czwartek, 1 września 2016

Rozdział 11

BILL

Leżę w moim ciepłym, przytulnym łóżeczku za którym tęskniłem... no prawie, bardzo duże PRAWIE tak bardzo jak za bliźniakiem, ale wciąż nie mogę wymazać z pamięci wyrazu jego twarzy, gdy zapytałem o te ogórki. Chyba pomylił mnie z kobietą w ciąży... zaraz... może on zerwał z Rią bo mieli wpadkę i ta nie chce usunąć ciąży?

Ta wizja tak mnie rozbudziła, że od razu poderwałem się do siadu z szeroko otwartymi oczami. Słyszałem przez otwarte drzwi do pokoju kroki brata na schodach, po tym Staruszku mam jakąś schizę i nie mogę mieć zamkniętych drzwi. Wracając, miałem szczęście i nieszczęście, bo bliźniak zajrzał do mnie i gdy zobaczył, że siedzę, podszedł i usiadł na skraju łóżka.

-Co jest, Bill? Zły sen?

Zapytał troskliwie a ja pokręciłem tylko głową i zagryzłem wargę. Na pewno mogę spytać? Nie będzie się gniewał? Skinął mi głową, dając znak, żebym pytał, ale ja i tak się wahałem dłuższą chwilę. W końcu jednak zadałem nurtujące mnie pytanie.

-Czy zerwałeś z Rią bo zaszła w ciążę i nie chciała usunąć?

Zapytałem najzwięźlej jak potrafiłem i czekałem na jego reakcje. Zaskoczenie na jego twarzy w cale mi nie pomagało. Patrzył na mnie przez chwilę szeroko otwartymi oczami.

-Zwariowałeś? Zerwałem z nią bo to suka

Spojrzałem na niego i na chwilę zamilkłem, a potem skinąłem głową i na moment go przytuliłem. 

-Dobranoc, Tom.

Szepnąłem i położyłem się. Brat poprawił jeszcze kołdrę na moich ramionach i z delikatnym uśmiechem skierował się do drzwi.

-Branoc, braciszku.

                                                                                   ***

Następny ranek w cale nie był dobry. Obudziłem się z paskudnym samopoczuciem i dosłownie chciało mi się wyć. O wszystko. Zszedłem na dół, wciąż w piżamie, z włosami rozwianymi na wszystkie strony, łzami w oczach i ściśniętym gardłem. Tom, gdy mnie zobaczył, w pierwszej chwili chciał się śmiać z mojej fryzury, ale potem zobaczył mój wyraz twarzy i zostawił robienie kanapek, szybko do mnie podchodząc i przytulając mocno do piersi.

-Billy, braciszku, co się stało?

Zapytał zmartwiony, a mnie w jakiś sposób to ruszyło. Zacisnąłem pięści na jego koszulce, wtuliłem się w niego i zacząłem płakać. Rzewnie i głośno. Serduszko mi pęka. Jestem pewien, że słychać to na odległość

Trwaliśmy tak jakiś czas, aż w końcu odrobinę się uspokoiłem i bliźniak odsunął mnie kawałek od siebie, by spojrzeć mi w oczy. Wciąż płynęły z nich łzy i nic nie mogłem na to poradzić.

-Ej, Bill, no co jest?

Gdy znów zadał to pytanie, znów zacząłem głośniej płakać, ale w końcu w miarę to opanowałem.

-Bo... bo to wszystko mnie przytłacza.

Mówiłem cichym, drżącym głosem. Skinął głową na znak, że rozumie.

-Bo ciągle mam jakieś schizy i nikomu nie ufam... nawet mamie czy G&G, ufam tylko i wyłącznie tobie i dostaje świra gdy jestem sam w zamkniętym pomieszczeniu i nie radzę sobie z moimi uczuciami, a najgorsze z tego wszystkiego jest to, że się w tobie zakochałem!

Wykrzyczałem i wyrwałem się z ramion brata, uciekłem do pokoju i zamknąłem drzwi na klucz. Więcej mu się na oczy nie pokaże!

Siadłem przy biurku, wciąż płacząc. Słyszałem, jak po kilku chwilach Tom zaczyna się dobijać do drzwi, ale nie reagowałem.

Gdy już trochę się uspokoiłem, a Tom najwyraźniej odpuścił, przynajmniej na tę chwilę, bo on się nigdy nie poddaje, wyciągnąłem z szuflady biurka zeszyt. Zwykły, czarny zeszyt z białym napisem "NEVER EVER GIVE UP" na okładce. Otarłem wciąż płynące po policzkach łzy i zacząłem go przeglądać. Zeszyt kupiłem krótko po tym, jak mój brat zaczął chodzić z Rią. Nie był pamiętnikiem, ten trzymam pod materacem, ale zapisywałem w nim wszystkie pomysły, które chciałem zrobić z bliźniakiem, ale nie mogłem, bo wiedziałem doskonale, że Ria nie będzie zachwycona, a jest... była u mojego brata na pierwszym miejscu.


1. Pies

Zawsze z Tom'em kochaliśmy zwierzęta. Co prawda nie lubimy zbytnio kontaktu z naturą, ale uwielbiamy zwierzęta i gdy byliśmy jeszcze w trasach, często leżeliśmy obok siebie na łóżkach i wymyślaliśmy, jakie zwierzęta będziemy mieć, gdy już będziemy po trasie. Zawsze chciałem mieć psa, co można by się  do niego przytulić. Którego można pogłaskać i się z nim pobawić.

2. Wakacje

Chciałem pojechać z bratem na wakacje... może na jakiś rejs? Tylko my dwoje. Nikogo więcej. Odpoczęlibyśmy od ludzi i popularności. W jakimś ciepłym kraju, nad morzem... Piasek, słońce i prywatność. Bez tych wszystkich paparazzi i fanów. Ale Ria chciała polecieć do jakiegoś miasta z mnóstwem klubów i centrów handlowych.

3. Remont/przeprowadzka

Od jakiegoś czasu mam wizję, jak można urządzić nasz dom inaczej, ale nic nie mówiłem, bo wiedziałem, że Ria od razu namówi Tom'a do wspólnego zamieszkania i zostawienia mnie z daleka od ich życia. Dlatego ani razu nie poruszyłem tego tematu.

Takie główne... nic więcej. A może aż tyle? Chociaż myślałem też o nowym samochodzie... Ale to tak no, z doskoku.

MATKO PRZENAJŚWIĘTSZA!! Przecież Tom ma klucz do mojego pokoju! Jak byliśmy młodsi zawsze wchodził do mojego pokoju, kiedy się przed nim zamykałem. Patyczkiem wypychał mój klucz i potem otwierał drzwi swoim. Nie ważne... za późno, by coś teraz z tym zrobić.

Z resztą... on raczej nie chce mnie już widzieć. Nie dziwię mu się, sam nie chciałbym się widzieć. Skazałem się na wieczną samotność... nawet brat mnie nie będzie chciał! Jako znajomego nawet!

To sprawiło, że znów się popłakałem i zacząłem histeryzować. Wstałem od biurka i padłem na łóżko, kuląc się i tuląc do poduszki.

Płacząc, nawet nie zorientowałem się, kiedy zasnąłem.


TOM

Byłem w... szoku. Ciężkim szoku. 

Doskonale rozumiałem co miał na myśli Bill mówiąc, a właściwie wykrzykując "zakochałem", bo po pierwsze - on mnie już dawno kochał, tylko teraz tak... inaczej, a po drugie - nie wybiegałby stąd z histerią. 

No jakbym miał go zbić, przecież ja go też...eee... co? Nie.., E, nie nie tylko tak, bo jak tak to nie nie, a jeżeli tak już pomyślałem to... chyba że to nie tak...mmm...a może...eee... no...hm... 

Nie! 

Muszę to przemyśleć w podpunktach! Em... później to zrobię. Nie chcę, żeby Billy sobie coś zrobił, albo w ogóle, chcę, żeby był teraz przy mnie... Chcę, żeby cały czas był przy mnie... tak dwadzieścia pięć godzin na dobę... 

Wbiegłem na górę, przy okazji kogoś mijając (DUCHY ;-; O.o - dop. Neko) i spróbowałem wejść do jego pokoju... 

Nie uwierzycie! Serio! Nie zgadniecie! 

Wiecie co? 

Drzwi... 

              ...były zamknięte.

-BILLY!!!! Otwórz! Nie zjem się! Znaczy cię! Przysięgam! Billy... Musimy porozmawiać! Proszę, otwórz! No... Nie bądź taki... Billy...

Darłem się tam jeszcze.... no nie wiem w każdym razie trochę tego było... Od przyciągania uwagi Billa... Taak... doskonale wiem, że mnie ignoruje ... 

To od przyciągania uwagi Billa... eee, ale ciekawe co teraz robi, czasami pisze piosenki po kłótniach, albo zapełnia pamiętnik... Więc od przyciągania uwagi Billa... Eee, co mówiłem?? A... od przyciągania uwagi Billa odciągnęło mnie klepnięcie w ramie, odwróciłem się i... zobaczyłem ducha (Neko miała racje...-dop. Azu), dokładnie duchy. 

Zrzuciłem prześcieradła z tych duchów, a ci duchowie to.... Mark i Damon!

-Co wy tu robicie?

-Byliśmy w okolicy, a że ochrania was nasz kumpel to nas wpuścił, drzwi były otwarte, więc weszliśmy a ty w tym czasie wbiegłeś na górę mijając nasze szanowne. Myślałem, że już przemyślałeś naszą propozycje, ale... chyba to nie odpowiedni moment...

 -Nom... Chodźcie do kuchni zjecie z zemną śniadanie bo brat mi uciekł... (Bosze uciekł.... -Neko)


Nie ma tam żadnych ostrych rzeczy oprócz golarki i nożyczek, ale Billy by się tym nie zabił... Pewnie zrobiłby to bardziej z klasą... o ile można zabijać się z klasą... Pewnie zrobiłby to na łóżku, w białej pościeli, by krew się odznaczała i ułożyłby się w dramatycznej pozie... 

Nie... nie będę tego sobie wyobrażać... 

Weszliśmy do kuchni, a ja usiadłem do stołu, jedząc kanapki z Nuttelą i zastanawiając się, co zrobić... 

Mark z Damonem dorobili sobie kanapek i zrobili herbatę i przysiadli się do mnie... 

-To jak? Hmm... Przemyślałeś naszą propozycje? 

E, co oni tam gadają? Chyba mam pomysł... 

-Macie przy sobie jakiegoś Uzkona (to taka dubeltówka-dop.Azu)? 

-Ech... Mamy: Bora Uzkon BR 99 i Uzkon TR-X 

To się może udać... 

-Dawajcie TR-X

Wyszliśmy do ich minivana, lubią chodzić na strzelnicę, a mówili, że nie daleko mnie jest fajna strzelnica. Szliśmy przez podjazd, a oni się kłócili się o takie duperele jak...jak... ja z Billem. No, nasze zachowanie było prawie identyczne! Szturchamy się, przekrzykujemy, popychamy, śmiejemy się jak oni, tylko że jakbym z Billem się wywalił, tak, jak teraz oni, to bym go nie pocałował. 

Wyobraziłem sobie, że całuje się z moim Czarnulkiem... 

-Kurwa! A.U... 

Wywaliłem się, pewnie nogę sobie na tych kamieniach skręciłem, a ten Tommy to opadł tyle, co nic! Ale, przynajmniej oni się od siebie oderwali. Też są podniecający! Foch! Jak mogą mnie podniecać, no! W ogóle to wspominałem, że są sexy? Nie? To wspominam...

Eee, um... muszę się zastanowić nad swoją seksualnością...

Podeszli do mnie. 

 -Co się stało? 

 -Kostka mi wysiadła. 

Szczęście, że miałem długą koszulkę...No... Wiecie dlaczego... 

-Mark, przynieś apteczkę. 

Czemu oni są tacy spokojni? Ja tu cierpię! I chyba gejem jestem, a oni co? Panikować powinni! Teraz i tak siedzę, to sobie to rozłożę.

Pierwszy ruch, zastanowić się, co mnie bardziej podnieca. 

Przywołałem w myślach Rię. Taką nagą. Wiecie... i...i To-Tommy opadł. 
Przypomniałem sobie inne dziewczyny i... też opadł. 

Kurczę no...!! Wyję! 

W myślach pojawił się obraz całujących się na ziemi chłopaków, a za chwilę goły tyłek i w ogóle cały Billy. Tommy, a przy Rii to dojść nie chcesz, co? Hmm? Nie no. Myślę, że to jest wystarczający powód, żeby myśleć iż jestem gejem...

Kurczę, gejem Bóg seksu, gejem... zawał. 

Muszę do Billa... Chłopaki już przynieśli Uzkona, a kostka została opatrzona. Zerwałem się biorąc dubeltówkę i krzycząc: 

-Robimy szturm, la la la. Na Billa, la la la i nie ucieknie mi o o o. Wyważymy mu drzwi la la la i pogadamy sobie o o o... 

I w podskokach ruszyłem do pokoju Billa, załadowałem śrutówki, przyłożyłem do zamka i już miałem strzelać, gdy coś sobie przypomniałem. Tylko nie wiem co. Siadłem po turecku przed jego pokojem z Uzkonem na kolanach, ręce po bokach uniosłem na poziomie ramion, złączając palce: kciuk serdeczny i fuckowy. Zacząłem medytować, rozmyślając nad sensem istnienia myśli, która przeminęła.

-Omm...Omm...Omm... (Bosz... umarłam xD -dop. Neko)

Myyyślę...muli....myślę...muli...myślę... 

Już wiem! W czwartek jest nowy odcinek Naruto! 

Zerwałem się na nogi i odtańczyłem dziki taniec radości. Nagle rozległ się huk, poczułem silne szarpnięcie, znowu się wywaliłem, a na mnie posypał się gruz. (Brawo Tom. Gratuluję xD - Neko)

Nagle drzwi pokoju Billa się otworzyły, a on pół zaspany rozglądał się po korytarzu 

-Bonsai!! 

Krzyknąłem i rzuciłem się na niego, wpychając go do pokoju, a przy okazji przygniatając... Usiadłem na nim okrakiem. 

-No! Teraz mi już nie uciekniesz! Musimy poważnie pogadać. Przysięgnij, że nie uciekniesz!

Nie no! Uspokoiłby się! Wiercił się na wszystkie strony, kręcąc głową, że nic mi nie obieca. To co miałem zrobić? No co? Jakoś go przytrzymałem... i zaniosłem do łóżka. Szybko wybiegłem z jego pokoju i wziąłem drewniany kufer z pod leżyska i zaniosłem do pokoju Billa, otworzyłem go wziąłem apaszki i przywiązałem Czarnulka do łóżka. 

-O! Teraz już nie masz wyjścia! Musisz ze mną pogadać!

Jeszcze chwilę się wiercił, aż nagle znieruchomiał i gapił się w sufit. Zerknąłem w górę, ale tam nic ciekawego nie było... na co on się gapi? Usiadłem przy nim i go przytuliłem.

-Billy... Ja... chyba też coś czuje do ciebie, ale nie wiem. Mogę to przemyśleć? Ja... chcę ci coś powiedzieć... tylko no... nie bądź zły... ja... znalazłem twój wibrator... i ... ja... chyba jestem gejem.... raczej... na pewno...

Znieruchomiał i przestał oddychać... 

-Gniewasz się?

-Raczej... jestem w szoku...

Odpowiedział bardzo cichym, ledwo słyszalnym głosem. Sukces! Odezwał się i nie gniewa się na mnie! 

-Już więcej go nie wezmę bez pytania! Obiecuje!

-Nie o to chodzi...

-Czyli chodzi o to, że jestem gejem?

-Bardziej o to, że się przyznałeś.

-E... muli mi trochę...

Czekał, aż pociągnę swoją wypowiedź dalej... 

-Że przyznałem się do tego, że ci wziąłem dildo, czy o bycie gejem.... 

No co? Czasami nawet ja Billa nie rozumiem!

-Oba.

-Aha... a dasz mi pomyśleć?

-A mnie nie wyrzucisz?

-Prędzej ty wywalisz mnie... zrobiłem dziurę w suficie... 

W sumie mogłem zrzucić na Marka, albo Damona przynajmniej przed Billem, ale mogli by mieć kłopoty.

-Prawie tu umarłem ze strachu.

 -Wiesz, ile ran poniosłem próbując się do ciebie dostać?! Skręciłem kostkę, od dubeltówki boli mnie ręka i tyłek mnie też boli! Bo się dwa razy wywaliłem... Foch na ziemie...
Jej, Billy zachichotał! Pierwszy raz od dawna! Tak to mogę nawet codziennie takie rany ponosić! Zawtórowałem mu i podciągnąłem się, chcąc odwiązać mu więzy... 

-Nie będziesz się wyrywać? Nie uciekniesz mi?

Pokręcił głową, dając znać, że nie będzie. Odwiązałem mu więzy i zawisłem nad nim, patrząc to w oczy to w usta. Nie wiele myśląc, pochyliłem się, muskając i delikatnie liżąc jego usta. Gdy doszło do mnie, co zrobiłem, na powrót ukryłem, pewnie czerwoną twarz, w brzuchu Czarnulka mojego kochanego i zadałem najbardziej nurtujące mnie od rana pytanie. 

-Billy... zrobisz mi budyń czekoladowy?

Młody na chwilę znieruchomiał...On robi taki dobry budyń.. 

-Jasne. Jak mnie puścisz.

-Ale, jesteś za wygodny. 

No zaraz się popłacze! Ja chcę go przytulać!

Westchnął cicho cierpiętniczo i nie pewnie, lekko mnie objął 

-To co? Wstajemy?

-Uhum.

Przytaknął. 

-Czekaj! Mamy mleko!? 

Co jak nie mamy mleka? To jest przerażające! Nie może nie być mleka! Musi być!

-Nie wiem... 

Zerwałem się w przypływie paniki i pognałem do kuchni. Ja, jak to ja, oczywiście, wywaliłem się na progu i wybiłem dwa palce... Teraz Billy będzie moją pielęgniareczką. Na tą myśl się wyszczeżyłem. 

Zauważyłem, że przy stole siedzi małżeństwo i zajada kanapki, a obok nich ujrzałem coś, co wywołało we mnie euforie. 

-Billy! Chodź! Jest mleko! Victory! 

Nie musieliśmy długo czekać, aż kuchnia rozjaśniała i na progu stanął Billy, podrapał się niepewnie po karku i spojrzał po wszystkich, ale straszne się spiął, widząc siedzących przy stole mężczyzn. No tak! Przecież ich nie zna! 

-To Mark i Damon. Ich odział cię uratował, Damon dowodził. Przyjechali nas odwiedzili nas bo... złożyli mi pewną propozycję. Dla nich też zrobisz? 

No, moje kocie patrzydła muszą na niego zadziałać. Muszą! 

 Moje oczydła nie podziałały... Spojrzał na mnie zdziwiony. 

-Propozycję? 

Momentalnie zrobiłem się cały czerwony... to było zawstydzające! 

-No...propozycje... 

Może nie będzie dopytywał? Ale... podobno nadzieją matką głupich... 

Dalej się na mnie wyczekująco patrzał, ale po chwili stwierdził, że buty są ciekawsze... Co?! Ja jestem ciekawszy! Masz się stać bardziej dociekliwy... jesteś strasznie milczący... ech... muszę to zmienić... 

-No.. um... trójkącik.. 

Teraz moja twarz przedstawiała zachodzące słońce... zachody są ładne, nie?

Spojrzał się na mnie znowu zdziwiony i znowu spuścił wzrok. Porwał mleczko i zaczął robić ambrozję... znaczy budyń czekoladowy ^^ 

Ej, tak nie może być... dawny Billy by pewnie dociekał, roześmiał by się i zapytał czy może dołączyć... Zaraz! Ha! I niech która powie, że faceci są nie domyślni! 

-Możecie na chwile wyjść? Pooglądajcie dom jak chcecie, zawołamy was na budyń. 

Zwróciłem się do chłopaków, a oni skinęli głowami i wyszli. Ja podszedłem cicho do Billa i objąłem go w pasie, całując lekko w kark. On znieruchomiał i przestał oddychać... coś często mu się to zdarza... może powinniśmy iść do lekarza? 

-Billy, braciszku. Powiedziałem, że muszę pomyśleć, a to znaczy, że jestem praktycznie twój, więc nie musisz się obawiać, że cię zdradzę! A trójkąta nie będzie! Co najwyżej czworokąt, jeśli tylko będziesz chciał! Wiem, że nie prędko będziesz chciał robić pewne rzeczy, ale ja poczekam nawet do końca świata. Dla ciebie, Billy...

BILL

Przez kilka sekund nic nie mówiłem i nawet nie oddychałem. W końcu odłożyłem robienie budyniu i dotknąłem dłoni Tom'a, która spoczywała na moim brzuchu, wciąż jednak nic nie mówiąc.

-Tom... nie chcę, żebyś się do czegoś zmuszał.

-Billy, czy ja się kiedyś do czegokolwiek zmusiłem?

-Nie wiem, chyba, że o tym nie wiem.

-Oprócz do zjedzenia obiadu zrobionego przez ciotkę to nie.

Westchnąłem cicho i spojrzałem na bliźniaka na tyle, na ile mogłem. To prawda, kocham go. Nie wiem, czy on mnie też. Jestem świadom, że od dziecka mam na niego duży wpływ... no, dopóki nie poznał Rii. Tak samo, jak wiem, że to porwanie na nim też odcisnęło swoje piętno i może teraz robić dużo rzeczy pod wpływem strachu o mnie. Jak na przykład to zerwanie z Rią. Teraz mówi, że to suka, ale kto wie, czy do niej nie wróci? 

Chyba zbladłem na samą myśl o tym. Zacisnąłem palce na jego dłoni. Dostałem pierwszego słowotoku od dawna.

-Więc rób to, co uważasz za dobre. Po co mnie całowałeś? Przecież kręci cię seks z innymi, więc? Dobrze wiesz, że ja nie lubię tego typu rzeczy. Z resztą wiesz o mnie wszystko.


-No, wiem, ale Billy... ja nie wiem co czuję... oprócz tego, że czuję się zagubiony. Ciągle myślę o tobie, mam ochotę cię przytulać, rozpieszczać i gapić się na twój tyłek. Dzisiaj przez niego skręciłem kostkę, a Tommy to dopiero oklapł jak pomyślałem o tej suce!

Zaskoczenie musiało aż wyzierać z mojej twarzy. O... o czym on mówi? Czemu miał erekcję, myśląc o moim tyłku? I czemu w ogóle myślał o moim tyłku? Spojrzałem na niego i postarałem jakoś odwrócić się do bliźniaka przodem. 

Spojrzałem mu w oczy na chwilę, ale zaraz spuściłem wzrok i zagryzłem wargę. Po pierwsze, wciąż jestem niepewny, a po drugie... matko, widzieliście jego oczy?

-To przez porwanie. Dlatego chcesz tyle ze mną przebywać. Nie dawaj mi złudnej nadziei, Tom, bo moje uczucia są szczere.

-A ja ci teraz kłamię w żywe oczy.

-Proszę cię tylko, żebyś nie robił czegoś, czego możesz potem żałować. 

Poprosiłem cicho, spuszczając wzrok na moje palce, którymi się bawię od kilku chwil, czego nawet nie zauważyłem.

-Ok.

Poczułem jego palce na podbródku i uniósł moją twarz, a po chwili wpił się mocno w moje wargi. 
Zdziwiony znieruchomiałem i wpatrywałem się w niego szeroko otwartymi oczami. Czułem jego miękkie wargi na swoich, a kolczyk chłodził moje usta. Po chwili przymknąłem oczy i objąłem go lekko za szyję, oddając pocałunek.

W końcu bliźniak rozłączył nasze usta i wtulił się we mnie, patrząc mi w oczy.

-Billy, ja nie jestem w 100% pewny swoich uczuć, ale chcę, żebym był twój, a ty mój i chcę cię całować, spać z tobą, używać cię jako misia do przytulania i poduszkę, chcę oglądać twój tyłek, pokazać ci moją kolekcje, a kiedy będziesz gotowy to chcę się z tobą kochać, albo żebyś ty kochał się ze mną. Twój wybór, jaka będzie konfiguracja i czy dasz mi szanse, tylko... chcę się upewnić czy cię kocham na sto procent...

Przez kilka sekund nic nie mówiłem, tonąc w głębi jego oczu. Nie kłamał. Zauważyłbym. 

-Jak chcesz się upewnić?

-Mogę pomacać twój tyłek?

Chyba na moment przestałem oddychać, nie jestem pewien. Jednak powoli skinąłem głową.

-Możesz.

5 komentarzy:

  1. Witajcie dziewczęta :)
    Opowiadanie samo w sobie jest dobre, i mogłabym was pochwalić za pomysł... ale, no właśnie...
    Radziłabym zrezygnować z waszych opinii, które czasem wstawiacie w rozdziale. (Chodzi mi o to, co piszecie w nawiasie tak nagle po środku zdania). Przez to wszystko wydaje się, jakby bylo pisane przez... no nie wiem jak to dokładnie nazwać.
    Próby robienie z Toma żartownisia w sposób 'uczynienia czegoś zabawnym tam, gdzie wcale zabawnie nie jest' także nie są dobrym pomysłem.
    Radziłabym osobie piszącej z oczu Toma trochę bardziej dostosować się do niego. Bo nie wychodzi to jakoś... super. WWygląda bardziej, jakby ktoś włożył mózg pięciolatka do głowy dorosłego mężczyzny. Serio, dziewczyny? Postarajcie się bardziej, gdyż rozdziały i sens opowiadania są jak najbardziej ok! Jedynie to... ech.. to pisanie z oczu Toma mi tu wszystko psuje.
    Bez obrazy, oczywiście. Chciałam jedynie dodać trochę dobrych rad. Czasem krytyka jest jak najnarixjd pomocna.
    Pozdrawiam..
    // Megan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najbardziej* pomocna.. :)

      Usuń
    2. Cześć :)
      Oczywiście krytyka jest jak najbardziej pomocna i dziękuję za nią :)
      Uwagi w nawiasach... one tak same wychodzą... nie wiem...
      Co do Toma... Zobaczę, może rzeczywiście jet "trochę" za dziecinny ;) ale też trochę sytuacji z jego dziecinności wynikło... Po prostu Tom jest tu inny... kto by wpadł na pomysł Toma w spódniczce, nie?... No! W każdym razie Tom za pewne będzie zawsze choć trochę dziecinny. To chyba mam w sobie, a żarty... chyba nie mam poczucia humoru...-_- ;) No nie powiem bo aktualnie piszemy coś koło rozdziału 20 i bardziej skupiam się na tej części niż na tej z porwaniem :)
      Pozdrawiam,
      Azusa :)... ta od Toma ;)

      Usuń
    3. Cześć, Megan! :)
      Dzięki za krytykę. Co do uwag - postaram się to wyeliminować.
      Co do reszty... ja nie piszę Tom'a, ale proszę, żeby dać Azu szansę, bo to jej pierwsze większe opowiadanie i jeszcze ćwiczy, z kolejnym będzie lepiej :)
      Pozdrawiam,
      Neko

      Usuń
  2. Już macanko. Już by się macał. W ogóle, co tu się stanęło w tym rozdziale? Czy Tom coś brał? Bo zachowywał się jak człowiek pod wpływem silnych środków odurzających. To takie zabawne xDD Polecam zamykanie się w pokoju *ona nie ma zamka w drzwiach*
    Pozdrawiam xo

    OdpowiedzUsuń