wielu rzeczy, od dziwek po narkotyki. Nie piłem więcej, oprócz kieliszka szampana na wyjątkowe okazje. Ale, wracając do tematu, kiedy byłem przy czwartym drinku przysiadła się do mnie jakaś dziewczyna. Popatrzyłem się na nią nieprzytomnym wzrokiem. Czego ta kurwa chce?

-Cześć, przystojniaku. Postawisz mi drinka?

Naprawdę? Nawet Billy tak mocno się nie maluje. On się maluje najładniej ze wszystkich dziewczyn, które znam. A dlaczego? Bo się uczył od mamusi!! I ja mu w tym pomagałem!! Co prawda raz mu prawie wybiłem oko, ale żyje, nie?

-Nie! Wyglądasz gorzej niż moja dziewczyna.

Ria też tak się maluję, a ja nienawidzę tych wszystkich szminek. Billy nigdy ich nie używa!

-No to może pójdziemy w jakieś ustronne miejsce?

Po co? Mi tu dobrze. I tak ciepło w tyłek. Stołek już rozgrzałem! Ale, zaraz!! Ta kurwa jest dziwką? Czy ona proponuje mi seks? Nie no… To się nudne robi. Idę stąd.

-Nigdy! Już prędzej wyruchałbym własnego brata, niż ciebie!

Wstałem chwiejnie, wyciągając komórkę i wybierając numer do Geo, w międzyczasie rzucając sto euro na blat baru.

-Gus przyjedź po mnie. Chyba się upiłem i nie wiem gdzie jestem i taka dziwka chciała się ze mną przespać, a wymalowała się gorzej od Billa!! I nie wiem gdzie jestem…

-Tom coś ty znowu odpierdolił!!

-Mamo nie krzycz na mnie, chciałem zadzwonić do Davida, ale źle kliknąłem numer! Kocham cię!!

-Tom, już ze mną rozmawiasz!

-A to sorry, ale nie z tobą chciałem ćpać, też cię kocham, ale Geo jest w tym lepszy!! Ciekawe jak obciąga…

-Gdzie jesteś?

-Na tym świecie? A, zabierzesz mnie do Disneylandu?

-Tak, tylko powiedz gdzie jesteś.

-Koło takiego grubego fagasa, który mnie podrywa i krzyczy „Über die Hälfte der Preis, heute eine einmalige Gelegenheit! Sie erhalten ein Ticket, ein Nickerchen mit ihm und kommen morgen um den Preis zu holen!” (tłumacz google, w orginale brzmi: O połowę taniej, dzisiaj wyjątkowa okazja! Odbierz karnet, prześpij się z nim i przyjdź jutro odebrać nagrodę!)

-A, dobra, wiem, gdzie jesteś, moja matka dzisiaj tam była.

-Ale ty mnie nie kochasz.

Rozpłakałem się, mam wszystkiego dość!! Wszyscy mnie podrywają.

-Kocham cię, kocham, ale jak cię jutro dopadnę to ci flaki powypruwam.

-Ja ciebie też. Wyjdziesz za mnie?

Dlaczego on się krztusi? Powiedziałem coś dziwnego?

-Nie, lepiej nie.

-Come baby baby come come baby
Come come baby baby come come
Naege dorawa
Come baby baby come come baby
Come come baby baby come come *


-Co ty śpiewasz?

-2NE1

-Co?

-Taki koreański zespół co są dziewczyny same i są takie same bo są z Chin.

-Aha. Już jestem.

Rozłączył się. Czyżby mnie okłamał i mnie nie kocha? Nowa fala łez mną wstrząsnęła.

-Tom co się stało?

-Coś straciłem.

Przytuliłem się do niego.

-Chcę na rączki.

Dodałem zaraz.

-Dobrze się czujesz?

-Nie.

-Ech.

Po chwili poczułem, jak coś mnie unosi. Latam. Przytuliłem się bardziej do ciepełka. Tak wygodnie jest.
Po chwili zasnąłem, od zmartwień dnia dzisiejszego. Bo Billy mnie już nie kocha!!



*Chodź, kochanie, kochanie, chodź, chodź, kochanie
Chodź, chodź, kochanie, kochanie, chodź, chodź

***
„Kac morderca,
Nie ma serca.
Głowa pęka,
Rura pali,
Po co myśmy tyle chlali?”
Tak, ten wierszyk idealnie pasuje do mojego stanu i samopoczucia. Po cholerę tyle piłem? Głowa po walce z alkoholem straciła parę szarych komórek, ale dlaczego tak boleśnie? Po za tym, ktoś chyba bawił się w teleport, bo w gardle mam Saharę.
Przekręciłem głowę na lewo i zobaczyłem butelkę wody. Wybawienie! Gwałtownie się podniosłem i głucho jęknąłem.
Szlag. Głowa. Ból. Boże. Zaraz. Zdechnę.
Delikatnie obróciłem się i spuściłem nogi na podłogę. Wziąłem litrową butelkę wody i od razu po otworzeniu opróżniłem ją prawie do połowy. Zaraz potem zorientowałem się, że obok na jakiejś kartce stoi szklanka z białym proszkiem. Naczynie odłożyłem na bok i spojrzałem na kartkę z napisem „Na głowę”. Bez zastanowienia nalałem do szklanki wodę, lekko zakręciłem i wszystka wypiłem. Lekarstwo. Ble…
Wstałem, oczywiście powoli, i zszedłem na dół. Byłem w samej czerwonej, standardowo za dużej koszulce i obcisłych bokserkach z Calvin Klein. Chyba. W sumie nie wiem, kto lub co to, bo akurat Bill zawsze zabierał mnie do sklepów z ubraniami, albo po prostu sam mi je kupował. Rzadziej koszulki czy też spodnie, ale bieliznę to mam chyba tylko od niego. Więc tak się złożyło, że jestem w Billowych ubraniach.
Gdy wszedłem do kuchni od razu skierowałem się do lodówki, jednak zatrzymałem się w pół kroku widząc postać siedzącą przy stole i jedzącą kanapki.
-Siadaj. Dla ciebie też zrobiłem.
-David, co ty tu robisz?
-Jestem twoją narzeczoną, nie pamiętasz?
Jaką narzeczoną?! Nie, on żartuje…. Zaraz, przecież Jost nie żartuje. O matko! Co ja narobiłem?!
-Co?!
Tylko tyle udało mi się wykrztusić. No co? Przecież on jest ode mnie starszy!!
-No, tak kotku. Wczoraj do mnie zadzwoniłeś i wyznałeś mi miłość, prosząc mnie o rękę.
Że co do kurwy nędzy?! Ja z nikim się nie żenię nie ma mowy. Nigdy!
-NIEE!!!! NIE ZGADZAM SIĘ!!! TY MI SIĘ NAWET NIE PODOBASZ!!!!
Co on odpierdala!! Jeszcze się śmieje!!
-Ranisz me uczucia, Tom. Tak naprawdę to się nie zgodziłem. Siadaj. Co ostatnie pamiętasz?
Co pamiętam? Jak piję trzecią kolejkę wódki.
-Oczywiście, że wszystko!
-Tak, to kto po ciebie przyjechał?
-No Geo. On zawsze po mnie przyjeżdża. Na pewno do niego dzwoniłem.
No zawsze do niego dzwonie, żeby nie denerwować Billa. A raczej dzwoniłem, kiedy piłem.
-No może dzwoniłeś do Georga, ale przywitałeś mnie jako Gustava by następnie stwierdzić, iż jakaś dziwka chciała się z tobą przespać…
-To akurat pamiętam.
Przebłyski, ale zawsze coś, nie?
-Zaraz później powiedziałeś swojej mamie, iż chciałeś zadzwonić do mnie ale pomyliłeś numer, a kiedy ci powiedziałem, że to ja to stwierdziłeś, że Geo jest lepszy w ćpaniu i jesteś ciekawy jak obciąga…
-Co?!
-Nie przerywaj. Jak zapytałem, gdzie jesteś, to stwierdziłeś, że na tym świecie i zapytałeś czy zabiorę cię do Disneylandu.
-I co odpowiedziałeś?
-Że tak, jak powiesz, gdzie jesteś, opisałeś miejsce i przyjechałem po ciebie, w międzyczasie stwierdziłeś, że cię nie kocham…
-A, ty na to?
-Że cię kocham, tylko że jak syna i że ci flaki powypruwam.
-Aha.
WOW nie wiedziałem, że po wódce jestem taki ciekawy…
-Mówiłem coś jeszcze?
-Że mnie kochasz i oświadczyłeś mi się, śpiewałeś jakąś piosenkę. Rozłączyłem się bo już cię widziałem, a jak wróciłem to płakałeś i powiedziałeś, że chcesz na rączki.
-Om…
Boże, byłem zszokowany. Ja się tak zachowuje? Ostatnio często się kłócę z Billem, ale żeby się zaraz oświadczać? I dlaczego ja w ogóle myślę teraz o tym, że kłócę się z Billem?
Bill.
Coś mnie ukuło, ale zignorowałem te uczucie pustki, to normalne, przecież jest w szpitalu. Brakuje mi go.
Dokończyliśmy śniadanie w milczeniu, w którym pozostaliśmy jeszcze parę minut.
-David?
Odezwałem się niepewnie.
-Co?
-To… zabierzesz mnie do tego Disneylandu? Ale bez Billa nie jedziemy! I czemu rżysz?
-Nic, nic. Pojedziesz z nim. Beze mnie. Może w następną trasą zahaczymy o Paryż, to pozwiedzacie. Boże, ale z was dzieciaki. A, teraz marsz pod prysznic.
-Dobrze, mamo.
No co? Jak ja jestem dzieckiem, to on jest matką. Wspominałem, że on jest (chyba) trans?

1 komentarz:

  1. Co tu się staneło?? W ogóle po jaką cholerę tych Bill wyjeżdżał? A jak żeś już wyjechał, to po co Tomowi wszystkie dane na temat wyjazdu? Czyżbyś liczył, że brat znajdzie kartkę na tyle szybko, by cię zatrzymać przed odlotem? .-. Nope, kochanie. Tom się zalał w trzy dupy i odjebał skila po zgodnie xDD
    Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń