czwartek, 15 września 2016

Rozdział 13

BILL

Gdy obudziłem się następnego dnia, w łóżku byłem sam. Pościel już zdążyła zrobić się zimna. Zdziwiony podniosłem się i rozejrzałem po pokoju. Pudełka już nie było, tak samo, jak Tom'a. Coś jeszcze zniknęło? Oprócz mojego bliźniaka? Chyba nie... Wykopałem się spod kołdry i wstałem, nasłuchując. Nigdzie nic nie słyszałem. Chodziłem po domu, rozglądając się za bratem albo chociaż jakąś kartką od niego, żebym wiedział, kiedy wróci albo gdzie jest... Nie będę do niego dzwonić, nie wiem, czy może odebrać albo czy chce rozmawiać...

Westchnąłem, i w samych bokserkach i koszulce spadającej mi z ramion, usiadłem w salonie na kanapie i włączyłem telewizję, żeby czas szybciej upłynął. Czuję się nieswojo, będąc tu sam. Nie lubię być sam. Od czasu porwania. Nawet w szpitalu nie chciałem, żeby Tom gdzieś odchodził... podkuliłem nogę, opierając brodę na kolanie i obejmując nogę ramionami. Wpatrywałem się w kolorowy ekran telewizora, ale nie mam pojęcia, co oglądam. Chyba coś o gotowaniu, ale te noże mnie przerażają... Może przełączyć? Ale na co? Z resztą i tak co chwilę odpływam...

Westchnąłem cicho i pogrążony we własnych myślach czekałem na powrót bliźniaka. Strasznie się czuję, będąc tu sam.

Nagle coś rzuciło się na kanapę, wyrywając mnie z zamyślenia. Pisnąłem przestraszony, ale zaraz się uspokoiłem, widząc bliźniaka, który ułożył głowę na moim udzie. Odetchnąłem i uśmiechnąłem się delikatnie, a on wyszczerzył ząbki w uśmiechu.

-Myślałem, że zdążę, zanim się obudzisz...

Westchnął wesoło i podał mi jakieś pudełko. Wziąłem je niepewnie w ręce. A co, jak tam też jest cała kolekcja wibratorów i Tom chce, żebym mu je wsadził? Bill, ogarnij się. Przestań mieć takie zboczone myśli. No już! Otworzyłem niepewnie pudełko i pisnąłem z szoku.

Tam... tam... były kajdanki! Takie z różowym futerkiem! Zaczerwieniłem się po cebulki włosów, po czym zszokowany spojrzałem na bliźniaka a potem zasłoniłem twarz włosami zawstydzony.

-Nie podobają ci się?

Spojrzał na mnie smutno, a ja zerknąłem mu w oczka. Czekoladowe oczka. Wpatrywałem się w niego, po czym pogłaskałem po dredach.

-Ja... ja po prostu... są urocze. 


-Czyli, że fajne.

Spojrzał na mnie uradowany, oczkami pełnymi nadziei. Uśmiechnąłem się delikatnie, po czym skinąłem głową. A za chwilę pomyślałem, jak on chce ich użyć i znów się zarumieniłem.

-Możesz ich używać jak chcesz, są twoje. 

Uśmiechnął się szeroko. Spojrzałem na niego zaskoczony.

-Jak będziesz grzeczny i zjesz cały obiad to ci znowu coś kupię.

Obiecał i położył dłoń na moim policzku, po czym przybliżył się do mnie i złożył pocałunek na moich ustach. Całował mnie długo i namiętnie. Przymknąłem oczy i oddałem pocałunek, układając dłoń na jego ciepłym torsie.

-Jadłeś śniadanie? Bo idę zrobić obiad to ci mogę zrobić. 

Spytał, gdy rozłączyliśmy nasze wargi, wstając i wychodząc z salonu. Wyłączyłem telewizor i poszedłem za nim.

-Nie, nic jeszcze nie jadłem.

Odpowiedziałem, stając w drzwiach kuchni i przyglądając się jego ciału, gdy krząta się po kuchni. Po chwili zdałem sobie sprawę, co robię, i nagle podłoga stała się interesująca. Podszedłem do niego i przytuliłem do jego pleców. Chciałem się po prostu przytulić... 


TOM

Zacząłem nakładać łyżką Nuttelę na kanapki, gdy poczułem ciepełko na plecach...takie ciepłe... Potarłem ręką łapkę MOJEGO (nie twojego :P - dop.Tom) Czarnulka i kontynuowałem robienie posiłku. Poszedłem do zlewu nalać wodę na zupkę jednak dalej czułem ciepełko. 

-Jaką chcesz zupę?

-Uhm... obojętne... masz ochotę na pomidorową?

Ciepełko się wtuliło jeszcze bardziej do moich pleców i cicho zapytało. 

-Uhm...obojętne... masz ochotę na pomidorową? 

-Przecież wiesz, że ją uwielbiam... na kości wołowej jest najjj... 

Tak...Ten smak i w ogóle... Niebo w gębie... 

-Ale, jeśli ty jej nie chcesz to jej nie zrobię.

-Właściwie to mam ochotę.

Stwierdził i odsunął się ode mnie, po czym usiadł przy stole.

-Nie, dzięki. Zjedz kanapki. 

Specjalnie dałem nadmiar czekolady, żeby wszystko zjadł... On nigdy nie gardzi czekoladą...
Zaczął jeść, a ja szykować zupkę. Zajęło mi to z pół godziny. Młody skończył jeść, ale cały czas swoimi patrzałami śledził każdy mój ruch. Pewnie większości ludzi by to przeszkadzało, mi nie. Włączyłem radio, wziąłem łyżkę i w rytm muzyki jaka leciała zaśpiewałem. 

-Jakie chcesz drugie danie?

A, on się zaśmiał i krótko opowiedział.

-Nie wiem. Idę się przebrać. 

I wyszedł z kuchni zostawiając mnie z dylematem. Co zrobić na drugie? Hm.. O! Jestem geniuszem! Zrobię gofry... On je uwielbi, ja je kocham... Czy może istnieć lepsze danie?


Gdy ciasto się miksowało poszedłem po drugi prezent... On uwielbia niespodzianki, dlatego zje cały obiad... A, jak nie to i tak mu dam. Wyłączyłem ciasto i wlałem na gofrownice. 

Po kolejnych pół godziny zawołałem go na obiad...raz... drugi... trzeci... i w końcu wyszedłem na górę, do pokoju Billa i to co zobaczyłem... nie wiem czy mam się śmieć czy płakać... Bill......

Bill siedział na łóżku.... nie przebrany i majstrujący przy kajdankach, którymi... przykuł się do łóżka. Nie zauważył mnie i dalej wyginał się na wszystkie strony, chcąc zobaczyć, jak działa mechanizm tego dzieła ludzkości. Przy okazji parę razy bluzka mu się podwinęła lub wypiął tyłeczek, a Tommy, jak to Tommy, zaczął się wyrywać, chcąc połasić się do Billy'ego. No cóż mogłem poradzić? Podszedłem do łóżka... i już po nim popełzłem do Czarnulka. 

-Billy... Mam problem...

Spojrzał na mnie zdziwiony 

-Jaki? 

-Duuży...

Nie przestał robić tej swojej minki, ale po chwili się zaczerwienił... Um on się tak słodko rumieni... 

-I co teraz zrobimy?

 -T-trzeba by go rozwiązać 

Uśmiechnął się niepewnie.

-Um, a pomożesz mi?

Pokiwał twierdzącą głową, a ja zacząłem go całować.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz