BILL
Po krótkiej wymianie zdań z porywaczem, znów straciłem przytomność.
Musiałem być naprawdę osłabiony, skoro nie mogłem zachować świadomości
nawet przez godzinę. Nie spałem jednak spokojnie. Ciągle się miotałem.
Śnił mi się Tom. Tak strasznie się o niego boję… Mam tylko nadzieję, że
nie zechcą jego również porwać, lub, co gorsza, nie zacznie mnie szukać i
nie spróbuje odbić. Jeśli on tu przyjdzie, na pewno go zabiją. Jedyna
nadzieja w tym, że to Ria stała się jego numerem jeden, i nie będzie
chciał nadstawiać karku z myślą, że może jej więcej nie zobaczyć.
Zacząłem się wręcz o to modlić, chociaż jestem ateistą. Płakałem. Tak,
bo bolała mnie myśl, że już nigdy nie zobaczę bliźniaka, mamy,
przyjaciół, taty, ojczyma… Wiedziałem, że nie ma dla mnie nadziei.
Obudziłem się po kilku godzinach i zauważyłem, że nie siedzę już
skuty na kocach, a leżę na materacu, znajdującym się niedaleko mego
wcześniejszego miejsca ulokowania. Nie byłem nawet związany, co mnie
zaskoczyło, jednak zaraz do mnie dotarło, dlaczego zaniechali więzów.
Coś mi wstrzyknęli, i to coś działa na tyle skutecznie, że nie jestem w
stanie nawet siedzieć prosto. Muszą mieć doświadczenie w takich
rzeczach, więc przypuszczam, że nie jestem ich pierwszą ofiarą. W końcu
jednak udało mi się usiąść i sięgnąć stojącej obok łóżka butelki wody.
Czułem, że jak zaraz nie dostarczę organizmowi choć kropli wody, to
umrę. Wypiłem duszkiem całą pół litrową butelkę i oparłem czoło o zimną
ścianę. Czułem się, jakbym był chory.
Po jakimś czasie usłyszałem szczęk zamka w drzwiach. Do pokoju wszedł
mój porywacz, a za nim dwóch osiłków z zasłoniętymi twarzami.
Staruszek, bo tak go w myślach nazwałem, uśmiechał się szeroko.
Zmierzyłem go tylko spojrzeniem i znów zamknąłem oczy. Słyszałem
zbliżające się kroki, ale nie zwróciłem na to uwagi, dopóki jeden z
zamaskowanych mężczyzn nie wziął mnie pod ręce i nie wywlókł wręcz z
tego pomieszczenia. Zasłonił mi oczy jakąś chustą i niósł. Po chwili
zatrzymał się a ja znów usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi. Z moich oczu
zniknęła przepaska. Zobaczyłem, że Staruszek trzyma w dłoniach kamerę.
Zdziwiłem się nieco, ale rozglądając się po sali, zrozumiałem, po co to
wszystko. Wzdrygnąłem się na samą myśl.
-Czas nakręcić pierwszy film dla twojego braciszka.
Powiedział Staruszek uprzejmym głosem, a mężczyzna, który mnie tu
przyniósł, zmusił mnie, bym uklęknął i związał mi dłonie na plecach na
tyle mocno, że aż syknąłem z bólu. Staruszek włączył kamerę i podszedł
do mnie, celując obiektyw we mnie.
-No dalej, uśmiechnij się do brata.
Stał tak przede mną, a mi do głowy wpadł pewien pomysł. Staruszek
posługuje się angielskim, ale Tom potrafi przecież czytać z ruchu moich
warg, tak jak ja z jego. Oblizałem więc spierzchnięte wargi koniuszkiem
języka i wypowiedziałem tylko jedno słowo, oczywiście bezgłośnie i w
języku niemieckim.
Odpuść.
Mam nadzieję, że mnie posłucha i nie będzie robił afery, tylko
zapomni o mnie i ułoży sobie życie z Rią. Nie to, że chciałem takiej
przyszłości. Ja po prostu nie mam już żadnej przyszłości. Poczułem łzy w
oczach, gdy znów o tym pomyślałem. Spuściłem głowę i zasłaniając twarz
włosami, starałem się nie rozpłakać. Jednak zamaskowany stojący za mną
chwycił mnie za włosy i szarpnął, zmuszając, bym patrzył prosto w
obiektyw.
-Spójrz, to twój braciszek… jeszcze nic mu nie jest, ale za chwilę usłyszysz jego przeraźliwy krzyk.
Zaśmiał się staruszek i odsunął w końcu kamerę ode mnie, stawiając ją
na obiektywie, jednak cały czas filmował właśnie mnie. Jakby chciał
pokazać widzom „spójrzcie, nie miałem, kiedy go podmienić, to wciąż wasz
Bill”. Aż poczułem skurcz żołądka na myśl o tym. Zostałem szarpnięty i
postawiony na nogi, a potem poprowadzony na krzesło na samym środku
sali. Ręce przywiązano mi w nadgarstkach do podłokietników drewnianego
krzesła. Kat podszedł do mnie i ze stolika wziął nóż. Rozciął rękaw
mojej bluzki na całej długości i obnażył moją bladą, chudą rękę. Związał
pasek na moim ramieniu i chwycił strzykawkę z jakimś białawym płynem.
Przerażony zacząłem się szarpać, ale on nie zwracał uwagi ani na moje
ruchy ani na to, co mówiłem. Wstrzyknął mi całą zawartość strzykawki i
rozwiązał pasek. Substancja zaczęła krążyć po moim krwioobiegu, a ja
poczułem, jak moje żyły płoną i każda jedna komórka zajęła się żywym
ogniem. Zacząłem krzyczeć. To bolało, cholernie bolało. Krzyczałem tak,
że po chwili płuca zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Po moich
policzkach płynęły łzy, a z ochrypniętego gardła wciąż wydobywał się
krzyk. Coraz mniej widziałem, coraz mniej czułem, coraz ciszej
krzyczałem. Chciałem tylko już przestać to czuć.
-Rette mich…
Wyszeptałem jeszcze, chociaż miałem wrażenie, że te słowa roznoszą
się echem po pomieszczeniu. Chwilę potem, przyjazna ciemność wzięła mnie
w swoje objęcia i straciłem przytomność.
TOM
Telefon upadł mi na podłogę. Osunąłem się na łóżko.
Bill zniknął? Jak? Zgubił się? Ale przecież on rzadko kiedy się gubi.
Byliśmy na lotnisku z milion razy… Chyba, że zgubił się w Grecji. Ale
tam chyba jest coś po niemiecku? Albo po angielsku, co najmniej. Nigdy
nie byliśmy w Grecji. Może zgubił się już poza lotniskiem? A co jeżeli
go… Nie! Nie, nie może być! Tom ty dupku! Nie ma możliwości, by stało mu
się coś złego. Jak mogło mi to przez myśl przejść? Mój Bill na pewno
siedzi gdzieś w jakiejś kawiarni i sprawdza na Google Maps jak dostać
się do tego hotelu. Na pewno. Zaraz!! Zadzwonię do niego! Ave ja! Jestem
genialny! Ale to w końcu jestem dupkiem, czy jestem genialny? Chyba
muszę potem nad tym pomyśleć…
-TELEFON!
Wrzasnąłem, no muszę do niego zadzwonić!!!
Dowiedzieć się czy coś zjadł i jak się czuje?
Czy nie uszkodził sutka bo miał jakieś powikłania przy gojeniu?
Przespał co najmniej siedem godzin?
I czy nie przejmował się nowymi komentarzami?
Co chce znowu przemalować/przestawić/dokupić?
Brakuje mi jego złośliwego uśmiechu i ironicznego tonu! I jego
pięknych oczu które tak często patrzą na mnie z miłością jak żadna inna,
a ja, palant, doprowadziłem go do łez. Tak, zauważyłem jego oczy przed
tym, jak zemdlał. Smutne i szkliste. Ostatni raz! Nigdy więcej nie
będzie czuł się przeze mnie smutny! Jeżeli trzeba to nawet świat
zmienię! Wszystko!
Dla Billa wszystko!
-Nie drzyj się tak, Tom!
-On zniknął!! Muszę do niego zadzwonić. Muszę. Nic mu nie jest? Muszę usłyszeć. Muszę usłyszeć, czy nic mu nie jest.
Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, uznałby, że oszalałem. Nie, Jost nie. Zawsze tak reaguję kiedy coś się dzieje Bill’owi.
Od zawsze.
Odkąd na początku prawie go straciłem.
Bill był słabszy ode mnie i lekarze dawali mu zaledwie 10% szans na przeżycie.
On o tym nie wie i nigdy się o tym nie dowie. Ale ja wiem i nie pozwolę
mu cierpieć. Nawet przeziębienie to dla niego męczarnia! Dlatego tak o
niego dbam.
Kiedy zbierałem telefon z podłogi, w oczach błyszczało mi szaleństwo. Czułem, że coś jest nie tak. Czułem, że go straciłem.
Wybrałem numer bliźniaka. Odezwał się dźwięk oczekiwania. Po czterech sygnałach odebrał.
Ale, to nie był mój Bill.
-Tom? Pewnie tak. Haha. Ciekawe czy się domyśliłeś? Nic mu nie jest spokojnie przekonasz się o tym jutro rano. Hahaha…
Rozłączył się. Nic mu nie jest? To czemu czuje taki ból? To kawał. Nie no Bill co ty odpierdalasz? Wybrałem numer jeszcze raz.
-Wybrany numer właśnie odpoczywa na Alasce. Hahaha ale raczej odpoczynek nie zalicza się do przyjemnych, hahaha…
Ktokolwiek ustawił to na skrzynkę ma obrzydliwy głos. Taki… Żabi… Tylko, że to się nie liczy, bo…
-Porwali go. Porwali i na pewno będą nas szantażować. Nie zasłużył na
to. Mnie powinni porwać. To wszystko moja wina. Gdybym ostatnio go tak
nie szmacił…
Nawet nie wiem kiedy byłem cały mokry od łez. Mój braciszek przeze
mnie musi pewnie przeżywać piekło. Dochodzę do jednego wniosku…
-Jestem potworem
Szepnąłem ledwo słyszalnie, ale w mojej głowie zabrzmiało to jak wielki wybuch. Myśli zaczęły się mieszać.
On mnie nienawidzi. Na pewno. Jestem potworem. Szmaciłem go. Przeze
mnie jest w niebezpieczeństwie. Jestem beznadziejny. Nie nadaję się na
starszego brata. Takich jak ja powinni żywcem na stosie palić. Billy co
ty z mojej winy cierpisz?
Ale, zrobię wszystko co konieczne by chociaż jeszcze jeden raz ujrzeć spojrzenie tych czekoladowych oczu.
Zawsze. Zawsze cię znajdę, Billy. Znajdę i obronię.
Tak szybko ustawili tę pocztę głosową? xD Ogm.. Śmiechłam z niej~
OdpowiedzUsuńWgl mam nadzieję, że będzie gwałt .-.
Pozdrawiam xoxo