sobota, 25 marca 2017

Rozdział 20

TOM

Miałem sen. Śnił mi się Bill. Miał na sobie strój kotecka i jeździł na Tommy'm. Niestety obudził mnie mój kocurek.
 

-Billy?  

Mruczał coś nie wyraźnie.
 

-Billy, obudź się. Billy?
 

Lekko go potrząsnąłem, a on wiercił się i wciąż mrucząc

-Billy, obudź się...
 

Znów nim potrząsłem,

Mruknął coś i otwarł oczka ale ma płytki oddech
 

-Billy, dobrze się czujesz? Co jest?

A, on pisnął i zakopał się pod kołdrą. Dotknąłem jego czoła, a było ono gorące. Billy zaczął majaczyć... Boże! To przeze mnie! Już nigdy więcej nie użyje na nim żadnej zabawki. Pobiegłem do kuchni po jakieś lekarstwa na obniżenie gorączki i witaminy. Podałem mu je, ale on wciąż się wyrywał i nie chciał brać.

-Billy, proszę, weź je. Masz gorączkę i nie chcę, żebyś się źle czuł.
 

Przytuliłem go i próbowałem na mówić go na tabletki. Skulił się i zaczął drzeć

-Billy, kochanie, proszę...
 

Prosiłem i dalej go mocno przytulałem.

-Przepraszam...

Szepnął i skulił się. 

-Za co kotku? To przeze mnie jesteś chory.
 

No czemu Billy się mnie jakby boi? Ja tak nie chce!

-Ria będzie zła... 

Wyszeptał z wyraźnie słyszalnym strachem w głosie.

-Ta kurwa mnie nie obchodzi misiu. Proszę, weź lekarstwa...
 

On się mnie boi i jeszcze mówi, że Ria będzie zła... Co jest?
Otworzył usta i wziął lekarstwa, ale wciąż się bał. Najwyraźniej nie wiem o wszystkim między nimi... Wziął lekarstwa, ale wciąż się bał. Może było coś z Rią o czym nie wiem?
 

- Dziękuje, kotku. O co chodzi? Powiedz mi, proszę. To przez Rię? Przecież jej nie ma. Jesteśmy razem.

-Ona... ona tu przyjdzie... Tom nie może wiedzieć... ja nie mogę ich rozdzielać...

Wyszeptał, a ja...
...
...
...
 

 -Co ta suka ci naopowiadała, Billy! Ty nas nie rozdzieliłeś! Ona przegięła, a kocham tylko ciebie!

-Ciii... Tom nie może wiedzieć... 

Wyszeptał i po chwili dopiero znów zaczął mówić.

-Wiesz, Gus, on ją kocha, bardzo... a ona... jego nie... ale on o tym nie wie..

 -A, czemu ona go nie kocha? Skąd to wiesz?

Powiedziałem niższym głosem.... może Gusovi się wygada?

-Mówiła... 

Zaśmiał się smutno, nim powiedział coś więcej.

-Mówiła, że jak tylko zrobi karierę, to go zostawi... i że przeszkadzam... bo Tom nie powinien się mną przejmować

Co za kurwa!

-Ale przecież Tom cię kocha i nie zostawi. Poza tym rozstał się z Rią a jutro razem wyjeżdżacie.

-"Ten idiota mnie kocha... on nie wie, że jest tylko przepustką? Dobrze mi z nim, a przy okazji mogę zniszczyć waszą więź i dzięki temu będzie za mną chodził jak pies." Tak mówiła.

Zacytował i skulił się lekko. Każde słowo mówił z wyraźnym trudem.

-Niby gdzie? Ria ma jutro pokaz, pamiętasz?

Zapytał. Pokaz miała, ale pół roku wcześniej. Co za suka.

-Przepraszam, Bill, nie pamiętam. 

- Mówiła, że będzie z nim tylko dla kasy... ale on mnie nie słucha. On ją na prawdę kocha...

Po jego policzkach popłynęły łzy.

-Myślę, że ona nas rozdzieli. A mówiłem ci, że ostatnio dziwnie się przy nim czuję. Co ja mam robić?

Rozpłakał się, ledwo łapiąc powietrze do płuc. Przytuliłem go.

-Wszystko będzie dobrze. Pogadaj z Tom'em.

-Nie mogę. Pokłóciliśmy się wczoraj.

-O co?

-Była u nas Ria... oglądaliśmy film i poślizgnąłem się i wylałem na nią sok... ona powiedziała, że tego pożałuję a potem Tom zrobił mi aferę, że to było specjalnie... chciałem wtedy rzucić się z okna.

Wyszlochał w moją koszulkę.

-Bill! Boże! Nie waż mi się zrzucać z okna! Coś ci powiem, dobrze?

Pokiwał głową, słuchając mnie.

-To, o czym teraz mówisz, zdarzyło się pół roku temu. Tom zerwał z Rią z trzy tygodnie temu, a wcześniej zostałeś porwany. Teraz kochasz Tom'a a on ciebie najbardziej na świecie. Jutro wyjeżdżacie do LA.

Roześmiał się. Bill?

-Gus, jaki film ostatnio oglądałeś?

Spytał i opadł bezwładnie na poduszki.

-Sprawdź swój tyłek, niedowiarku! Dziewicą to ty nie jesteś.

Jednak nie zareagował a jego oddech stał się cięższy. Co się dzieje?

-Tom...

-Hm?

-Ona cię okłamuje... zrozum. Ten wyjazd to zły pomysł. Ona cię wykorzystuje. Tom!

On już to kiedyś powiedział. To było...osiem miesięcy temu?

-Czemu tak sądzisz, Bill?

-Bo cię tak traktuje.

Szepnął i przewrócił się na drugi bok.

-Przecież mnie normalnie traktuje, jak swojego chłopaka.

-Ona cię nie kocha... wykorzystuje.

Jego głos był coraz słabszy. Westchnąłem cichutko.

-Wiem, Billy, wiem. Idź spać.

-To boli, Tom.

-Co cię boli?

Przytuliłem go mocno.


-Serduszko... ona nas rozdzieli.

Zadrżał.


-Prędzej ją zabije niż pozwolę nas rozdzielić. Kocham cię i będę zawsze przy tobie, kochany.
 

Mocniej go przytuliłem by mi nie uciekł gdzieś... wiecie ... to Bill... jest zdolny do wszystkiego.... a on się we mnie wtulił.

-Tom.. Tom... 

Powiedział, nim odleciał. Billy zasnął, a ja choć próbowałem za nic nie mogłem. Myślałem. Myślałem o tym, o czym mi powiedział. Jak mogłem go tak traktować? No jak? Przecież teraz kocham go nad życie! I jeszcze jest przeze mnie chory. Ty idioto! Jak mogłeś na to pozwolić!?! Za jaja powinni mnie powiesić!
Billy się wiercił, kręcił, mruczał, a ja doszedłem... do wniosku, że powinienem traktować go jak księżniczkę! O! Ech, ale już dzisiaj nie zasnę... gdy tylko gorączka mu spadła, wstałem i poszedłem do kuchni, zrobić kawę. Był piękny wschód słońca, wróciłem do swojego pokoju i wyszedłem na balkon. Ech... zawsze najlepiej mi się myślało rano. Uważam, że piękniejsze są wschody, a nie zachody... niby takie same, a całkowicie inne. Wschody dają nadzieje na dobry dzień. Napawają optymizmem, nawet po nie przespanej nocy. Taak... kawa plus wschód słońca to to, co Tygryski lubią najbardziej.... no i ja... Nagle usłyszałem za sobą zachrypnięty głos.

-Tom?

Odwróciłem się w stronę bliźniaka.

-Co tu robisz, kotku? Powinieneś spać. Jeszcze cię zawieje i co będzie? W nocy miałeś gorączkę.

-Gorączkę? To dlatego boli mnie głowa...

Wyszeptał, rozcierając skronie.

-Wracaj do łóżka, zaraz dam ci leki. Masz może na coś ochotę?

-A na co mogę mieć ochotę?

Spytał, obejmując się ramionami, by się ogrzać.

-A na co masz ochotę?

Zamyślił się chwilę.

-Na kilka rzeczy.

-W podpunktach proszę.

-Uhm, więc... przytulasa... i całusa... i Tom'a... i gorącej czekolady... i kocyka.

Wymienił.

-A może być w odwrotnej kolejności? 

Pokiwał głową w odpowiedzi.  Szybko podałem Billowi kocyk i pobiegłem robić ulubioną gorącą czekoladę for Billy, po chwili miał ją już w ręce. Dałem mu całusa, przytuliłem od tyłu i patrzałem na wschód słońca.

-Kocham cię, Tom.

Szepnął, wtulając się w moje ciało. Przytuliłem go mocniej, by go rozgrzać.

-Ja ciebie też kocham, kotku.

-Tom? Powiesz mi coś?

-Wszystko, kochanie.

-Co mówiłem w gorączce?

-Um... brałeś mnie za Gus'a, później myślałeś, że jestem sobą i mówiłeś, że Ria to ZLO.

-Zło?

Znieruchomiał.

-Nie, ZLO.

-Dlaczego? Co konkretnie mówiłem?

-Że mnie nie kocha.

Mówiłem lekkim tonem. Wiedziałem, że coś mu siedzi w głowie, ale teraz liczy się tylko on, moje kochanie.

-A..aha...

Szepnął. Odezwał się dopiero po chwili picia czekolady.

-Jesteś zły? Smutny?

-Raczej spokojny.

-Musiałem się ostatnio przewietrzyć...

Mruknął i zaczął się do nie łasić. Zacząłem pieścić delikatnie jego szyję i kark na co zaczął mruczeć, jak rasowy kotek i wyginać się po więcej pieszczot.

-Już nigdy nie użyję na tobie żadnego dilda, korka czy wibratora.

-Racja, wolę ciebie, ale czemu nie?

-Mogłeś się przeziębić w lesie, przebieralni czy innych miejscach, gdzie się zabawialiśmy.

Wyjaśniłem i zacząłem delikatnie przygryzać jego szyję. Zaczął mruczeć i gładzić moje udo.

-Albo wczoraj na balkonie, jak się na ciebie wkurzyłem i wyszedłem się uspokoić.

Zamilkłem na chwilę.

-Masz zakaz wstępu na balkon.

-Bez nadzoru?

Zamruczał, czując moje ząbki i wygiął szyję po więcej.

-I kiedy wieje wiatr.

Odparłem, robiąc mu malinkę, na co zaczął pojękiwać i wplątał palce w moje dredy, by przyciągnąć mnie bardziej do swojej szyi.

-Obiecuję.

Szepnął.

-Dziękuję, Billy. Tak bardzo cię koffam...

-Tak bardzo, jak ja ciebie?

Zamruczał?

-Bardziej, mój aniele.

-Nie da się bardziej.

Westchnął rozkosznie i mocniej wygiął szyję.

-Ty jesteś lepszy z matmy.

Polizałem go po raz ostatni po szyi, która wyglądała teraz jak duża malina i zabrałem się za jego ramiona, a on westchnął i zsunął rękaw po więcej.

-Tom...

-Taaak? Billy... jeżeli nie chcesz zostać zasekszony na balkonie to lepiej wracajmy...

-A czemu nie? Przecież obaj tego chcemy, nie?

Spytał szeptem.

-No taak... ale ja dalej mam pas i nie mam klucza.

-Dałem ci go.

Powiedział, wyraźnie zdziwiony.

-A ja ci go wrzuciłem do torby...

BILL

Na słowa bliźniaka, poderwałem się z miejsca i pognałem do pokoju po wspomniany klucz. Po chwili wróciłem, a mój bliźniak siedział dalej na swoim miejscu.

-Billy?

-Otwieramy?

-Jak chcesz, to otwieraj, ale... może zmienię nazwisko?

Zamurowało mnie. Zamarłem wpół kroku i prawie się rozpłakałem.

-Pojedziemy do Australii, pobierzemy się i przyjmę twoje nazwisko, co ty na to?

Spytał, a ja zgłupiałem.

-Co? Chcesz ślubu?

-A ty nie?

Usiadłem obok niego.

-Nie wiem... nie myślałem o tym. Kiedyś myślałem o ślubie... ale potem uświadomiłem sobie, że będąc homoseksualistą nigdy go nie wezmę... i porzuciłem to marzenie.

Przyznałem. Spojrzał na mnie dziwnie, po czym wyszedł z pokoju a gdy wrócił kazał mi wstać, samemu klękając przede mną.

-Billy, kochanie. Bardzo cię kocham. Chcę należeć do ciebie i żebyś należał do mnie. Chcę razem z tobą wychować piątkę dzieci. Patrzeć na wschody i zachody słońca. Chcę się z tobą zestarzeć i chcę się z tobą seksić do ostatniego tchu. Billy, chcę byś został moją żoną.

Nie byłem pewien, czy po ostatnim słowie nie powinienem się obrazić, ale stwierdziłem, że zrobię to później, teraz po prostu pozwalając łzą płynąć po moich policzkach i przytulając go. Podał mi pudełeczko z pierścionkiem.

-Billy? To.. no wiesz... stresujące... odpowiedział być?

-Pewnie, że za ciebie wyjdę! Chcę dzielić z Tobą każdy mój dzień, moje serce bije dla Ciebie.

-To... możemy mieć szóstkę dzieci?

Zapytał. Spojrzałem na niego niepewnie.

-Po co ci dzieci?

 -Bo je lubię! Będzie dwóch chłopczyków i cztery dziewczynki. Będą się nazywać: Róża, Julka, Natalka i Karolina, a chłopczyki to: Dymitir i Santiago. Będę ich rozpieszczał... Róża, będzie malarką, Julka będzie fotografem, Natalka weterynarzem, a Karolina będzie śpiewać i będzie w naszym zespole razem z Santiagiem, który będzie grać na gitarze, a Dymitir będzie grał na pianinie i będzie psychologiem. 

Oznajmił mi, a ja o mało co nie zrobiłem faceplam'u.

-Tom... zdajesz sobie sprawę, że tego nie zaplanujesz? Może one będą zupełnie kimś innym, niż planujesz? Poza tym z takimi dziećmi nie ma życia. Musisz 24 godziny na dobę być przytomny i wszystko kontrolować. No i zero spania do późna, a seksu to już w ogóle, przez kilka lat nie ma szans.

Wyjaśniłem spokojnie.

-Czy ty miałeś kiedyś dzieci.

-Przecież wiesz, że nie.

-To skąd wiesz?

-A ty skąd wiesz?

 -Poczekaj sekundkę.

Wszedł do pokoju a po chwili przyniósł stos książek.

-Stąd. Jest wszyściutko, od ciąży po studia. 

Westchnąłem.

-Jeśli chcesz dzieci, to daj mi lepiej rabat w Twojej sieci sklepowej, bo z Tobą to kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt lat nie będę mógł się zabawić.

Poddałem się.

 -Spokojnie.... założę ci knebel, ale wiesz co? Tam pisze że istnieje takie cóś jak cichy ser! Znaczy sex...

Oznajmił dumny z siebie.

 -Tom, ale ja nie chcę dzieci! Chcę być wolny, rozumiesz? Nie chcę musieć podporządkować się pod kilkoro dzieci, nie chcę nie móc wyjść ze znajomymi ani się upić, nie chcę nie móc mieć świętego spokoju od czasu do czasu i nie chcę nie móc cię nawet przytulić! 

W końcu nie wytrzymałem i wyszedłem z pokoju, trzaskając drzwiami. A on pobiegł za mną, zastając mnie klęczącego na ziemi i zbierającego rzeczy, które z niej wyjąłem, gdy szukałem klucza.

-Billy, możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie?

-Jakie?

-Jaki lubisz klimat? Taki z morzem?

 -Co to ma do rzeczy?

Zapytałem, patrząc na niego.

-Z resztą nie ważne. Może porwaliśmy się z motyką na Słońce.

-Jaki lubisz klimat?

No uparł się, jak osioł!

-Ciepły.

Powiedziałem w końcu i po prostu wyszedł z mojego pokoju. Ja w tym czasie się załamywałem, a on nagle zaczął biegać po domu i wrzeszczeć.

-Billy, zbieraj się powoli! Za godzinę jedziemy na lotnisko!

-Coś kombinujesz. Słucha, Tom, słuchasz mnie?

-Zawsze.

-Nie ważne, co powiedziałem. Kocham Cię i chcę, żebyś był szczęśliwy. Więc zapomnijmy o tym okey?

-... Przykro mi, ale nie mogę się wycofać.

-Z czego? Co ty zrobiłeś, Tom?

Przestraszyłem się  nie na żarty. Co on znowu wymyślił?!

-Billy, po prostu pojedź ze mną.

Poprosił i mnie przytulił, ale ja miałem co do tego mieszane uczucia.

-Tom, co ty zrobiłeś?

-Powiem ci w samolocie, ok?

-Nie! Tom, co jest na tyle straszne, ze nie możesz mi powiedzieć od razu? Co się z nami dzieje, co? Zawsze byliśmy za sobą murem, bez tajemnic a teraz?

Ok tylko usiądź...

Byłem mocno zaniepokojony, ale usiadłem na ziemi - tam, gdzie stałem. On natomiast zaczął chodzić w kółko.

-Ale nie zostawisz mnie?

-Skąd ci to przyszło do głowy?

-Bo... bo wiesz... sex shopy to dobry interes... i.. tak sobie pomyślałem, że ci się spodoba...

-Tom?

-Kupiłembezludnąwyspęzwillą.

Powiedział tak szybko, jak mógł a ja... skamieniałem. Nie wiedziałem, co powiedzieć.

-I... i będziemy mogli mieć chociaż jedno dziecko...?

Zapytał niepewnie a ja zacząłem pocierać skronie. Zaraz mi łeb pęknie. Z jednej strony chcę, żeby był szczęśliwy, ale z drugiej cholernie się boję.

-Na prawdę tego chcesz.

-Billy, dzieci nie musimy mieć teraz......ale im szybciej tym lepiej. Jeżeli się nie zgodzisz to też ich mieć nie będziemy...... ale byłoby fajnie.

Milczałem chwilę. Byłem... w kropce.

-Jedno.

Powiedziałem sucho i wróciłem do swojego pokoju.

sobota, 25 lutego 2017

Rozdział 19

Hej-cześć i czołem :)
Od dzisiaj to opowiadanie zostaje tylko i wyłącznie pod moją opieką :) Do jakiegoś 24 rozdziału mam jeszcze podziałówkę z Azu, którą edytuję, potem rozdziały będą mojego autorstwa :)
Na moim blogu pojawi się też alternatywna wersja tego opowiadania, znajdziecie je tutaj  
 Będzie publikowana nadprogramowo w każdy piątek (może jeszcze w poniedziałki ale to się jeszcze zobaczy ;) )
Z kolei tutaj publikacja w każdą sobotę :)
A póki co...
Zapraszam :)
~Neko


BILL

-To nie to samo...

Jęknąłem niezadowolony.

-Masz ostatnią szansę, nim wyjdę z łóżka.

Szepnąłem cichutko. Chwyciłem jego twarz w dłonie i pocałowałem.

-Kocham cię, Tom.

-Ja ciebie też, Billy. Bardzo cię kocham.

Szepnął i pocałował mnie, wywołując uśmiech na mojej twarzy.

-Okey, to może się spakujemy?

Zaproponowałem, przeciągając się i czując, jak strzelają mi kości.

-Ok, to spakujesz dilda? Ja zrobię obiad. Hmm? 

Spytał, a ja pokiwałem głową i zacząłem szukać czegoś, gdzie mogę spakować zabawki.

-Walizki są pod łóżkiem!

Rzucił na odchodnym, a ja sięgnąłem tam i wyjąłem wspomniane walizki. Zabrałem się od razu do roboty, chcąc jak najszybciej to skończyć.
W końcu, po kwadransie, zniosłem na dół zapakowane walizki i ruszyłem do kuchni, gdzie spodziewałem się zastać mojego bliźniaka, chociaż nie myślałem, że zobaczę go, wygiętego w dziwnej pozycji na ziemi i wiercącego się.

-Czekaj bo hak mi wypadł... używałem ostatnio dilda z serii "big" i jeszcze się nie zwężyła dziura... 

 Zrobiłem piękne przywitanie mojej ręki z twarzą i westchnąłem.

-Pomóc ci jakoś?

-Chodź, odkręć tą kulkę co jest i przykręć większą później mi to włóż.

Poprosił, wypinając się w moją stronę. Westchnąłem cicho i zabrałem się za to.

-I co ja robię?

Mruczałem sam do siebie.

-Pomagasz bratu uporać się z utrzymaniem dziewictwa.

Wyjaśnił i gdy wstał, zabrał się za krojenie pomidorów na jajecznicę.

-Mhm. Już skończyłem nas pakować.

Mruknąłem, a on spojrzał na mnie zdziwiony.

-A siebie spakowałeś?

Skinąłem głową.

-Prawie, został mi jeszcze podręczny.

-Ok, to zjemy jajecznice i jedziemy do sex shopu.

Zarządził i wlał na rozgrzaną patelnię z pomidorami jajka wymieszane z bazylią. Piękny zapach... uwielbiam, jak Tom gotuje.

-Nie jestem głodny.

Mruknąłem i nalałem sobie soku, a brat zgromił mnie spojrzeniem, nakładając porcje na talerze.

-Masz zjeść. Po takim fistingu straciłeś mnóstwo kalorii, masz zjeść wszystko. I tak dałem ci mniej niż zamierzałem. Masz zjeść i powinieneś wypić dzisiaj z litr, albo przynajmniej pół litra wody na raz. Ale masz zjeść!

Zażądał tonem  nieznoszącym sprzeciwu, a ja westchnąłem.

-Pół litra na raz? Chcesz mnie utopić? No dobrze, zjem...

Westchnąłem i zabrałem się za jedzenie. Uhm... niebo w gębie.

-Chcę cię utuczyć.

Wyszczerzył się i zaczął jeść. Jednak po zjedzeniu połowy odłożyłem widelec, czując, że jeszcze trochę a zwymiotuję z przejedzenia. Spojrzałem smutno na jajecznicę. Tom bez słowa odłożył swoją porcję na blat za nim.

-Nie jesz?

Spytałem cicho, popijając sok.

-Nie jestem głodny.

Odparł, ale coś mi tu nie pasowało. Tom zawsze je wszystko z talerza, chyba, że tego nie lubi albo jest chory.

-Dużo dziś spaliłeś.

Zaprotestowałem.

-Ale nie jestem głodny.

Odparł po prostu a ja znalazłem rozwiązanie.

-Nie jesz bo ja nie jem?

Spytałem smutno.

-Jesteśmy bliźniakami. Jesteśmy tacy sami fizycznie. I po prostu nie jestem głodny.

Wyjaśnił i upił mi soku, ale nie przekonał mnie tym. Przyssał się do mojej szklanki, machając nogami. 

-Zacznę płakać.

Oznajmiłem. Wiedziałem, że to zdanie go ruszy, i nie myliłem się. Wstał i mnie przytulił.

-Co się stało?

Spytał, a ja zdobyłem się na zaszklone oczy i najbardziej drżący głos, na jaki było mnie stać.

-Bo nie chcesz jeść przeze mnie, bo chcesz, żebym miał wyrzuty sumienia i je mam...

Wyjaśniłem płaczliwie, a on spojrzał mi w twarz.

-Billy, to nie przez ciebie. Boli mnie brzuch, a że jadłem tylko żeby dać ci przykład, to nie będę w siebie wymuszał. Nie mam siły bić się z tobą o to żebyś dzisiaj coś jadł jak sam na nic nie mam ochoty.

Wyjaśnił i znów mocno mnie przytulił, a ja się w niego wtuliłem.

-Czemu boli cię brzuch?

Spytałem niepewnie.

-Nie wiem, zjadłem mozarelle jak przyszedłem do kuchni... może była przeterminowana? 

 Zrobiłem wielkie oczy i poczułem skurcz w żołądku.

-Kupiłem ją dobrych kilka miesięcy temu.

Jęknąłem. Boże, przeze mnie Tom się pochorował! Brawo, Bill! Braaawoo!

-No to znamy powód.

Powiedział z lekkim uśmiechem, chociaż mi serio zbierało się na płacz.

-To co, jedziemy do sex shopu?

Spytał, a ja pokręciłem głową.

-Brzuch cię boli.

Zaprotestowałem.

-Iii?? Do sex shopu mogę jechać zawsze.

-A jak zwymiotujesz albo zrobi ci się słabo?

No co? Ja choroby przechodzę o wiele ciężej niż on.

-Nie zjadłem całej a na wymioty mi się nie zbiera. Ubieraj buty, nic mi nie będzie.

Zakomunikował i poszedł ubrać swoje obuwie. Spojrzałem za nim niepewnie.

-No już, sex shop czeka.

Uśmiechnął się do mnie. Wstałem i przytuliłem go.

-Jak coś będzie nie tak, to od razu mów.

Poprosiłem. Przytaknął, a potem ubraliśmy buty i zeszliśmy do garażu.

-Który?

Spytał, ale ja tylko wzruszyłem ramionami. Obojętne mi to.

-Ty prowadzisz.

Podszedł do naszego rang rover'a. 

-Ma duży bagażnik, przyda się. A tak w ogóle te niebieskie się zmieściło do walizki? Ma coś ponad 70 cm.... (To w cale nie ja... bosz, ja nic o tym nie wiem, nie moja wina nie patrzeć na mnie! -Neko)

Pokiwałem głową.

-Wziąłem osobną torbę.

-Takie szerokie chyba nie jest.

Zdziwił się, a ja spojrzałem na niego.

-We mnie się zmieściło...

Mruknął, zaczerwieniony i otworzył auto.

-Jedźmy.

Poprosił i wsiadł, a ja zaraz za nim, oczywiście też czerwony.  Matko, co za człowiek! Jechaliśmy około pół godziny, a Tom zatrzymał się w jakiejś nieciekawej okolicy.

-Okolica taka se, ale sklep na prawdę dobry.

Oznajmił i ruszył w odpowiednim kierunku. Ruszyłem niepewnie za nim, nerwowo rozglądając się dookoła.


TOM


-Spoko nikt cie nie tknie, jesteś ze mną 

Uśmiechnąłem się cwaniacko po czym pociągnąłem brata za rękę i w końcu weszliśmy do tego sklepu. Uhm... mojego sklepu, ściślej mówiąc.

-Bierz co chcesz, nawet deszcz i wiatr z włosów też.

Zanuciłem i zacząłem tańczyć, na co Bill zrobił minkę pod tytułem "Co ja tu kurwa robię" pomieszaną z tą "Zaraz się rozpłaczę" i obserwowałem kątem oka, jak niepewnie chodzi po sklepie i trzyma łapki przy sobie. Z kolei ja tanecznym krokiem zapełniałem nasz wózek zakupowy - no co? Każdy porządny sklep ma wózki! - i ruszałem i oglądałem wszystko, co mi się nawinęło. Dopiero w pewnym momencie stanąłem przed na prawdę ciężkim wyborem i zawołałem bliźniaka.

-Billy! Ratunku! Na pomoc!

-Co się stało? 

Zobaczyłem, jak przerażony Bill biegnie w moją stronę, niemal wywracając się na tych chudych patykach, które zwą się jego nogami.

-Nie wiem czy wziąć czarne gładkie czy różowe z wypustkami.

Mruknąłem i popatrzyłem na niego zagubionym i błagalnym wzrokiem, pokazując mu dwa różne dilda. Widziałem, jak szybko spuszcza wzrok i rumieni się. Ojj nooo!

- Czarne. 

Odpowiedział natychmiast ale po chwili ciekawość zwyciężyła i jego malinowe usteczka zadały kolejne pytanie.

-A co te wypustki robią? 

Wyszczerzyłem się szeroko ale postanowiłem na razie utrzymać to w tajemnicy.

-Hmm... jest przyjemniej... weźmiemy oby dwa!

 -Okey.... 

Przytaknął mi, kiwając głową i błądząc wzrokiem po produktach znajdujących się w całym sklepie. Patrzyłem tak na niego jakiś czas, po czym spytałem.

- Wypatrzyłeś coś sobie?

-Umm... chyba... chyba nie

-To może.. hmm...

Zabrałem parę rzeczy z półek tak, żeby nie widział, co to jest, po czym zaprowadziłem go do przymierzalni, gdzie związałem mu oczy.

-Wypnij się oki?

-Tom? Co ty robisz? Boję się...

-Spokojnie... wypnij się... z milion razy wypróbowywałem tu dilda, ze sobą i dziewczynami.

Zarumienił się mocno ale w końcu wypiął swój seksowny tyłek w moją stronę, więc zanim się rozmyśli pozbawiłem go ubrania oraz kolka analnego, zastępując go czymś dłuuższym jednak tej samej wielkości. Przylegający do ciała strój, coś na włosy i mogę ściągać przepaskę z oczu mojego ukochanego.

-C-C-co to jest? 

Widać było, że biedaczek podniecił się od tego całego majstrowania przy jego odbycie, aż miał problemy z oddychaniem.

-Tom, zacznij tym poruszać... 

Błagał mnie, wypinając tyłek i wciąż ledwo dysząc. Zmierzyłem go wzrokiem. Ubrany w lateksowy kostium kota i z włączonym wibratorem, który wprawiał w drżenie jego pupę, wyglądał na prawdę kusząco. Kolana się pod nim ugięły z wrażenia, taki duży wibrator musi podrażniać jego prostatę. Kilka chwil opierał się dłońmi o ścianę, ale zaraz potem próbował dostać się jedną łapką pod strój, by móc się masturbować. Uśmiechnąłem się.

 
-Ni ma, Billy, ty kocie jeden, to jest kombinezon tak skonstruowany, że tylko druga osoba może ci zwalić. A ja tego nie zrobię...

Powiedziałem z udawanym smutkiem. Widziałem, jak się męczy, jego penis z pewnością jest już baaardzo twardy. Jęknął cichutko.

-Tom, błagam... zwariuję 

-Hm? Chodźmy oglądać dalej sklep

Udałem, że nie mam pojęcia, o co mu chodzi, po czym wyciągnąłem go za rękę z przebieralni i zacząłem chodzić z nim po sklepie. Jednak niedługo potem nachyliłem się do jego uszka.

-Wyglądasz pięknie, a z tą opaską jest ci uroczo

Szepnąłem, na co zasłonił swoją twarzyczkę włosami, cały czerwony z podniecenia pojękiwał od czasu do czasu, idąc za mną powolutku.

 -Tom, Ty sadysto... 

Jęknął cierpiętniczo a ja dalej z zadowoleniem oglądałem towar sklepowy.

-Ale, i tak mnie kochasz... 

-Najbardziej na świecie 

Odszepnął, zakańczając swoją wypowiedź jękiem.

-Błagam... Tom... 

Usłyszałem i ledwo powstrzymując chichot wyłączyłem zabawkę znajdującą się w jego tyłku.

-Proszę. Billy? 

-Pomóż mi dojść... 

Prosił żałośnie, patrząc na mnie jak ten kotek ze Shreck'a!

-Powiedziałem że musisz wytrzymać... będziesz chodził w tym kiedy ja będę miał pas... fajny zestaw nie? I ja mam pilot a ty kluczyk.

Wyszczerzyłem się a on zrobił swoją minę zbitego psiaka i w oczkach zabłyszczały mu łzy.

-Nie wytrzymam... oszaleję... Tommy...

 -Dobra... jak wrócimy to zrobimy cię rozciąganie i dojdziesz.

Wziąłem jeszcze parę rzeczy do wózka, po czym porozmawiałem chwilę z kasjerką i na powrót włączając wibracje zaprowadziłem Bill'a na zaplecze. Biedactwo, szedł, jakby miał kij w tyłku a znów rosnące podniecenie na pewno niczego mu nie ułatwiało. Odetchnął, gdy w biurze wyłączyłem urządzenie.

-Usiądź, Billy. Muszę ci o czymś powiedzieć.

Przestąpił z nogi na nogę. Usiąść w tej sytuacji jest równoznaczne z wbiciem wibratora głębiej i chyba tego się bał. Cały czas przestępując z nogi na nogę zagryzł na moment wargę.

-Ale muszę siadać? No i chcę dojść...

Jęknął prosząco. Zaśmiałem się cicho.

-Lepiej siądź, bo nie chce mi się ciebie zbierać z podłogi, erotmanie.

Widziałem jego oburzenie malujące się na twarzy.

-Ja? Erotman?

Zapytał, siadając powoli i jęcząc, gdy dildo weszło głębiej w jego ciasne wnętrze. Wziąłem się na odwagę i zacząłem.

-Ech, Billy... ja, ja... jestem... raczej... Bill... mam...

-Co się stało?

Zapytał już wyraźnie wystraszony i wpatrzył się we mnie.

-Mam sieć sex shopów na całym świecie.

Wyznałem w końcu szybko i czekałem na jego reakcję. Cały pobladł i wyglądał, jakby miał zemdleć. Umm... powinienem był poczekać z powiedzeniem mu tego?

-Billy?

Zawołałem go niepewnie gdy po dłuższej chwili się nie odzywał i tępo patrzył w podłogę pod swoimi nogami.

-Jak ktoś jeszcze spróbuje mi wmówić, że wiem o tobie wszystko, bo jesteś moim bliźniakiem, to mu przywalę.

Powiedział w końcu cicho i spokojnie.

Ale w sumie to do ciebie pasuje... tylko błagam, pozwól mi dojść.

Powiedział. Co ja robię z własnym bratem? Gdyby nie to, że teraz jego czuły punkt jest stale uciskany, na pewno drążyłby temat, a tak myślał tylko o jednym. Nie, żebym mu się dziwił. Podałem mu swoją bluzę.

-Chodź, rozciągniemy cię.

Powiedziałem. Ruszyłem przed sklep do auta, biorąc reklamówkę z kilkoma najważniejszymi rzeczami. Pożegnałem się z moją pracownicą i wyszliśmy z budynku. Billy czerwony jak buraczek szedł za mną jak po sznurku, nie powiedziawszy nawet słówka. Gdy wsiedliśmy do auta i zapięliśmy pasy włączyłem wibrator, w tym samym czasie wkładając kluczyki do stacyjki.

-Jak będziesz miał dojść to powiedz.

Kazałem. Jęknął cichutko.

-Jestem masochistą, ale nie aż takim.

Westchnąłem i wyłączyłem urządzenie.

-Ok. To jedziemy.

Jęknął wyraźnie niezadowolony a ja ruszyłem do domu.

-Prawie doszedłem.

Zrobiłem najbardziej zdziwioną minę na jaką było mnie stać.

-Chcesz iść na piechotę?

-Tom! Wiesz, o co mi chodzi!

Opieprzył mnie i zaczął się wiercić by móc dojść.

-Um... mam pomysł.

Powiedziałem i zatrzymałem się w lesie, po czym kazałem mu iść za mną.

-Co? Co ty robisz?

Spytał wyraźnie zagubiony.

-No chyba chcesz dojść, nie?

Zapytałem tak spokojnie, jak tylko mogłem, ale gdy go takiego widziałem, dosłownie szalałem. Skinął głową.

-No to chodź.

Poprosiłem i w końcu wysiadł, podążając za mną. Zatrzymałem się przy pewnym z drzew i uwolniłem jego penisa, włączając wibrator i przytrzymując ręce brata za jego plecami.

-Teraz masz wolne pole do popisu.

Oznajmiłem. Jęczał i drżał na całym ciele, wypinając się we wszystkie strony, aż ciężko było go trzymać.

-Tooom... puść...

Błagał mnie, ale ja widziałem, że jego członek już drży. Dobrnął do swojej granicy.

-Nie. Dochodzisz tak albo w cale.

Podniecał mnie ten widok. Rozpaczliwie chciał doznać zaspokojenia. Kompletnie zdany na mnie. Wypinał się, próbując jakoś zagłębić wibrator bardziej w swoim ciele.

-Sadysta.

Mruknął i jęknął głośno. Wypiął biodra do przodu i oparł tył głowy o moją klatę. Nie powiem, ruszał mnie widok go takiego. Jednak nie miałem jak sobie ulżyć.

-Zaraz... ja...

Jęknął ale zaraz potem stracił oddech. Długo w ogóle nie mógł oddychać, niemal się dusząc, aż w końcu doszedł obficie, jęcząc moje imię. Z kącika jego oka wypłynęła łza z tego całego wysiłku.

-Podobało się?

Zapytałem, po czym uwolniłem jego ręce i szybko schowałem jego męskość. Oczywiście nie wyłączyłem wibracji.

-Wyyyłącz to... Tommy... zdejmę ci to w domu, ale wyyyyyłącz to...

Błagał idąc za mną do samochodu. Uśmiechnąłem się sam do siebie.

-I wolę, kiedy to tyyyyyyyy doprowadzasz mnie do orgazmu.

Wyjęczał. Uśmiechnąłem się.

-Nie chcę, żebyś zdejmował mi pas. Za 10 minut będziemy w domu i się pobawimy.

Obiecałem, a on szedł za mną cichutko.

-Doprowadzisz mnie do orgazmu?

Oj tak, zdecydowanie uwielbia, gdy moje sprawne łapki go masturbują. Gdy może wczepić palce w moją skórę i poczuć ciepło mojego ciała. Z resztą ja też to uwielbiam.

-Tak, a nie mogę?

Odparłem. Zerknąłem na niego.

-Tylko tego pragnę.

Usłyszałem. Odwróciłem się do niego.

-Więc to dostaniesz.

Przyparłem go do drzewa i pocałowałem, mocno, zachłannie.

-Ale masz w tym chodzić przez tydzień.

Zrobił przerażone oczy.

-Ale przez ten tydzień bez seksu? Czyli  nie będę mógł dojść?

-To cudo ma otworki z przodu i z tyłu.

Powiedziałem zadowolony.

-Zrobię dla ciebie wszystko.

Obiecał. Pocałowałem go jeszcze nim wyszliśmy z lasu.

-Ja dla ciebie też.

Odparłem cicho. Mruknął cichutko moje imię i przytulił się do mojego torsu. Przygarnąłem go mocno do siebie i tuliłem.

-Co, Billy?

-Nie wytrzymam tego tygodnia.

Wyznał, po czym puściłem go i wsiedliśmy do samochodu.

-Ty go wymyśliłeś, kocie.

Odparłem, odpalając silnik.

-Wiem.

Jęknął na skraju załamania. Zaśmiałem się.

-Wyobraź sobie, że a przez ten tydzień nie mogę dojść.

-Zdejmę ci to.

Obiecał, słysząc moje słowa. Wyciągnął kluczyk ze swojej torby i podał mi go mówiąc, bym zdjął, gdy będę chciał. Wrzuciłem kluczyk z powrotem do tej czarnej dziury którą jest jego torebka.

-Zdejmę za tydzień, jak obiecałem.

Wyraźnie go zdziwiłem.

-Ale to jest okropne uczucie... ale jeśli ty nie dojdziesz, to ja też nie, choćbym miał się zwijać.

Obiecał cicho, mrucząc do siebie.

-Ech... co dwa dni trzeba to zdejmować, żeby Tommy był czysty.

Wyjaśniłem.

-Pas uniemożliwia mi dojście, ale jeśli pozwolisz to w trakcie kąpieli będę z tobą dochodził.

Powiedziałem. Westchnął i uśmiechnął się słodko.

-Pocałowałbym cię, ale prowadzisz.

Stwierdził, wpatrując się we mnie jak w obrazek. Mam szczęście, że tędy raczej nikt nie jeździ i droga jest pusta, bo tak nagle się zatrzymałem, że ktoś mógłby na nas wpaść.

-Teraz nie prowadzę.

Dodałem z uśmiechem. Zaśmiał się wdzięcznie i pocałował mnie mocno, namiętnie. Oczywiście z nie mniejszą pasją oddawałem pocałunek, jednak po chwili znów ruszyłem.

-Wiesz? Żeby ten tydzień przeszedł normalnie i bez podtekstów, musielibyśmy się rozstać.

Powiedział w pewnym momencie, na co chyba zbladłem.

-Po moim trupie.

Zaprzeczyłem od razu.

-I po moim. Po prostu stwierdzam fakt. Szczególnie, że teraz bez ciebie się na krok nie ruszę.

Oznajmił, znajdując w końcu taką pozycję, że wibrator jak najmniej mu przeszkadzał.

-I dobrze. Boję się, że znikniesz jak jesteś w drugim pokoju, a jakbyśmy się rozdzielili to bym zwariował.

Mruczałem pod nosem. Spojrzał na mnie zdziwiony.

-Czemu miałbym zniknąć?

-Ktoś może cię porwać, uciekniesz albo wyparujesz.

Wyliczyłem możliwości, które przyszły mi do głowy.

-Nigdzie się nie wybieram.

Obiecał, na co przytaknąłem. Gdy dojechaliśmy wreszcie do domu i zaparkowałem w garażu, zerknąłem na niego.

-Chcesz coś zjeść?

-Nie, poszedłbym spać.

Ziewnął a ja spojrzałem na niego smutno.

-Mieliśmy cię porozciągać.

Zerknął na mnie i pokiwał głową, że się zgadza.

-Ale potem chcę spać z tobą.

Zastrzegł sobie. Uśmiechnąłem się i pociągnąłem go po schodach na górę.

-Nie ma innej opcji. Który pokój?

-Obojętne.

Odparł i wzmocnił uścisk naszych dłoni.

-No to mój.

Stwierdziłem i popchnąłem go na łóżko, samemu idąc do łazienki i zabierając jeszcze coś z walizki zaatakowałem jego usta jak tylko wróciłem do pokoju.

 -Odwróć się i wypnij ok?

Poprosiłem, gdy pozbyłem się jego ubrania. Zrobił to.

-Czuję się jak szafa.

Powiedział i jęknął, gdy wyciągałem z niego urządzenie.

-Czemu jak szafa?

-Bo ty mi to wkładasz coraz większe i mam wrażenie, że mi tyłek rośnie. Może z tym skończymy? Chcę znów czuć cię w sobie...

Mruczał w poduszkę.

-Ale ja na prawdę chcę zobaczyć cię z tym dildem!

Rozmarzyłem się. Westchnął.

-Tylko dla ciebie to robię.

-Dziękuję.

Pocałowałem go w tyłek i zacząłem rozciągać.

-Jeśli chcesz to już dziś mogę je w ciebie wsadzić, jak cię rozciągnę.

Mruczał cicho.

-Obojętne... możesz... w sumie to daj...

Wyjęczał w końcu, na co wstałem i po chwili wróciłem z dildem. Włożyłem w niego siedem palców i chwilę rozciągałem.

-Jak chcesz je mieć?

Zapytałem, na co wyraźnie zgłupiał. Spojrzał na mnie zdziwiony i ledwo przytomny.

-To są różne sposoby?

Zapytał w końcu klecąc jakieś zdanie. Potwierdziłem, więc spytał, jakie.

-Mogę ci je włożyć tak, jak teraz jesteś, możesz się odwrócić na plecy albo na nie nabić... no, są jeszcze różne inne.

Jęknął cichutko ale przewrócił się na plecy i rozłożył swoje piękne nogi.

-Chcę tak, tylko... nie daj mi dojść.

Poprosił jęcząc.

-Ech, co ja z tobą mam?

Spytałem i powoli zacząłem wsuwać w niego dildo. Jego oddech momentalnie przyspieszył i wyginał się a z jego słodkich ust wydobywały się jęki.

-Tooom... zaciśnij... nie mogę skończyć...

Prosił, wijąc się niemal. Spełniłem jego prośbę i powoli dalej wsuwałem w niego sztucznego członka, a on jęczał coraz bardziej i wił się pode mną, niczym rasowy wąż.

-O Jezu, Tom!

-Bill?

Zawołałem go, na co spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem.

-Wiesz, w razie czego go wyjmę. Weszła już połowa.

Wyjaśniłem. Widziałem, jak po jego skroniach spływa pot a członek nie był już tak chętny by dojść. Uśmiechnął się lekko i wyciągnął drżącą dłoń w moją stronę. Chyba po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, jak długo i jak bardzo mnie kocha, ile jest w stanie zrobić tylko dla mnie.

-Po prostu mnie przytul.

Wyszeptał prosząco. Spełniłem jego prośbę, wciąż próbując dalej wsunąć w niego zabawkę.

-Wiesz, że cię kocham, prawda?

Zapytałem. Wtulił się mocniej. Był na granicy omdlenia, czułem to.

-Wiem. Ja ciebie też...

Szepnął. Chyba mu słabo. Pocałowałem go jeszcze i mocno przytuliłem. Zaczął drżeć, gdy wyjmowałem z niego dildo, po czym przykryłem nas kołdrą, jednak on wciąż drżał, nie panując nad sobą, chociaż widziałem, że się stara.

-Wszystko ok?

Zapytałem. Wtulił się we mnie.

-Tak. Po prostu boli... troszkę. Ale przejdzie. Tylko mnie przytul.

-Jakbyś powiedział, że cię boli, wyciągnąłbym wcześniej.

Odpowiedziałem, przytulając go mocniej.

-Ale było przyjemnie.

Przyznał, już jedną nogą będąc w krainie snów.

-Cieszę się. Śpij.

Sam byłem zmęczony, ale pocałowałem go jeszcze na dobranoc, na co zamruczał i zasnął momentalnie. Niedługo potem sam odpłynąłem do innego świata.