sobota, 25 lutego 2017

Rozdział 19

Hej-cześć i czołem :)
Od dzisiaj to opowiadanie zostaje tylko i wyłącznie pod moją opieką :) Do jakiegoś 24 rozdziału mam jeszcze podziałówkę z Azu, którą edytuję, potem rozdziały będą mojego autorstwa :)
Na moim blogu pojawi się też alternatywna wersja tego opowiadania, znajdziecie je tutaj  
 Będzie publikowana nadprogramowo w każdy piątek (może jeszcze w poniedziałki ale to się jeszcze zobaczy ;) )
Z kolei tutaj publikacja w każdą sobotę :)
A póki co...
Zapraszam :)
~Neko


BILL

-To nie to samo...

Jęknąłem niezadowolony.

-Masz ostatnią szansę, nim wyjdę z łóżka.

Szepnąłem cichutko. Chwyciłem jego twarz w dłonie i pocałowałem.

-Kocham cię, Tom.

-Ja ciebie też, Billy. Bardzo cię kocham.

Szepnął i pocałował mnie, wywołując uśmiech na mojej twarzy.

-Okey, to może się spakujemy?

Zaproponowałem, przeciągając się i czując, jak strzelają mi kości.

-Ok, to spakujesz dilda? Ja zrobię obiad. Hmm? 

Spytał, a ja pokiwałem głową i zacząłem szukać czegoś, gdzie mogę spakować zabawki.

-Walizki są pod łóżkiem!

Rzucił na odchodnym, a ja sięgnąłem tam i wyjąłem wspomniane walizki. Zabrałem się od razu do roboty, chcąc jak najszybciej to skończyć.
W końcu, po kwadransie, zniosłem na dół zapakowane walizki i ruszyłem do kuchni, gdzie spodziewałem się zastać mojego bliźniaka, chociaż nie myślałem, że zobaczę go, wygiętego w dziwnej pozycji na ziemi i wiercącego się.

-Czekaj bo hak mi wypadł... używałem ostatnio dilda z serii "big" i jeszcze się nie zwężyła dziura... 

 Zrobiłem piękne przywitanie mojej ręki z twarzą i westchnąłem.

-Pomóc ci jakoś?

-Chodź, odkręć tą kulkę co jest i przykręć większą później mi to włóż.

Poprosił, wypinając się w moją stronę. Westchnąłem cicho i zabrałem się za to.

-I co ja robię?

Mruczałem sam do siebie.

-Pomagasz bratu uporać się z utrzymaniem dziewictwa.

Wyjaśnił i gdy wstał, zabrał się za krojenie pomidorów na jajecznicę.

-Mhm. Już skończyłem nas pakować.

Mruknąłem, a on spojrzał na mnie zdziwiony.

-A siebie spakowałeś?

Skinąłem głową.

-Prawie, został mi jeszcze podręczny.

-Ok, to zjemy jajecznice i jedziemy do sex shopu.

Zarządził i wlał na rozgrzaną patelnię z pomidorami jajka wymieszane z bazylią. Piękny zapach... uwielbiam, jak Tom gotuje.

-Nie jestem głodny.

Mruknąłem i nalałem sobie soku, a brat zgromił mnie spojrzeniem, nakładając porcje na talerze.

-Masz zjeść. Po takim fistingu straciłeś mnóstwo kalorii, masz zjeść wszystko. I tak dałem ci mniej niż zamierzałem. Masz zjeść i powinieneś wypić dzisiaj z litr, albo przynajmniej pół litra wody na raz. Ale masz zjeść!

Zażądał tonem  nieznoszącym sprzeciwu, a ja westchnąłem.

-Pół litra na raz? Chcesz mnie utopić? No dobrze, zjem...

Westchnąłem i zabrałem się za jedzenie. Uhm... niebo w gębie.

-Chcę cię utuczyć.

Wyszczerzył się i zaczął jeść. Jednak po zjedzeniu połowy odłożyłem widelec, czując, że jeszcze trochę a zwymiotuję z przejedzenia. Spojrzałem smutno na jajecznicę. Tom bez słowa odłożył swoją porcję na blat za nim.

-Nie jesz?

Spytałem cicho, popijając sok.

-Nie jestem głodny.

Odparł, ale coś mi tu nie pasowało. Tom zawsze je wszystko z talerza, chyba, że tego nie lubi albo jest chory.

-Dużo dziś spaliłeś.

Zaprotestowałem.

-Ale nie jestem głodny.

Odparł po prostu a ja znalazłem rozwiązanie.

-Nie jesz bo ja nie jem?

Spytałem smutno.

-Jesteśmy bliźniakami. Jesteśmy tacy sami fizycznie. I po prostu nie jestem głodny.

Wyjaśnił i upił mi soku, ale nie przekonał mnie tym. Przyssał się do mojej szklanki, machając nogami. 

-Zacznę płakać.

Oznajmiłem. Wiedziałem, że to zdanie go ruszy, i nie myliłem się. Wstał i mnie przytulił.

-Co się stało?

Spytał, a ja zdobyłem się na zaszklone oczy i najbardziej drżący głos, na jaki było mnie stać.

-Bo nie chcesz jeść przeze mnie, bo chcesz, żebym miał wyrzuty sumienia i je mam...

Wyjaśniłem płaczliwie, a on spojrzał mi w twarz.

-Billy, to nie przez ciebie. Boli mnie brzuch, a że jadłem tylko żeby dać ci przykład, to nie będę w siebie wymuszał. Nie mam siły bić się z tobą o to żebyś dzisiaj coś jadł jak sam na nic nie mam ochoty.

Wyjaśnił i znów mocno mnie przytulił, a ja się w niego wtuliłem.

-Czemu boli cię brzuch?

Spytałem niepewnie.

-Nie wiem, zjadłem mozarelle jak przyszedłem do kuchni... może była przeterminowana? 

 Zrobiłem wielkie oczy i poczułem skurcz w żołądku.

-Kupiłem ją dobrych kilka miesięcy temu.

Jęknąłem. Boże, przeze mnie Tom się pochorował! Brawo, Bill! Braaawoo!

-No to znamy powód.

Powiedział z lekkim uśmiechem, chociaż mi serio zbierało się na płacz.

-To co, jedziemy do sex shopu?

Spytał, a ja pokręciłem głową.

-Brzuch cię boli.

Zaprotestowałem.

-Iii?? Do sex shopu mogę jechać zawsze.

-A jak zwymiotujesz albo zrobi ci się słabo?

No co? Ja choroby przechodzę o wiele ciężej niż on.

-Nie zjadłem całej a na wymioty mi się nie zbiera. Ubieraj buty, nic mi nie będzie.

Zakomunikował i poszedł ubrać swoje obuwie. Spojrzałem za nim niepewnie.

-No już, sex shop czeka.

Uśmiechnął się do mnie. Wstałem i przytuliłem go.

-Jak coś będzie nie tak, to od razu mów.

Poprosiłem. Przytaknął, a potem ubraliśmy buty i zeszliśmy do garażu.

-Który?

Spytał, ale ja tylko wzruszyłem ramionami. Obojętne mi to.

-Ty prowadzisz.

Podszedł do naszego rang rover'a. 

-Ma duży bagażnik, przyda się. A tak w ogóle te niebieskie się zmieściło do walizki? Ma coś ponad 70 cm.... (To w cale nie ja... bosz, ja nic o tym nie wiem, nie moja wina nie patrzeć na mnie! -Neko)

Pokiwałem głową.

-Wziąłem osobną torbę.

-Takie szerokie chyba nie jest.

Zdziwił się, a ja spojrzałem na niego.

-We mnie się zmieściło...

Mruknął, zaczerwieniony i otworzył auto.

-Jedźmy.

Poprosił i wsiadł, a ja zaraz za nim, oczywiście też czerwony.  Matko, co za człowiek! Jechaliśmy około pół godziny, a Tom zatrzymał się w jakiejś nieciekawej okolicy.

-Okolica taka se, ale sklep na prawdę dobry.

Oznajmił i ruszył w odpowiednim kierunku. Ruszyłem niepewnie za nim, nerwowo rozglądając się dookoła.


TOM


-Spoko nikt cie nie tknie, jesteś ze mną 

Uśmiechnąłem się cwaniacko po czym pociągnąłem brata za rękę i w końcu weszliśmy do tego sklepu. Uhm... mojego sklepu, ściślej mówiąc.

-Bierz co chcesz, nawet deszcz i wiatr z włosów też.

Zanuciłem i zacząłem tańczyć, na co Bill zrobił minkę pod tytułem "Co ja tu kurwa robię" pomieszaną z tą "Zaraz się rozpłaczę" i obserwowałem kątem oka, jak niepewnie chodzi po sklepie i trzyma łapki przy sobie. Z kolei ja tanecznym krokiem zapełniałem nasz wózek zakupowy - no co? Każdy porządny sklep ma wózki! - i ruszałem i oglądałem wszystko, co mi się nawinęło. Dopiero w pewnym momencie stanąłem przed na prawdę ciężkim wyborem i zawołałem bliźniaka.

-Billy! Ratunku! Na pomoc!

-Co się stało? 

Zobaczyłem, jak przerażony Bill biegnie w moją stronę, niemal wywracając się na tych chudych patykach, które zwą się jego nogami.

-Nie wiem czy wziąć czarne gładkie czy różowe z wypustkami.

Mruknąłem i popatrzyłem na niego zagubionym i błagalnym wzrokiem, pokazując mu dwa różne dilda. Widziałem, jak szybko spuszcza wzrok i rumieni się. Ojj nooo!

- Czarne. 

Odpowiedział natychmiast ale po chwili ciekawość zwyciężyła i jego malinowe usteczka zadały kolejne pytanie.

-A co te wypustki robią? 

Wyszczerzyłem się szeroko ale postanowiłem na razie utrzymać to w tajemnicy.

-Hmm... jest przyjemniej... weźmiemy oby dwa!

 -Okey.... 

Przytaknął mi, kiwając głową i błądząc wzrokiem po produktach znajdujących się w całym sklepie. Patrzyłem tak na niego jakiś czas, po czym spytałem.

- Wypatrzyłeś coś sobie?

-Umm... chyba... chyba nie

-To może.. hmm...

Zabrałem parę rzeczy z półek tak, żeby nie widział, co to jest, po czym zaprowadziłem go do przymierzalni, gdzie związałem mu oczy.

-Wypnij się oki?

-Tom? Co ty robisz? Boję się...

-Spokojnie... wypnij się... z milion razy wypróbowywałem tu dilda, ze sobą i dziewczynami.

Zarumienił się mocno ale w końcu wypiął swój seksowny tyłek w moją stronę, więc zanim się rozmyśli pozbawiłem go ubrania oraz kolka analnego, zastępując go czymś dłuuższym jednak tej samej wielkości. Przylegający do ciała strój, coś na włosy i mogę ściągać przepaskę z oczu mojego ukochanego.

-C-C-co to jest? 

Widać było, że biedaczek podniecił się od tego całego majstrowania przy jego odbycie, aż miał problemy z oddychaniem.

-Tom, zacznij tym poruszać... 

Błagał mnie, wypinając tyłek i wciąż ledwo dysząc. Zmierzyłem go wzrokiem. Ubrany w lateksowy kostium kota i z włączonym wibratorem, który wprawiał w drżenie jego pupę, wyglądał na prawdę kusząco. Kolana się pod nim ugięły z wrażenia, taki duży wibrator musi podrażniać jego prostatę. Kilka chwil opierał się dłońmi o ścianę, ale zaraz potem próbował dostać się jedną łapką pod strój, by móc się masturbować. Uśmiechnąłem się.

 
-Ni ma, Billy, ty kocie jeden, to jest kombinezon tak skonstruowany, że tylko druga osoba może ci zwalić. A ja tego nie zrobię...

Powiedziałem z udawanym smutkiem. Widziałem, jak się męczy, jego penis z pewnością jest już baaardzo twardy. Jęknął cichutko.

-Tom, błagam... zwariuję 

-Hm? Chodźmy oglądać dalej sklep

Udałem, że nie mam pojęcia, o co mu chodzi, po czym wyciągnąłem go za rękę z przebieralni i zacząłem chodzić z nim po sklepie. Jednak niedługo potem nachyliłem się do jego uszka.

-Wyglądasz pięknie, a z tą opaską jest ci uroczo

Szepnąłem, na co zasłonił swoją twarzyczkę włosami, cały czerwony z podniecenia pojękiwał od czasu do czasu, idąc za mną powolutku.

 -Tom, Ty sadysto... 

Jęknął cierpiętniczo a ja dalej z zadowoleniem oglądałem towar sklepowy.

-Ale, i tak mnie kochasz... 

-Najbardziej na świecie 

Odszepnął, zakańczając swoją wypowiedź jękiem.

-Błagam... Tom... 

Usłyszałem i ledwo powstrzymując chichot wyłączyłem zabawkę znajdującą się w jego tyłku.

-Proszę. Billy? 

-Pomóż mi dojść... 

Prosił żałośnie, patrząc na mnie jak ten kotek ze Shreck'a!

-Powiedziałem że musisz wytrzymać... będziesz chodził w tym kiedy ja będę miał pas... fajny zestaw nie? I ja mam pilot a ty kluczyk.

Wyszczerzyłem się a on zrobił swoją minę zbitego psiaka i w oczkach zabłyszczały mu łzy.

-Nie wytrzymam... oszaleję... Tommy...

 -Dobra... jak wrócimy to zrobimy cię rozciąganie i dojdziesz.

Wziąłem jeszcze parę rzeczy do wózka, po czym porozmawiałem chwilę z kasjerką i na powrót włączając wibracje zaprowadziłem Bill'a na zaplecze. Biedactwo, szedł, jakby miał kij w tyłku a znów rosnące podniecenie na pewno niczego mu nie ułatwiało. Odetchnął, gdy w biurze wyłączyłem urządzenie.

-Usiądź, Billy. Muszę ci o czymś powiedzieć.

Przestąpił z nogi na nogę. Usiąść w tej sytuacji jest równoznaczne z wbiciem wibratora głębiej i chyba tego się bał. Cały czas przestępując z nogi na nogę zagryzł na moment wargę.

-Ale muszę siadać? No i chcę dojść...

Jęknął prosząco. Zaśmiałem się cicho.

-Lepiej siądź, bo nie chce mi się ciebie zbierać z podłogi, erotmanie.

Widziałem jego oburzenie malujące się na twarzy.

-Ja? Erotman?

Zapytał, siadając powoli i jęcząc, gdy dildo weszło głębiej w jego ciasne wnętrze. Wziąłem się na odwagę i zacząłem.

-Ech, Billy... ja, ja... jestem... raczej... Bill... mam...

-Co się stało?

Zapytał już wyraźnie wystraszony i wpatrzył się we mnie.

-Mam sieć sex shopów na całym świecie.

Wyznałem w końcu szybko i czekałem na jego reakcję. Cały pobladł i wyglądał, jakby miał zemdleć. Umm... powinienem był poczekać z powiedzeniem mu tego?

-Billy?

Zawołałem go niepewnie gdy po dłuższej chwili się nie odzywał i tępo patrzył w podłogę pod swoimi nogami.

-Jak ktoś jeszcze spróbuje mi wmówić, że wiem o tobie wszystko, bo jesteś moim bliźniakiem, to mu przywalę.

Powiedział w końcu cicho i spokojnie.

Ale w sumie to do ciebie pasuje... tylko błagam, pozwól mi dojść.

Powiedział. Co ja robię z własnym bratem? Gdyby nie to, że teraz jego czuły punkt jest stale uciskany, na pewno drążyłby temat, a tak myślał tylko o jednym. Nie, żebym mu się dziwił. Podałem mu swoją bluzę.

-Chodź, rozciągniemy cię.

Powiedziałem. Ruszyłem przed sklep do auta, biorąc reklamówkę z kilkoma najważniejszymi rzeczami. Pożegnałem się z moją pracownicą i wyszliśmy z budynku. Billy czerwony jak buraczek szedł za mną jak po sznurku, nie powiedziawszy nawet słówka. Gdy wsiedliśmy do auta i zapięliśmy pasy włączyłem wibrator, w tym samym czasie wkładając kluczyki do stacyjki.

-Jak będziesz miał dojść to powiedz.

Kazałem. Jęknął cichutko.

-Jestem masochistą, ale nie aż takim.

Westchnąłem i wyłączyłem urządzenie.

-Ok. To jedziemy.

Jęknął wyraźnie niezadowolony a ja ruszyłem do domu.

-Prawie doszedłem.

Zrobiłem najbardziej zdziwioną minę na jaką było mnie stać.

-Chcesz iść na piechotę?

-Tom! Wiesz, o co mi chodzi!

Opieprzył mnie i zaczął się wiercić by móc dojść.

-Um... mam pomysł.

Powiedziałem i zatrzymałem się w lesie, po czym kazałem mu iść za mną.

-Co? Co ty robisz?

Spytał wyraźnie zagubiony.

-No chyba chcesz dojść, nie?

Zapytałem tak spokojnie, jak tylko mogłem, ale gdy go takiego widziałem, dosłownie szalałem. Skinął głową.

-No to chodź.

Poprosiłem i w końcu wysiadł, podążając za mną. Zatrzymałem się przy pewnym z drzew i uwolniłem jego penisa, włączając wibrator i przytrzymując ręce brata za jego plecami.

-Teraz masz wolne pole do popisu.

Oznajmiłem. Jęczał i drżał na całym ciele, wypinając się we wszystkie strony, aż ciężko było go trzymać.

-Tooom... puść...

Błagał mnie, ale ja widziałem, że jego członek już drży. Dobrnął do swojej granicy.

-Nie. Dochodzisz tak albo w cale.

Podniecał mnie ten widok. Rozpaczliwie chciał doznać zaspokojenia. Kompletnie zdany na mnie. Wypinał się, próbując jakoś zagłębić wibrator bardziej w swoim ciele.

-Sadysta.

Mruknął i jęknął głośno. Wypiął biodra do przodu i oparł tył głowy o moją klatę. Nie powiem, ruszał mnie widok go takiego. Jednak nie miałem jak sobie ulżyć.

-Zaraz... ja...

Jęknął ale zaraz potem stracił oddech. Długo w ogóle nie mógł oddychać, niemal się dusząc, aż w końcu doszedł obficie, jęcząc moje imię. Z kącika jego oka wypłynęła łza z tego całego wysiłku.

-Podobało się?

Zapytałem, po czym uwolniłem jego ręce i szybko schowałem jego męskość. Oczywiście nie wyłączyłem wibracji.

-Wyyyłącz to... Tommy... zdejmę ci to w domu, ale wyyyyyłącz to...

Błagał idąc za mną do samochodu. Uśmiechnąłem się sam do siebie.

-I wolę, kiedy to tyyyyyyyy doprowadzasz mnie do orgazmu.

Wyjęczał. Uśmiechnąłem się.

-Nie chcę, żebyś zdejmował mi pas. Za 10 minut będziemy w domu i się pobawimy.

Obiecałem, a on szedł za mną cichutko.

-Doprowadzisz mnie do orgazmu?

Oj tak, zdecydowanie uwielbia, gdy moje sprawne łapki go masturbują. Gdy może wczepić palce w moją skórę i poczuć ciepło mojego ciała. Z resztą ja też to uwielbiam.

-Tak, a nie mogę?

Odparłem. Zerknąłem na niego.

-Tylko tego pragnę.

Usłyszałem. Odwróciłem się do niego.

-Więc to dostaniesz.

Przyparłem go do drzewa i pocałowałem, mocno, zachłannie.

-Ale masz w tym chodzić przez tydzień.

Zrobił przerażone oczy.

-Ale przez ten tydzień bez seksu? Czyli  nie będę mógł dojść?

-To cudo ma otworki z przodu i z tyłu.

Powiedziałem zadowolony.

-Zrobię dla ciebie wszystko.

Obiecał. Pocałowałem go jeszcze nim wyszliśmy z lasu.

-Ja dla ciebie też.

Odparłem cicho. Mruknął cichutko moje imię i przytulił się do mojego torsu. Przygarnąłem go mocno do siebie i tuliłem.

-Co, Billy?

-Nie wytrzymam tego tygodnia.

Wyznał, po czym puściłem go i wsiedliśmy do samochodu.

-Ty go wymyśliłeś, kocie.

Odparłem, odpalając silnik.

-Wiem.

Jęknął na skraju załamania. Zaśmiałem się.

-Wyobraź sobie, że a przez ten tydzień nie mogę dojść.

-Zdejmę ci to.

Obiecał, słysząc moje słowa. Wyciągnął kluczyk ze swojej torby i podał mi go mówiąc, bym zdjął, gdy będę chciał. Wrzuciłem kluczyk z powrotem do tej czarnej dziury którą jest jego torebka.

-Zdejmę za tydzień, jak obiecałem.

Wyraźnie go zdziwiłem.

-Ale to jest okropne uczucie... ale jeśli ty nie dojdziesz, to ja też nie, choćbym miał się zwijać.

Obiecał cicho, mrucząc do siebie.

-Ech... co dwa dni trzeba to zdejmować, żeby Tommy był czysty.

Wyjaśniłem.

-Pas uniemożliwia mi dojście, ale jeśli pozwolisz to w trakcie kąpieli będę z tobą dochodził.

Powiedziałem. Westchnął i uśmiechnął się słodko.

-Pocałowałbym cię, ale prowadzisz.

Stwierdził, wpatrując się we mnie jak w obrazek. Mam szczęście, że tędy raczej nikt nie jeździ i droga jest pusta, bo tak nagle się zatrzymałem, że ktoś mógłby na nas wpaść.

-Teraz nie prowadzę.

Dodałem z uśmiechem. Zaśmiał się wdzięcznie i pocałował mnie mocno, namiętnie. Oczywiście z nie mniejszą pasją oddawałem pocałunek, jednak po chwili znów ruszyłem.

-Wiesz? Żeby ten tydzień przeszedł normalnie i bez podtekstów, musielibyśmy się rozstać.

Powiedział w pewnym momencie, na co chyba zbladłem.

-Po moim trupie.

Zaprzeczyłem od razu.

-I po moim. Po prostu stwierdzam fakt. Szczególnie, że teraz bez ciebie się na krok nie ruszę.

Oznajmił, znajdując w końcu taką pozycję, że wibrator jak najmniej mu przeszkadzał.

-I dobrze. Boję się, że znikniesz jak jesteś w drugim pokoju, a jakbyśmy się rozdzielili to bym zwariował.

Mruczałem pod nosem. Spojrzał na mnie zdziwiony.

-Czemu miałbym zniknąć?

-Ktoś może cię porwać, uciekniesz albo wyparujesz.

Wyliczyłem możliwości, które przyszły mi do głowy.

-Nigdzie się nie wybieram.

Obiecał, na co przytaknąłem. Gdy dojechaliśmy wreszcie do domu i zaparkowałem w garażu, zerknąłem na niego.

-Chcesz coś zjeść?

-Nie, poszedłbym spać.

Ziewnął a ja spojrzałem na niego smutno.

-Mieliśmy cię porozciągać.

Zerknął na mnie i pokiwał głową, że się zgadza.

-Ale potem chcę spać z tobą.

Zastrzegł sobie. Uśmiechnąłem się i pociągnąłem go po schodach na górę.

-Nie ma innej opcji. Który pokój?

-Obojętne.

Odparł i wzmocnił uścisk naszych dłoni.

-No to mój.

Stwierdziłem i popchnąłem go na łóżko, samemu idąc do łazienki i zabierając jeszcze coś z walizki zaatakowałem jego usta jak tylko wróciłem do pokoju.

 -Odwróć się i wypnij ok?

Poprosiłem, gdy pozbyłem się jego ubrania. Zrobił to.

-Czuję się jak szafa.

Powiedział i jęknął, gdy wyciągałem z niego urządzenie.

-Czemu jak szafa?

-Bo ty mi to wkładasz coraz większe i mam wrażenie, że mi tyłek rośnie. Może z tym skończymy? Chcę znów czuć cię w sobie...

Mruczał w poduszkę.

-Ale ja na prawdę chcę zobaczyć cię z tym dildem!

Rozmarzyłem się. Westchnął.

-Tylko dla ciebie to robię.

-Dziękuję.

Pocałowałem go w tyłek i zacząłem rozciągać.

-Jeśli chcesz to już dziś mogę je w ciebie wsadzić, jak cię rozciągnę.

Mruczał cicho.

-Obojętne... możesz... w sumie to daj...

Wyjęczał w końcu, na co wstałem i po chwili wróciłem z dildem. Włożyłem w niego siedem palców i chwilę rozciągałem.

-Jak chcesz je mieć?

Zapytałem, na co wyraźnie zgłupiał. Spojrzał na mnie zdziwiony i ledwo przytomny.

-To są różne sposoby?

Zapytał w końcu klecąc jakieś zdanie. Potwierdziłem, więc spytał, jakie.

-Mogę ci je włożyć tak, jak teraz jesteś, możesz się odwrócić na plecy albo na nie nabić... no, są jeszcze różne inne.

Jęknął cichutko ale przewrócił się na plecy i rozłożył swoje piękne nogi.

-Chcę tak, tylko... nie daj mi dojść.

Poprosił jęcząc.

-Ech, co ja z tobą mam?

Spytałem i powoli zacząłem wsuwać w niego dildo. Jego oddech momentalnie przyspieszył i wyginał się a z jego słodkich ust wydobywały się jęki.

-Tooom... zaciśnij... nie mogę skończyć...

Prosił, wijąc się niemal. Spełniłem jego prośbę i powoli dalej wsuwałem w niego sztucznego członka, a on jęczał coraz bardziej i wił się pode mną, niczym rasowy wąż.

-O Jezu, Tom!

-Bill?

Zawołałem go, na co spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem.

-Wiesz, w razie czego go wyjmę. Weszła już połowa.

Wyjaśniłem. Widziałem, jak po jego skroniach spływa pot a członek nie był już tak chętny by dojść. Uśmiechnął się lekko i wyciągnął drżącą dłoń w moją stronę. Chyba po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, jak długo i jak bardzo mnie kocha, ile jest w stanie zrobić tylko dla mnie.

-Po prostu mnie przytul.

Wyszeptał prosząco. Spełniłem jego prośbę, wciąż próbując dalej wsunąć w niego zabawkę.

-Wiesz, że cię kocham, prawda?

Zapytałem. Wtulił się mocniej. Był na granicy omdlenia, czułem to.

-Wiem. Ja ciebie też...

Szepnął. Chyba mu słabo. Pocałowałem go jeszcze i mocno przytuliłem. Zaczął drżeć, gdy wyjmowałem z niego dildo, po czym przykryłem nas kołdrą, jednak on wciąż drżał, nie panując nad sobą, chociaż widziałem, że się stara.

-Wszystko ok?

Zapytałem. Wtulił się we mnie.

-Tak. Po prostu boli... troszkę. Ale przejdzie. Tylko mnie przytul.

-Jakbyś powiedział, że cię boli, wyciągnąłbym wcześniej.

Odpowiedziałem, przytulając go mocniej.

-Ale było przyjemnie.

Przyznał, już jedną nogą będąc w krainie snów.

-Cieszę się. Śpij.

Sam byłem zmęczony, ale pocałowałem go jeszcze na dobranoc, na co zamruczał i zasnął momentalnie. Niedługo potem sam odpłynąłem do innego świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz